Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

04.04.2023 09:14 | 0 komentarzy | red

– Dziecko się zmienia zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Rodzic musi za tym nadążyć. Gdyby ktoś spojrzał z boku, mógłby pomyśleć, że podczas wizyty siedzimy na dywanie i się bawimy – mówi psychoterapeutka dzieci i młodzieży z Fundacji Nasze Dzieci, Anna Dziwoki.

Niech dziecko wie, że rodzic jest dla niego
Anna Dziwoki to psychoterapeutka dzieci i młodzieży przyjmująca w Medycznym Centrum Promocji i Ochrony Życia „Życie ma sens” w Raciborzu na ul. Długiej 3-5.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Z jakimi problemami najczęściej trafiają do pani rodzice ze swoimi dziećmi?

– Młodzież, już w wieku 10-11 lat, często zgłasza się z powodu problemów emocjonalnych, trudności w relacjach z rówieśnikami, ale też tych z rodzicami i najbliższymi osobami. Podstawowym źródłem tych trudności jest to, że w domu nie zostały zbudowane prawidłowe relacje, nie ma fundamentów, i w efekcie dzieci mają trudności w nawiązywaniu relacji rówieśniczych.

– Jak rodzice mają budować te relacje ze swoim dzieckiem, żeby było dobrze?

– Bycie, słuchanie i podążanie za nim. To są takie podstawy. Trzeba być czujnym, aby czegoś nie przeoczyć, ale też nie wyolbrzymiać. Dziecko ma czuć, że jesteśmy obok. Jak w rodzinie pojawia się dziecko, jest bardzo zależne od opiekuna w każdej sferze, ale na różnych etapach rozwojowych ta zależność też ulega zmianom. Rodzic musi podążać za dzieckiem i jego potrzebami w taki sposób, aby dać mu wolność w odkrywaniu własnego świata. Rodzice nie powinni tego ograniczać ani tłumić w swoich dzieciach, muszą rozmawiać z nimi o emocjach.

– Jeśli dziecko w domu nie nauczy się budowania więzi, później ma problemy z nawiązywaniem też innych relacji. Jaki się to objawia?

– Głównie problemy dotyczą nawiązywania i budowania relacji. To nie jest jedyny wyznacznik, ale często te dzieci są wycofane, unikają kontaktu, mają problemy z wchodzeniem w grupę rówieśniczą czy jakąkolwiek grupę polegającą na budowaniu więzi. Nie mają fundamentów i nie wiedzą, że wspólnie można zbudować coś fajnego i wartościowego.

– Co sprawia, że rodzice decydują się na wizytę u specjalisty ze swoim dzieckiem?

– Powody są różne. Czasem jest tak, że szkoła wysyła rodzinę do specjalisty, bo dziecko jest zamknięte, unika kontaktów lub odwrotnie, jest nadpobudliwe czy agresywne. Rodzice zgłaszają się też wtedy, gdy dziecko sprawia problemy w domu lub się samookalecza, ma myśli samobójcze i zamyka się na jakikolwiek kontakt. Rodziców często niepokoi też to, kiedy dziecko się izoluje, a to jest naturalny etap rozwoju człowieka. Trzeba być jednocześnie ostrożnym i czujnym, gdyż w pewnym momencie separowanie się dziecka jest czymś zupełnie normalnym. Pozwólmy mu się oddalić, ale bądźmy w pobliżu, niech wie, że jesteśmy dla niego.

– Mówi się, że to dziecko przyprowadza rodziców na terapię. Widzi to pani w gabinecie?

– Tak, często się zdarza, że zachowanie dziecka jest objawem problemów małżeńskich. To, co dzieje się w domu wśród małżonków, na nie wpływa. Zwykle odbywają się 2-3 wizyty u mnie, a później wdrażamy terapię rodzinną lub wysyłam rodziców do terapeuty par, na terapie indywidualne lub uzależnień. Wtedy bardzo ważna jest współpraca. Zdarza się, że jeśli zajmujemy się rodzicami, oni próbują się wycofywać. Takie sytuacje wymagają ode mnie ostrożności i delikatności, żeby nie stracić dziecka z terapii.

– Na czym polega terapia dzieci?

– Gdyby ktoś spojrzał z boku, mógłby pomyśleć, że siedzimy na dywanie i się bawimy. Mam w terapii już nawet dwuletnie dzieci i w takich przypadkach odbywa się ona właśnie przez zabawę. Rodzice również uczestniczą w tych spotkaniach. Korzystam z takich metod jak zabawa, ruch, modelowanie różnych zachowań, wtedy rodzice są bardziej zaangażowani. Zawsze podkreślam, że oni są bardzo ważnym elementem procesu terapeutycznego. Nawet jeśli rodzice czekają na dziecko na korytarzu i nie biorą udziału w wizycie, zawsze dostają ode mnie informację zwrotną.

– Co robić, aby uniknąć problemów, z którymi spotyka sią pani w swoim gabinecie?

– Praca nad zbudowaniem więzi z dzieckiem to podstawa. Niektórych problemów nie uda się uniknąć, ale na pewno można je zminimalizować. Dobra więź, bycie przy dziecku w bezpiecznym dystansie, podążanie za nim, danie mu swobody, ale z jednoczesnym okazywaniem wsparcia. Uzyskanie takiej harmonii jest bardzo trudne, ale warto do tego dążyć. Uważność to wisienka na torcie bycia rodzicem.

– Co oznacza bycie uważnym na dziecko?

– To bycie przy dziecku, nieograniczanie go, słuchanie, towarzyszenie mu na tyle, na ile ono na to pozwala i na ile jest to dla niego dobre. Nie można rozpocząć wychowywania dziecka wtedy, gdy ono już jest nastolatkiem. To o wiele za późno. Wychowanie zaczyna się od noworodka, od pierwszych dni, od dotyku, przytulenia, tonu głosu, od pierwszych bodźców, które dajemy dziecku. Uczymy swoje dzieci wyrażania emocji, mówienia o uczuciach. Dziecko rośnie i czasem zaczyna sprawiać nam różne problemy, ale my też w tę relację wnosimy swoje trudności i czasem obciążamy nimi dziecko, a ono nie musi umieć tego dźwigać.

Rozmawiała Agata Paszek

Materiał informacyjny partnera