Poniedziałek, 23 grudnia 2024

imieniny: Sławomiry, Wiktorii, Iwona

RSS

"Warto słuchać krytyków, bo ich uwagi mogą cię uratować". Wywiad z Sylwią Gabryelską-Ritzką, nową wójt gminy Lyski

25.07.2024 08:22 | 6 komentarzy | żet

Katastrofa, dziura budżetowa, konieczność zawieszenia działalności jednego z przedszkoli i swego rodzaju "hydrozagadka" - to trudności, z którymi Sylwia Gabryelska-Ritzka zmierzyła się już na początku swoich rządów w gminie Lyski. Tymczasem na horyzoncie widać już kolejne problemy.

"Warto słuchać krytyków, bo ich uwagi mogą cię uratować". Wywiad z Sylwią Gabryelską-Ritzką, nową wójt gminy Lyski
- Ja naprawdę nie mam kontrowersyjnego programu. Rzeczy, które chcemy zrobić, są dla mieszkańców - mówi wójt Sylwia Gabryelska-Ritzka. Jednocześnie dziwi się radnym, którzy wstrzymali uchwalenie bonu żłobkowego w gminie.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Słyszałem, że ma pani do rozwiązania — razem ze swoim zastępcą, Szymonem Musiołem – coś w rodzaju hydrozagadki. Gmina zleciła w poprzedniej kadencji przeprowadzenie kosztownego audytu, który chyba niewiele dał.

- Tak, audyt kosztował ponad 70 tys. zł, a nadal nic z niego nie wynika. Otrzymaliśmy tyle, ile spółki wodne z naszej gminy mogły nam dać w ramach bieżących spraw. Cała sprawa dotyczy hydrantów. Część hydrantów spełnia funkcje ochrony pożarowej, część ma znaczenie techniczne. Problem w tym, że nie wiemy, które hydranty są nam potrzebne ze względów bezpieczeństwa, ze względu na przepisy ochrony pożarowej. Hydranty wymagają modernizacji.

- Kto odpowiada za bezpieczeństwo pożarowe?

- Gmina. Tylko że gmina zazwyczaj nie jest właścicielem tych hydrantów. U nas nie jest tak, jak w Raciborzu, czy w Rybniku, gdzie działa spółka wodna, której właścicielem jest miasto i taki hydrant, należy do spółki, która należy do miasta. My mamy pięć spółek wodnych, które należą do mieszkańców.

- W tej sytuacji pewnie trudno o konkretne i szybkie decyzje.

- To dotyczy wszystkich tematów związanych z wodą. Za każdym razem, jak ktoś chce się dołączyć do sieci, jak trzeba wybudować sieć, to jest problem, kto to ma zrobić. Spółka nie chce za to płacić, bo de facto musieliby za to zapłacić mieszkańcy. Wtedy zainteresowani idą do gminy. Gmina odpowiada im, że za wodę odpowiadają spółki. I tak zazwyczaj trwa to jakieś dwa – trzy lata. To jest ogromny problem, bo współwłaścicielami tych spółek niejednokrotnie są już spadkobiercy tych osób, które je tworzyły.

- Co zrobicie z tymi hydrantami?

- Przede wszystkim trzeba podpisać ze spółkami umowy o zabezpieczeniu pożarowym, bo takich umów – jak się okazało – nikt nigdy nie zawarł. Kolejny problem jest taki, że te spółki mieszkańców nie mogą działać tak jak przedsiębiorstwa, tzn. że one nie mogą gromadzić majątku, który później wydadzą na inwestycje, np. na wymianę hydrantów. Zgodnie z przepisami one mają się bilansować na zero.

- No dobrze, ale ktoś musi ustalić, ile tych hydrantów przeciwpożarowych powinno być, a dopiero następną kwestią będzie dogadanie się ze spółką, kto zapłaci za remont – czy gmina, czy spółka. Strażacy powinni wiedzieć, gdzie takie hydranty przeciwpożarowe powinny się znajdować.

- Rozmawiałam już z panem komendantem Dykiem w tej sprawie. On również widział te dokumenty i wie, że ten problem trzeba rozwiązać. Ustalimy wspólną linię, jak to będziemy sprawdzać. Podzielimy to zadanie na etapy i będziemy działać.

- Sporo tych trudnych tematów jak na początek rządów w małej gminie. Trzeba podejmować niełatwe decyzje. Taką decyzją pewnie była też ta dotycząca zaciągnięcia kredytu na rzecz gminy. Prawie cztery miliony złotych, z czego większość pójdzie na sfinansowanie deficytu w tegorocznym budżecie gminy.

- Pożyczka była już zaplanowana w budżecie. Trzeba było ją zaciągnąć, żeby spiąć budżet. Niestety, gmina jest już dość znacznie zadłużona i to powoduje, że kolejne budżety będziemy musieli konstruować bardzo skrupulatnie. Umówiłam się z panią skarbnik, że 1 września zaczniemy prace nad konstruowaniem przyszłorocznego budżetu. Kierownicy jednostek mają w tym roku dużo szybciej niż w latach poprzednich określić zapotrzebowanie na przyszły rok. Poprosiłam również, żeby określili, które rzeczy są naprawdę niezbędne, które są ważne, a które mogą poczekać. Taki triaż budżetowy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Musimy jakoś z tego wybrnąć. Tym bardziej że zadań pilnych jest bardzo dużo – od wody, przez drogi, po kanalizację.

- Kanalizacja to jedno z większych wyzwań, z którym mierzą się samorządy. Szczególnie wymagające jest to dla gmin wiejskich, które mają rozległy obszar, ale niewiele środków finansowych.

- Czekamy na wytyczne z Krajowego Planu Odbudowy. Liczymy, że dzięki tym środkom uda nam się rozbudować kanalizację w gminie. Na dobrą sprawę prawie kanalizację mają Lyski, Raszczyce i w większości Sumina.

- To mało jak na dziesięć miejscowości.

- Tak, a te prace nie są łatwe. Nie wszystkie wodociągi w gminie są naniesione na mapy. Mamy takie sytuacje, że mamy zaznaczone miejsce, w którym woda wchodzi do gminy, mamy miejsce, w którym wychodzi, ale nie znamy przebiegu, bo 20 lat temu, gdy budowano wodociąg, nikt nie naniósł go na mapę.

- Jak już jesteśmy przy wodzie. Część mieszkańców Suminy, która korzysta z wodociągu PKP, od lat chce się przyłączyć do sieci gminnej. Mają dużo wyższe rachunki za wodę niż reszta mieszkańców.

- Znamy ten problem. To dotyczy dziesięciu lokali mieszkalnych. Rozmowy ze spółkami kolejowymi nie są łatwe. Gmina przez rok próbowała ustalić, gdzie można wybudować reduktor ciśnienia i to się nie udało. Spółki kolejowe nie wskazały takiego miejsca i w końcu gmina zbudowała go na własnym terenie. Wcześniej gmina zbudowała też 700 metrów rurociągu. Przed nami powrót do rozmów z PKP, co dalej w tej sprawie. Czy PKP będzie kupować wodę od nas i swoimi rurami dostarczać ją mieszkańcom, czy przekaże nam swój rurociąg. Takie rozwiązanie zrodziłoby kolejny problem, bo ten rurociąg kolejowy jest najstarszym rurociągiem w gminie i wymagałby remontu. Trudno na tym etapie powiedzieć, w którą stronę te rozmowy pójdą.

- Sprawy bieżące są bardzo absorbujące, ale spróbujmy też wyjść trochę w przyszłość. Jaki ma pani pomysł na gminę Lyski pod takim względem gospodarczym? Obecnie macie jednego dużego pracodawcę na terenie gminy, a reszta mieszkańców dojeżdża do pracy w Raciborzu, Rybniku i Rydułtowach.

- Gdy roznosiłam ulotki w czasie kampanii wyborczej, często słyszałam od mieszkańców: "Niech pani tylko pamięta, że my nie chcemy tu żadnych stref ekonomicznych. Myśmy po to się przeprowadzali na wieś, żeby w ciszy i spokoju mieszkać, a nie żeby nam tiry pod oknami jeździły". Mówię o tym, żeby pokazać, że ten temat jest bardzo złożony. Z jednej strony mieszkańcy cenią sobie ciszę i spokój, z drugiej strony każdy chce mieć pracę blisko miejsca zamieszkania. Jesteśmy tak położeni, że w 10 minut można dojechać do Raciborza, Rydułtów, czy Rybnika i większość mieszkańców jest do tego przyzwyczajona. Faktycznie mamy jednego dużego pracodawcę na terenie gminy, który być może będzie się jeszcze rozbudowywał, ale mamy też więcej mniejszych firm. Na uwagę zasługuje też jedno przedsiębiorstwo z branży IT, które już teraz zatrudnia około 40 osób. Działają w Raszczycach i rozwijają się m.in. dzięki wsparciu naszej Lokalnej Grupy Działania Lyskor. Kibicujemy im bardzo mocno. Dla nas większym problemem jest to, że mamy mieszkańców, którzy pracują w sąsiednich miejscowościach i tam nadal są zameldowani, więc podatki od nich nie wpływają do naszego budżetu.

- Rozumiem, że mieszkańcy chcą mieć spokój. Z drugiej strony, stawka podatku od nieruchomości dla przedsiębiorstw jest o wiele wyższa niż od nieruchomości mieszkalnych i jest to ważne źródło dochodów gminy.

- Tak, mamy pięć szkół, dziewięć przedszkoli, dziewięć straży pożarnych. Mieszkańcy chcą mieć wszystko blisko siebie, ale utrzymanie tej infrastruktury kosztuje.

- Jak można zachęcić niezameldowanych mieszkańców, żeby to zrobili?

- Będziemy się zastanawiać, jak to propagować. Ja proszę o to mieszkańców za każdym razem, gdy z kolei oni sami proszą o remont drogi, czy załatwienie innej sprawy. Mówię im: "Proszę, zameldujcie się, bo my dzięki temu możemy te drogi remontować, utrzymać przedszkole, zrobić oświetlenie i tak dalej". Trzeba ludziom o tym mówić, trzeba ich po prostu uświadamiać. Robimy to również poprzez konkursy, kierowane tylko do mieszkańców. Chcemy, żeby ludzie poczuli się związani z nami, żeby zaczęli się integrować. Żeby poczuli, że to jest ich miejscowość, że to jest ich gmina.

- Jest pani wójtem od prawie trzech miesięcy...

- Od dwóch miesięcy i tygodnia.

- Liczy to pani?

- Dużo przeszłam przez ten czas.

- Czy ma pani w sobie jeszcze ten entuzjazm, z którym szła pani do wyborów? Przeświadczenie, że to była dobra decyzja?

- Ja jestem "zadaniowcem". W trudnej sytuacji, takiej jak klęska, staram się odłączyć emocje i wykonać zadanie za zadaniem, aż do wyjścia z tej sytuacji. Tak robiłam przez całe życie i tak robię nadal. Jeśli jakiś problem jest za duży, to dzielę go na mniejsze zagadnienia. Staram się dobrać ludzi, którzy się na tym znają, pomogą mi, ustrzegą mnie przed błędami. Staram się też słuchać ludzi, którzy mnie krytykują.

- Wsłuchiwanie się w krytykę nie jest proste.

- Moja mama zawsze mi powtarzała (była dyrektorem bardzo dużej szkoły), że jak się słucha tylko pochlebców, to się popełnia błędy i samemu się za nie płaci. Jak słuchasz też tych, którzy zwracają ci uwagę, to oni ustrzegą cię przed błędami, za które tylko ty będziesz płacić. Uwaga, że coś robisz źle, może cię po prostu uratować, więc warto słuchać również krytyków, a nie tylko tych, którzy klepią cię po ramieniu.


Sylwia Gabryelska-Ritzka - urodzona w Bielawie na Dolnym Śląsku, absolwentka Liceum Ogólnokształcącego w Strzelinie oraz Uniwersytetu Wrocławskiego (politologia). Przez lata związana z sektorem prywatnym, Radna Gminy Lyski w kadencji 2018 - 2024, od 2024 roku Wójt Gminy Lyski.

Ludzie:

Sylwia Gabryelska-Ritzka

Sylwia Gabryelska-Ritzka

Wójt Gminy Lyski