Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

08.07.2020 16:41 | 30 komentarzy | kb

Jest księdzem, ale znacznie częściej można go zobaczyć w karetce pogotowia, jak pędzi na sygnale, aby ratować życie. Jest medykiem. Pomaga każdemu bez względu na to, czy poszkodowany jest osobą wierzącą, ateistą, homoseksualistą czy ojcem tradycyjnej rodziny. Naraża swoje zdrowie i życie dla każdego. Bez wyjątku.

Ksiądz na sygnale
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ksiądz Wojciech Grzesiak to znana postać w jastrzębskim środowisku. Mieszkańcy pamiętają go jako kapelana w szpitalu oraz pomysłodawcę misji medycznych do Paragwaju. Jest ratownikiem. Właśnie w medycynie odkrył powołanie pomocy, a nawet przejaw miłości bożej dla drugiego człowieka.

Był znany w mieście z głoszonych z pasją kazań. Ale nie tylko na mówieniu o Bogu się kończyło. Ksiądz Wojciech Grzesiak pracował najpierw, jako sanitariusz na oddziale intensywnej terapii medycznej, a następnie - już po specjalistycznych studiach – został ratownikiem. Wyprawiał się do odległych miejsc w dżungli Ameryki Południowej. Wraz z grupą pielęgniarek, pielęgniarzy i lekarzy niósł im ulgę w cierpieniach, organizował badania, konsultacje medyczne.

Teraz pracuje w jastrzębskim pogotowiu. Kiedy wraz z zespołem otrzymuje wezwanie, nie ma czasu na refleksję, czy jakieś zastanawianie się.

- Jedziemy wraz z całą ekipą, aby uratować człowieka, czy to wypadku drogowego, czy do nagłego pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta. Liczy się czas, sprawne działania, opanowanie, niemalże działanie metodyczne, na zimno. Od tego często zależy ludzkie życie - opowiada ks. Wojciech.

Zdarza się, że przyjeżdżając na miejsce, ratownicy muszą korzystać z asysty policyjnej. Nierzadko zdarza się, że poszkodowany jest agresywny, grozi ratownikom lub nawet usiłuje ich pobić.

- Takiej osobie też udzielamy pomocy, choć jest to trudne i niebezpieczne dla nas. Nie oceniamy wówczas żadnego człowieka, jest dla nas po prostu pacjentem, chociaż nieco niebezpiecznym - mówi ksiądz.

Obecnie w dobie koronawirusa zespoły ratowników niejednokrotnie wyjeżdżają do  osób zakażonych. Nie wahają się ani chwili. Można powiedzieć, że przecież to taki zawód. Czy jednak zawód, jak każdy inny?

Wojciech Grzesiak jest księdzem. Wcześniej pełnił posługę w Kościele Rzymskokatolickim - był kapelanem w jastrzębskim szpitalu. Na skutek zawiłości relacji międzyludzkich odszedł z Kościoła. Nie przestał jednak być kapłanem. Świeceń raz danych nie da się odwołać, unieważnić. Obecnie swoją posługę pełni w Katolickim Kościele Narodowym, kieruje parafią w Rybniku.

- W naszym Katolickim Kościele Narodowym, czyli po prostu katolickim księża nie sprawują swojej posługi w celu zarabiania pieniędzy. Ksiądz, jak każdy człowiek, pracuje i ma się z tego utrzymać. Często mamy żonę, dzieci, znamy problemy rodzinne z własnego doświadczenia. Ja wybrałem pracę, jako ratownik medyczny. Określiłbym siebie, jako współczujący profesjonalista. Mamy odpowiednią wiedzę jak i umiejętności dla służenia drugiemu człowiekowi nie tylko słowem, ale konkretnym, wymiernym czynem - mówi ksiądz proboszcz.

Chwila refleksji, modlitwy przychodzi po akcji, pracy, dyżurze. Wówczas jest czas na odreagowanie, rozmowę z Bogiem.

W niedzielę ksiądz, jak to ksiądz, odprawia mszę świętą, udziela sakramentów spowiedzi, komunii świętej. Jest wzywany do chorych, którzy dobiegają już końca swojego życia i potrzebują wsparcia kapłana.

- Zarówno, jako ratownik i jako ksiądz spotykam się ze sferą sacrum. Śmierć, której nie da się czasami przeciwdziałać, wprowadza nas w to, co duchowe. Wierzę, że wówczas ludzie są już po tej drugiej stronie rzeczywistości, obcują z Bogiem. Ja jako ratownik zrobiłem, co mogłem, aby zachować życie. Reszta jest poza naszymi ludzkimi możliwościami - dzieli się refleksją ks. Wojciech Grzesiak, ze śmiercią też trzeba się umieć pogodzić i to wcale nie w kategorii porażki medycznej.

Kim Wojciech Grzesiak jest bardziej: księdzem czy ratownikiem? Przekonuje, że jedno wypływa z drugiego, kapłaństwo jest ratowaniem ludzkich dusz, a ratownictwo - życia. Jedno i drugie powinno wypływać bardziej z poczucia misji i powołania. Czy może istnieć lepsze uzupełnienie?

Katarzyna Barczyńska-Łukasik