Dramatyczna opowieść o Kubusiu. Trwa walka o życie jamnika z Bojanowa
W serwisie ratujemyzwierzaki.pl trwa zbiórka środków na wsparcie Kubusia, jamnika z Bojanowa, który stał się przedmiotem kontrowersji pomiędzy organizacją OTOZ Animals Racibórz a Urzędem Miejskim w Krzanowicach. Do osiągnięcia celu brakuje jeszcze 720 złotych. - Prosimy o dużo empatii i dużo pieniążków na leki - błagają wolontariusze.
Kontrowersje wokół losów Kubusia
- Kubuś! To ten kawaler na zdjęciu. Kawaler, który przeszedł w swoim życiu bardzo wiele - tak OTOZ Animals Racibórz, czyli organizacja pomagająca zwierzętom w potrzebie anonsuje zbiórkę na rzecz zwierzęcia. Celem akcji jest 3000 zł. Dotąd zebrano 2 280 zł, czyli 76 proc.
Zwierzę stało się kością niezgody pomiędzy raciborską organizacją a Urzędem Miejskim w Krzanowicach. Piesek przebywał u mieszkańców tej gminy. - Kubuś 2 razy był zabierany od właścicieli przez nasze inspektorki. Raz trafił do hoteliku, ale bez wykonania badań i sprawdzenia jego stanu zdrowia karygodną decyzją gminy (przed skąpstwo gminy) wrócił do swoich pseudo właścicieli w te same warunki. A to miejsce życia Kubusia od urodzenia przez 6 kolejnych lat! Buda i łańcuch... - przypomniano w opisie zbiórki.
Urząd Miejski w Krzanowicach informacje podawane przez wolontariuszy nazwał nieprawdziwymi. Urzędnicy potwierdzili, że doszło do takiej interwencji, ale ta miała miejsce w trakcie burzy i opadów deszczu, więc, jak stwierdzono, zwierzęta były wystraszone, przemoknięte i ogólnie zestresowane obecnością dużej liczby nieznanych im osób.
- Została podjęta decyzja przez przedstawicieli OTOZ o odebraniu interwencyjnym zwierząt. Gmina udzieliła pełnego wsparcia poprzez zorganizowane miejsca dla ich czasowego pobytu. Psy zostały odebrane i przewiezione do ośrodka. Już tego samego dnia otrzymaliśmy wstępną informację, że zdaniem pracowników ośrodka stan ogólny piesków jest dobry i nie można dostrzec śladów znęcania się nad nimi. Aby potwierdzić faktyczny stan zdrowia czworonogów, zostały one poddane specjalistycznemu badaniu przez lekarza weterynarii. Wynik badania potwierdził ogólny dobry stan zdrowia, prawidłową wagę jak i brak śladów jakiegokolwiek maltretowania czy też znęcania się nad nimi - czytamy w urzędniczym wpisie.
Dodano, że urzędnicy ustalili faktycznych właścicieli, którzy zostali rozpytani co do zaistniałej sytuacji jak i wydane im zostały zalecenia co do obowiązków, jakie ciążą na każdym właścicielu zwierząt domowych. - W związku z brakiem bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia zwierząt czworonogi trafiły z powrotem do właścicieli. O ich dalszych losach zdecyduje zapewne Sąd, jako że w interwencji uczestniczyła każdorazowo Policja - oświadczyli przedstawiciele Urzędu Miejskiego w Krzanowicach w mediach społecznościowych, argumentując, że kwestie odbioru interwencyjnego zwierząt w sytuacji znęcania się nad nimi bądź też zagrożeniu ich życia lub zdrowia reguluje ustawa o ochronie zwierząt.
Chwilę później przedstawiciele OTOZ Animals Racibórz odnosząc się do urzędniczego wpisu, stwierdzili, że kiedy przyjechali na miejsce, było upalnie, zaś psy nie miały w miskach wody. Pogoda, jak zrelacjonowali, zepsuła się w trakcie czekania na urzędników. - Wspólnie podjęliśmy decyzję odbioru psów, ponieważ to nie pierwsze psy z tej posesji, które wymagały odbioru. To raczej o czymś świadczy. Zgłoszenia napływają w dalszym ciągu! - napisano. 12 września raciborska organizacja poinformowała, że zwierzę zostało odebrane właścicielom, zarzucając krzanowickim urzędnikom, że skazali psa na dłuższe cierpienie.
Dramatyczne fakty o stanie zdrowia Kubusia
- Kiedy Kubuś wreszcie (po wielu przepychankach) trafił do nas i obejrzał go weterynarz, załamał nad nim ręce! Otarcia naskórka większości ciała, zrogowaciały naskórek, wyłysiała głowa, ogon, szyja, resztki sierści twarde jak szczotka druciana, nad wyraz wzdęty i bolesny brzuch, problemy z utrzymaniem się na nogach, ospałość i zaćma jednego oka. Cała skóra śmierdziała łojem. A to był dopiero początek diagnostyki... - pisze OTOZ Animals Racibórz w opisie zbiórki.
Wolontariusze relacjonują, że „po wykonaniu wielu badań krwi, moczu, EKG i USG okazało się, że Kubuś jest odwodniony, cierpi na chorobę tarczycy i z pewnością ma chorą wątrobę. Jego cholesterol i poziom kortyzolu nie mieścił się w normach badania! Po odrobaczeniu wyszły z niego obleńce i wiele odcinków tasiemca. Pierwszy raz widzieliśmy coś takiego!”
Później okazało się, że zwierzę cierpi na chorobę Cushinga, która rozregulowuje działanie wszystkich organów wewnętrznych. - Postęp tej choroby jest tak duży, że jeszcze kilka miesięcy, a tego uroczego jamniczka nie byłoby już wśród żywych - oświadczyli wolontariusze.
- Ale Kubuś może żyć - dodają. Leczenie i specjalistyczna karma wymagają jednak sporych nakładów finansowych. Miesięczny łączny koszt, jak wyliczają wolontariusze, to około 450 złotych. W serwisie ratujemyzwierzaki.pl ogłosili zbiórkę, aby pomóc zwierzęciu, wcześniej podobną akcję zorganizowali także inni ludzie dobrej woli. - Błagamy, pomóżcie Kubusiowi żyć w miarę normalnych warunkach i być leczonym, a nie powolutku umierać w bólu z powodu braku leków! Prosimy o dużo empatii i dużo pieniążków na leki dla Kubusia! - zaapelowano. Zbiórka znajduje się TUTAJ.
Komentarze
8 komentarzy
Z Gminą Krzanowice odnośnie zwierząt dogadać się nie można. Kiedy zgłosiłam kilkukrotnie, że kocą się wolno żyjące kotki zostałam odprawiana z kwitkiem i słowami "niech je Pani zostawi, zmężnieją to same pójdą a do schroniska nie ma co z nimi jechać, bo oni biorą koty a po czasie wypuszczają je w miejscu złapania". Mówiła to osoba zajmująca się zwierzętami w tej gminie, wstyd!
Trudno wierzyć urzędnikom, ale jeszcze trudniej OTOZ Racibórz…
Wlasciciele powinni za wszystko zaplacic i dozywotni zakaz posiadania zwierzat!
To pokazuje całą grozę sytuacji, ten człowiek, Burmistrz Andrzej Strzedulla ma pieniądze, żeby dofinansować PWiK kwotą ponad pół mln złoty, a nie ma kilkaset złotych na ratowanie, tego zwierzaka.
Pan Burmistrz Andrzej Strzedulla jak zwykle mija się z prawda, robił to wczoraj, robi to dzisiaj, będzie to robił jutro. Ludzie z Krzanowic, obudźcie się w końcu i podziękujcie mu w najbliższych wyborach. Wstyd na na caly Powiat Raciborski, ze Burmistrz który zarabia 15 000 tyś zł na miesiąc nie jest w stanie zająć się jednym, biednym pieskiem.
Otoz Animals Racibórz dziękuje za pomoc!
Te władze trzeba wymienić na wiosnę. Tam pracują urzędasy a nie ludzie. Wstyd na cały powiat
własciciela na łańcuch i przykuć do ławki w rynku.. co za s...wiel!!!