Lekarz z Jastrzębia wspomina misję w Gwatemali
- Warunki były ciężkie, temperatura dochodziła do prawie 40 stopni. Jednemu z nas nie udało się ustrzec przed dengą - wspomina Tomasz Pohaba, lekarz z Jastrzębia, który uczestniczył w misji w Gwatemali.
Kolejna z misji rozpoczęła się 16 października 2013 roku a skończyła 18 listopada. Tomasz Pohaba wspomina, jak lekarze pomagali ludności z okolic La Tinta.
- Przyjmowaliśmy pacjentów w niewielkim szpitalu, powstałym przed 2 laty przy materialnym wsparciu Mayaniquel. Nasz pobyt poprzedzony był kampanią informacyjną przez lokalne radio, ogłoszenia w kościołach i na ulicach o naszym przyjeździe, ale ze względu na "intymny" charakter jakiego dotyczyła nasza opieka medyczna, spotkaliśmy się na początku z dużą rezerwą i podejrzliwością ze strony pacjentów - wspomina Tomasz Pohaba, który jest lekarzem w trakcie specjalizacji z urologii, a ponadto jest także specjalistą anestezjologii i intensywnej terapii.
Lekarzom szybko udało się pokonać obawy lokalnej społeczności. Pojawiało się coraz więcej pacjentów. - Przez pierwsze 8 dni koncentrowaliśmy się na selekcji pacjentów pod kątem leczenia operacyjnego. Na bieżąco leczyliśmy także inne stany wymagające pilnej interwencji operacyjnej - mówi Pohaba.
- Przy współpracy z lekarzami z Kuby rozpoczęliśmy jeszcze intensywniejszą pracę, przyjmując między wykonywanymi operacjami po 40 pacjentów. Warunki były ciężkie, temperatura niejednokrotnie dochodziła do prawie 40 stopni, co przy 100-procentowej wilgotności, było bardzo dokuczliwe. Jednemu z nas nie udało się ustrzec przed denga, która oprócz malarii w tej okolicy często występuje i przebiega niejednokrotnie bardzo dramatycznie - wspomina lekarz.
Polacy musieli być niezwykle ostrożni, żeby nie marnować niewielkich zasobów. - Mieliśmy świadomość jak wielka na nas ciąży odpowiedzialność, brak możliwości zabezpieczenia w postaci krwi, skromnego wyposażenia w sprzęt, sali operacyjnej, dyscyplinował nas do wielkiej rozwagi podczas operacji. Nie raz po znieczuleniu pacjenta, myłem się do zabiegu, a w tym czasie pielęgniarka sprawowała opiekę anestezjologiczną - mówi Pohaba.
Warunki szpitala nie były idealne. Jak mówi Tomasz Pohaba, niejednokrotnie w szpitalu pojawiały się karaluchy i inne insekty - dwukrotnie większe niż w Polsce. - Wbrew naszym obawom, udało się nam ustrzec przed zakażeniami około operacyjnymi. Nie małym wyzwaniem było porozumienie się w języku Kekchi za pośrednictwem personelu szpitala, tłumaczono nam na hiszpański, angielski i w odwrotnym kierunku, a niejednokrotnie posiłkowaliśmy się rękoma i rysunkami - wspomina anestezjolog.
Uczestnicy misji są niezwykle zadowoleni ze swojej pracy. - Pomimo ciężkich warunków pracy, licznych chwil pełnych emocji na sali operacyjnej pobyt ten przyniósł nam wielką satysfakcję. Zdołaliśmy pomóc w licznych przypadkach onkologicznych i położniczych, gdzie takiej pomocy lokalna ludność była pozbawiona - podsumowuje Tomasz Pohaba.
Komentarze
12 komentarzy
Pacjentka chwali Pielorza, a ja pamiętam, że kiedy chorował mój ojciec to jedyny, któremu nie musiałem dawać koperty.
wydaje mi się, że w Polsce u nas brakuje lekarzy i my rodacy czekamy miesiącami i latami w kolejkach, a nasi lekarze jadą do dżungli
misja i przygoda, przyślę wam kartkę z ... Gwatemali!
A ja pamiętam jak w szpitalnym korytarzu, przy dyżurce lekarzy zwijałam się na kolanach z bólu, a pan doktor przeszedł obojętnie, rozmawiając przez telefon i zamknął się w dyżurce lekarskiej , dzięki Bogu z pomocą i troską zjawił się doktor Pielorz
Można leczyć bez koperty?
Super że są tacy ludzie, ale po co od razu się tym chwalić?!
Szacunek dla Pana za poświęcenie!
\"A kto zorganizował tę misję\", \"Co w tym interesującego\" - Ludzie skończcie z tym cholernym marudzeniem i narzekaniem!
I co w tym takiego interesującego ? dajcie mi szanse to sam chętnie pojade do Gwatemali leczyc ludzi
to jest lekarz, a nie jak u nas w przychodniach przychodzisz i lekarz się pyta co pan chce ode mnie, albo jak nie chce pan/pani zwolnienia to w jakim celu przychodzisz? już lekarz w szoku jak ktoś przychodzi się porostu wyleczyć
A kto w ogóle zorganizował tą misję, bo informacji brak...
Wielki Szacunek i uznanie dla tego Pana !