Radosław Ś. ucieszył się na widok żony. Kolejna rozprawa w sprawie zabójstwa policjanta Michała Kędzierskiego
26 października w Sądzie Okręgowym w Rybniku odbyła się czwarta rozprawa w sprawie zabójstwa Michała Kędzierskiego - policjanta z Raciborza, który zginął na służbie. Zeznawali kolejni świadkowie strzelaniny, którzy 4 maja znaleźli się w pobliżu.
Kolejni świadkowie zeznają w sprawie zabójstwa Michała Kędzierskiego. Prokuratura oskarża Radosława Ś. o zabójstwo, usiłowanie zabójstwa dwóch kolejnych policjantów, kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości, uprawę konopi niewłóknistych oraz posiadanie broni bez zezwolenia (pistolet Glock i automat Skorpion).
Wariat, który jechał pod prąd
Jeden ze świadków, którzy zeznawali podczas rozprawy 26 października, napotkał Radosława Ś. w drodze do Raciborza. - Około 7 rano w Trachach za Sośnicowicami jakaś pani skręcała w lewo na posesję. Pan przebrany za funkcjonariusza wyszedł z pojazdu i doskoczył do samochodu, w którym była ta kobieta. Pomachał rękami, wsiadł z powrotem do samochodu i po chwili mnie wyprzedził - powiedział mężczyzna.
Zachowanie "policjanta" wydało mu się podejrzane. Pojechał za nim. W trakcie podróży kilkakrotnie był świadkiem niebezpiecznych manewrów w jego wykonaniu. Na stacji paliw w Markowicach świadek kupił paliwo, a Radosław Ś. piwo. - Mijałem się z nim w drzwiach wejściowych. Dobrze mu się przyjrzałem. Było z nim coś nie tak. Miał rozbiegane oczy - zapamiętał.
Później świadek widział jeszcze, jak Radosław Ś. wysiadł z samochodu w trakcie postoju przed przejazdem kolejowym. Następnie wsiadł do auta, zjechał na lewy pas i wyprzedził kolumnę pojazdów stojących w korku. - Wtedy straciłem go z pola widzenia, bo ja stałem dalej w korku - dodał. Zaniepokojony mężczyzna skontaktował się z policją i opowiedział o tym, co widział.
Zatrzymać go, ten policjant jest nawalony!
Kolejnym świadek to kierownik stacji paliw w Raciborzu-Markowicach. Radosław Ś. kupił tam piwo rankiem 4 maja (jeszcze przed strzelaniną na ulicy Chełmońskiego w Raciborzu). Miał na sobie strój policjanta.
- Zadał mi pytanie, czy policjantowi nie wolno kupować alkoholu. Wolałam nie wszczynać awantury i powiedziałam, że można
- zeznała kierowniczka stacji benzynowej.
Kobieta zwróciła uwagę na dziwne zachowanie mężczyzny. Wedle jej słów był "poruszony", przestępował z nogi na nogę, odchodził i podchodził do stanowiska kasowego, popędzał kasjerkę, wcisnął się w kolejkę.
Kierowniczka stacji paliw zauważyła również, że "policjant" miał na nogach zwykłe adidasy, a nie buty policyjne. Poza tym nie przyjechał radiowozem. Pomyślała, że być może jest już po służbie.
- Jak tylko oskarżony wyszedł ze stacji, klienci, którzy byli na stacji, zaczęli wołać: zatrzymać go, ten policjant jest nawalony - dodała.
Był taki rozluźniony
Następny świadek napotkał Radosława Ś. w rejonie ulicy Stalmacha, placu Bohaterów Westerplatte i Bończyka w Raciborzu. Mężczyzna śpieszył się, bo wiózł dzieci do szkoły. Radosław Ś. wysiadł z samochodu, zatrzymał nadjeżdżający z naprzeciwka samochód i skierował go na ulicę Bończyka, następnie podszedł do pracownika zieleni miejskiej, który znajdował się w pobliżu. Po paru minutach wrócił.
- Nie kojarzę, żeby się chwiał czy zataczał, ale był taki rozluźniony, klepnął w plecy pracownika zieleni miejskiej. Wtedy ja już wiedziałem, że on na pewno nie jest policjantem. Cała sytuacja trwała może 2-3 minuty
- zeznał świadek.
Zanim mężczyzna odjechał, zobaczył jeszcze, że kierowca samochodu, którego wcześniej zatrzymał Radosław Ś. zatrzymał się, prawdopodobnie po to, żeby zadzwonić na policję.
Pochwalił się bronią
4 maja z Radosławem Ś. zetknęli się również pracownicy Przedsiębiorstwa Komunalnego w Raciborzu. Jeden z nich kosił trawę, a drugi zdmuchiwał resztki z chodnika. Radosław Ś. uchylił szybę w samochodzie i gestem zatrzymał pracownika koszące trawę. Następnie dał mu znak, by odjechał.
W pewnym momencie pracownik z dmuchawą również zauważył samochód osobowy, którym poruszał się Radosław Ś. Wysiadł z niego policjant, który próbował zatrzymać nadjeżdżający samochód. Policjant zawołał do pracownika zieleni miejskiej: No chodź tutaj!
- Nie wiedziałem, czy w pracy muszę mieć maskę. Myślałem, że o to chodzi. Pracowałem dalej. Potem on podszedł do mnie. Szczegółów rozmowy nie pamiętam... Chwalił się, pokazywał stopnie oficerskie. Powiedziałem, że to nie jest byle co. No i pochwalił się też bronią. Objął mnie, podprowadził mnie pod budynek, w takie jakby ustronne miejsce. Potem podciągnął bluzę - za paskiem spodni miał broń. Nie przyszło mi do głowy, że to nie jest policjant
- zeznał świadek.
Wstała do pracy wcześnie rano
Dla pani Alicji 4 maja zaczął się jak każdy inny dzień. Raciborzanka wstała wcześnie rano, bo pracę w Spółdzielni Mieszkaniowej Nowoczesna zaczynała o 5.30.
Około 8.00 usłyszała odgłos strzałów. - Zatrzymałam się, bo się wystraszyłam. Z góry ktoś krzyczał, chyba z czwartego piętra, żeby zadzwonić na policję - zeznała sprzątaczka w Sądzie Okręgowym w Rybniku 26 października.
Pracowniczka "Nowoczesnej" nie widziała dokładnie całej sytuacji, bo widok ograniczały krzaki. - Jak wyszłam z klatki, to już było dużo ludzi... Policja była, ogradzali już cały teren - dodała.
Pani Alicja nie zna Radosława Ś. Nie znała również Michała Kędzierskiego. - Po tym wszystkim dużo o nim mówili w Raciborzu, że to był wspaniały policjant - powiedziała przed sądem.
* * *
26 października Sąd Okręgowy w Rybniku zdecydował również o przedłużeniu środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu Radosława Ś.
Zobacz również: