Solidarność w Raciborzu. Film Szczypińskiego, pomysł Polowego
6 godzin serialu w 13 odcinkach oraz dwugodzinny film - dokument Adriana Szczypińskiego o działaczach raciborskiej Solidarności przywołał wydarzenia z lat 80. - Jesteśmy winni udokumentować to, co było przed nami - mówił prezydent miasta Dariusz Polowy, który zlecił wykonanie filmu, a opiekę nad nim powierzył Teresie Frencel. Premiera odbyła się w RCK 11 grudnia.
Materiał wideo:
- Koniec wieńczy dzieło. Samo dzieło jest udokumentowaniem tego, co jesteśmy winni tym, którzy byli przed nami. W 1980 roku coś się zaczęło, a my korzystamy z tego owoców. Rozmawiałem tu dziś z uczestnikami tamtych wydarzeń i powiedziałem, że to dzięki nim, my teraz już nie musimy - stwierdził D. Polowy.
Prezydent zauważył, że na seans przyszli ludzie, których nie było jeszcze na świecie, gdy rozgrywały się wydarzenia pokazane w filmie. - Nie pamiętają, nie mają świadomości, jak wtedy było. A to był czas, że sufit był bardzo nisko, a człowiek miał poczucie, że do jego rąk, do nóg ma przywiązane sznurki i w każdej chwili ktoś mógł za te sznurki pociągnąć, a wtedy człowiek upadał: tracił pracę, mieszkanie, rodzinę, a nawet życie. Doświadczano tego w zakładach pracy, gdzie był obowiązkowy pochód na 1 Maja, udział na akademii z okazji rewolucji październikowej, gdzie trzeba było przynależeć do organizacji. A wszystko to w atmosferze strachu, beznadziejności. W takiej atmosferze byli ci, co są z nami. Oni byli pierwszymi kamieniami, które ruszyły tą lawiną - podkreślił D. Polowy.
Włodarz uznał, że warto spotkać się z częścią tych raciborzan, którzy 41 lat temu tworzyli Solidarność w Raciborzu. Ci, co przyszli na takie spotkanie spędzili ze sobą prawie 4 godziny na rozmowie. - Okazało się wtedy, że nie mamy takiego raciborskiego Tacyta, który opisałby tę historię, a ona umyka, odchodzi. Wielu już nie znalazło się w tym filmie, nie zdążyło, odeszło. Wpadliśmy wtedy na pomysł nakręcenia filmu dokumentalnego. Tylko musiał być ktoś, kto tych ludzi zgromadzi. Ja lekko pchnąłem ten wózeczek, żeby ten film powstał, ale gdyby nie pani Teresa Frencel, to nie byłoby szans, żebyśmy go dziś oglądali. Jej determinacja, wysiłek. Kto ją zna, ten wie, jak pracuje - zaznaczył Dariusz Polowy.
Teresa Frencel przyznała, że jako długoletnia przewodnicząca oświatowej Solidarności była tak pochłonięta swoją pracą, że dopiero jak przyszła na zaproszenie z okazji 40-lecia związku i wysłuchała zwierzeń oraz opowiadań ówczesnych działaczy, stwierdziła, że trzeba to udokumentować, zapisać to w kartach historii. - Rozmawiałam z uczniami i oni nie znali tej przeszłości. Gdy mówiłam o strajkach Solidarności, to pytali mnie o Racibórz. Bo nic o tym nie było wiadomo ze szkoły - zauważyła Frencel. Jej zdaniem bez prezydenta Polowego nie byłoby tego filmu. - W imieniu wszystkich ludzi Solidarności serdecznie dziękuję - podkreśliła.
Frencel dziękowała wszystkim uczestnikom filmu - świadkom tamtych czasów. - Im się to należy, oni podzielili się swymi doświadczeniami. Widać było ich emocje. Z ogromną przyjemnością przychodziłam na te nagrania. Za te przeżycia im dziękuję. Mam nadzieję, że my coś rozpoczęliśmy. Może zachęcimy do wspomnień pozostałych, zwłaszcza tych, którzy odmówili udziału w filmie - stwierdziła T. Frencel. Miała na myśli m.in. Andrzeja Markowiaka. Tak zaczyna się film Szczypińskiego - od wyjaśnienia pani Teresy, dlaczego nie ma w nim najbardziej znanego z działaczy raciborskiej Solidarności, późniejszego prezydenta miasta i posła PO.
Adrian Szczypiński powiedział, że na początku mowa była tylko o serialu. - W planach nie było filmu, bo ta formuła nie pozwoliłaby ująć wszystkich wspomnień, to przecież kilkanaście osób i dwugodzinny film nie wystarczy. Powstało 16 godzin nagrań, z czego w serialu znalazło się 6. Gdy serial był ukończony, pani Teresa stwierdziła, że film też musi być. Bo serial nie wszystkich przyciągnie, a film bardziej. Miała rację. Film gwarantuje inną temperaturę wrażeń, inną jakość emocjonalną - powiedział A. Szczypiński.
- Jeśli zdarzy się, że ktoś się ośmieli, albo pani Teresa jeszcze kogoś namówi i zbierze się materiał na kolejny odcinek, to albo Miasto, albo ja osobiście sfinansuję takie projekt - zadeklarował w RCK włodarz Raciborza.
Komentarze
6 komentarzy
Niech dodadzą do tego filmu Racibórz przed 80 rokiem , piękne miasto , z dziesiątkami zakładów pracy , że o wspaniałych ludziach tworzących to miasto , nie wspomnę. To był prawdziwy Racibórz .Wszystko zniszczono.Ale historie opowiadają zwycięzcy.Tak było , jest i będzie.
To prawda że film jest spóźniony. Czy to wina władzy? Pamiętajmy, ża to film z podatków, dwuletni projekt, kosztował tyle co jakiś niemały festyn albo roczna dotacja dla klubu sportowego. Nikomu się nie chciało darmo parać namawianiem zgorzkniałych, rozczarowanych ludzi do zwierzeń. Symboliczny wydaje się tu brak Pana Markowiaka, który tak jak Polowy mógł wydać z kasy urzędu pieniądze na taki film w 2000 albo 2001 roku na 20 lecie Solidarności czy Stanu Wojennego. Ani nie wydał ani nie chciał wspominać. A wie chyba najwięcej z tych co się wypowiedzieli.
@Reten44 - nie bierz tego co bierzesz, bo ci szkodzi. Poprzednia władza w Raciborzu była po prostu normalna.
Ten film powinien być nakręcony 20 lat temu. Niestety poprzednia władza w mieście była powiązana z ustrojem z którym Solidarność walczyła.
Nie zgodzę się, jest dużo archiwalnych zdjęć, a te gadające głowy są świetnie zmonotowane, ogląda się z zapartym tchem, tyle, że na ekranie smartfona to nie do obejrzenia, to powinno się oglądać co najmniej na ekranie telewizora a najlepiej w kinie, tam jest przeżycie, a nie przewijanie.
Z całym szacunkiem dla autorów: to jest więcej podcast, niż solidny film. Po naszemu gadające głowy.