Powstrzymać "ruski mir". Co trzeba wiedzieć o Ukrainie i szalonym planie Putina [WYWIAD]
- Ukraińcy to naród mocno zdeterminowany w walce o wolność. Być może nawet nie do końca świadomy, że teraz dzieją się w jego ojczyźnie rzeczy, z których jako obywatele będą kiedyś bardzo dumni - mówi dr hab. Michał Wawrzonek, ukrainista, pracownik naukowy Collegium Ignatianum w Krakowie, tłumacz przysięgły, chrzanowianin w rozmowie z Alicją Molendą.
- O co chodzi w tej wojnie?
- Na początku wydawało mi się, że po aneksji części terytorium Ukrainy przez Rosję w 2014 r,. chodzić może o zabezpieczenie interesów oligarchów i na przykład "separatystów" handlujących w Donbasie węglem i antracytem. Tymczasem rozwój wypadków pokazuje, że tu bardziej chodzi o chore ambicje Putina i o "ruski mir". Najkrócej określić go można jako uporządkowanie świata według koncepcji rosyjskiej. Jej fundamentem jest język rosyjski. Wszyscy, którzy mówią po rosyjsku, są częścią "ruskiego miru". Ten porządek budowany jest od czasu zajęcia przez Rosję Krymu. Wpisuje się w niego powstanie samozwańczych, separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej.
Wedle rosyjskiej propagandy Ukraińcy i Rosjanie to ten sam naród, a Rosja to starszy brat Ukrainy. "Ruski mir" ratuje teraz rzekomo rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy. Ta koncepcja potrzebuje nie tylko Krymu i Donbasu, ale też zdobycia mówiącego przynajmniej jeszcze do niedawna, w większości po rosyjsku Kijowa, w którym odbył się chrzest Rusi. "Ruskiemu mirowi" przydałaby się i Białoruś. Im więcej ludzi w samej Rosji i na tych terytoriach pozostaje biernych, tym dla twórców "ruskiego miru" lepiej.
Ten putinowski cel nie napawa optymizmem w myśleniu o jak najszybszym rozwiązaniu trwającego konfliktu zbrojnego. W tej wojnie ewidentne nie chodzi o cele merkantylne, ale o realizację pewnej idee fixe Władimira Putina. To znaczy, że Ukraińcy, my Polacy i generalnie Zachód mielibyśmy się dostosować do tego jak nas i naszą przyszłość postrzega starzejący się rosyjski satrapa, jego otoczenie i zapewne jakaś część zindoktrynowanych Rosjan. Putin ma 70 lat i ambicje przywrócenia Rosji z czasów Piotra I. To chciałby po sobie zostawić. A pamiętajmy, że za Piotra Wielkiego Ukraina była podzielona wzdłuż Dniepru.
- To jest teraz realne?
- Raczej nie, bo Rosja na szczęście nie wyciąga właściwych wniosków z sytuacji. Nie bierze np. pod uwagę, że po 2014 r., czyli po zajęciu Donbasu, Ukraińcy się zmobilizowali i utworzyli armię, która liczy 250 000 żołnierzy, a 1 mln może szybko zmobilizować. Wśród tego miliona rezerwistów, ok. 400 tys. ludzi ma doświadczenie bojowe. To są ludzie, którzy brali udział w walkach w Donbasie w latach 2014-22.
- Kremlowska propaganda nazywa ludzi walczących o niepodległość Ukrainy nacjonalistami. Powtarzają to często niektórzy polscy internauci w komentarzach przypominając przy okazji bandy UPA czy banderowców.
- Myślę, że współczesny nacjonalizm ukraiński nie jest ani gorszy, ani lepszy od polskiego. Nacjonalistyczne bandy UPA czy banderowcy działający w czasach, gdy Ukraina nie była niepodległym państwem, to prosty zestaw skojarzeń i stereotypów powielanych i rozsyłanych przez ruskich trolli i powtarzana przez tzw. "pożytecznych idiotów". Współczesna, niezależna Ukraina, dopiero tworzy panteon swoich bohaterów narodowych wywodzących się z czasów Euromajdanu, na którym zginęło 99 uczestników obywatelskiego protestu. Dla Polaków to postaci kompletnie nieznane. A jeśli pojawi się w przestrzeni publicznej symbolika związana z UPA i Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów, to nie są to gesty antypolskie. To oczywiście nie znaczy, że my Polacy nie mamy prawa do swoich skojarzeń i własnych odczuć związanych z tymi symbolami.
- Przypomnijmy, co to był Euromajdan?
- Bezpośrednią przyczyną powstania tego buntu był fakt, że skorumpowane i prorosyjskie władze Ukrainy na czele z ówczesnym prezydentem Wiktorem Janukowyczem, odmówiły podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Unii gospodarczej z Ukrainą chciała natomiast Rosja, która w odwecie za Euromajdan w 2014 r. zajęła Krym i wznieciła wojnę w Donbasie. Bohaterowie Euromajdanu (tzw. niebiańska sotnia) to byli młodzi ludzie, którzy zginęli w trakcie demonstracji. Takich bohaterów chce mieć współczesna Ukraina. To nie byli nacjonaliści, ale patrioci.