Listonoszka przez lata okradała seniorów. Mogli stracić nawet milion złotych
TEKST AKTUALIZOWANY
Pokrzywdzeni mieszkańcy Raszczyc i Żytnej stracili dorobek życia. Ile dokładnie? Nie wiadomo. Być może milion złotych. Być może więcej. Sami powoli do tego dochodzą. Jedna osoba ma do spłacenia kredyt zaciągnięty w jej imieniu przez nieuczciwą kobietę. Gdy sprawa wyszła na jaw, a we wsi zawrzało, listonoszka ulotniła się razem z mężem i dwoma dorosłymi córkami. Pozostawili zamknięty na cztery spusty dom. I mieszkańców, którzy wciąż zachodzą w głowę, jak osoba, której ufali bezgranicznie, mogła ich tak perfidnie oszukać.
Grupa mieszkańców Raszczyc i Żytnej zdecydowała się na rozmowę z Nowinami nie po to, aby oskarżać listonoszkę na łamach prasy, ale po to by przestrzec ludzi - żeby nikt więcej nie padł ofiarą podobnego oszustwa.
Sprawa miała wyjść na jaw w Żytnej 3 marca. Początkowo wiedziała o tym tylko jedna z oszukanych rodzin. - Po urodzinach babci coś im się nie zgadzało z pieniędzmi na koncie - mówią nasi rozmówcy. Po rozmowie z seniorką nabrali podejrzeń co do listonoszki. Wiadomość lotem błyskawicy mknęła od domu do domu. Kolejne rodziny sprawdzały stan konta i przecierały oczy ze zdumienia.
W końcu wieść dotarła również do sprawczyni całego zamieszania. - Jeszcze w piątek 4 marca roznosiła listy. Potem był weekend, a w nocy z poniedziałku na wtorek czyli z 7 na 8 marca zapakowali się do busa i zniknęli. Cała rodzina. Ona, jej mąż i dwie dorosłe córki - przekazują Nowinom mieszkańcy Raszczyc i Żytnej.
Nasza najlepsza listonoszka
- To była nasza najlepsza listonoszka. Jak trzeba było, to brała pieniądze żeby prąd zapłacić, telefon. Kartki przynosiła, znaczki. Co to przyszło? Nie wiem, albo jaki diabeł się w Raszczycach okocił, albo co - mówi Nowinom starsza kobieta. Tak jak pozostali nasi rozmówcy, chce zachować anonimowość. Miesiąc temu dowiedziała się, że była okradana przez całe lata.
- Byłam z nią umówiona tak, że część emerytury przynosiła mi do domu. Druga część miała zostać na koncie. Teraz okazało się, że resztę mojej emerytury wypłacała sobie na drugi dzień - kontynuuje kobieta. Działo się to miesiąc w miesiąc przez około 12 lat.
Nasza rozmówczyni nie korzysta z bankowości internetowej. W najbliższym oddziale Banku Pocztowego również nie bywała. Placówka znajduje się w Kuźni Raciborskiej. To niedaleko, 10 kilometrów od Raszczyc, ale w innym powiecie*. Miejscowości nie mają połączenia autobusowego. Zresztą po co miałaby tam bywać, skoro miała swoją listonoszkę. Znała ją od dziecka. Znała jej rodzinę. Ufała jej.
- Najlepsi sąsiedzi. Pracowici ludzie. Żaden by na nich złego słowa nie powiedział
- mówi kobieta.
W domu miała drugi bank
Rozmawiamy z pięcioma poszkodowanymi mieszkańcami Raszczyc i Żytnej. Zapewniają, że znają kolejne osoby, które również padły ofiarą listonoszki. Łącznie jest ich co najmniej kilkanaście. W kilku przypadkach proceder trwał od około 2010 roku. Kobieta korzystając z upoważnień do kont seniorów regularnie opróżniała je z pieniędzy. Jak to możliwe, że tak długo udało jej się utrzymać to w tajemnicy?
Według naszych rozmówców listonoszka prowadziła coś w rodzaju podwójnej księgowości, a w domu miała drugi bank. Gdy któryś z seniorów potrzebował większej kwoty pieniędzy i poprosił ją o wypłatę - przynosiła je. Prawdopodobnie podejmowała je z konta innej osoby. Zdarzało się, że ktoś chciał wiedzieć, ile ma pieniędzy na koncie. Wtedy postępowała podobnie: wpłacała pieniądze na konto, pokazywała wyciąg z konta, jednak już następnego dnia konto było znowu opróżniane.
- U mojej teściowej sytuacja wyglądała trochę inaczej. Zawsze chciała, aby dostarczono jej do ręki całą emeryturę. Parę lat temu postanowiła zamknąć konto. Listonoszka zaoferowała się, że dopełni formalności za nią. Ale tak naprawdę to konto nigdy nie zostało zamknięte. Zmienił się tylko adres korespondencyjny. Dowiedziałyśmy się o tym dwa tygodnie temu, gdy nowa listonoszka przyniosła nam pismo z banku. Okazało się, że tam są dwa kredyty. Do spłacenia zostało 70 tysięcy złotych - mówi kobieta. Mieszkanka Raszczyc wysłała do banku oświadczenie, że to nie ona zaciągnęła kredyty. Czeka teraz na decyzję, co dalej w jej sprawie.
Listonoszka zmieniała adresy korespondencyjne, mailowe i numery telefonów przypisane do kont pokrzywdzonych osób, tak aby cała korespondencja z banku trafiała bezpośrednio do niej.
O jakich pieniądzach mowa?
Śledztwo w sprawie prowadzą policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Trwa zbieranie materiału dowodowego. W toku tych czynności zostanie ustalone również ile pieniędzy stracili seniorzy. Póki co jest to trudne do oszacowania.
Pokrzywdzeni nie mówią wprost, ile stracili. Zresztą sami jeszcze do tego nie doszli. Członkowie rodzin przeglądają historię kont, próbują odnaleźć się w rejestrze wpłat i wypłat. Biorąc pod uwagę długi czas trwania procederu podejrzewają, że mogli stracić łącznie nawet milion złotych. Choć podczas rozmowy pada również kwota trzech milionów złotych. Ile dokładnie - okaże się po zakończeniu śledztwa.
- Dla dobra postępowania nie możemy udzielić szczegółowych informacji na temat tej sprawy - mówi Nowinom asp. Bogusława Kobeszko, rzecznik prasowa Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.
Trzeba nazbierać na pogrzeb
Niektóre z pokrzywdzonych osób podejrzewają, że sprawa nie zakończy się za ich życia.
- Żeby my nie stwardli w doma, to teraz będziemy latać po policjach. Do końca świata i o jeden dzień dłużej to będzie trwało
- mówi jeden z mieszkańców Raszczyc.
Teraz seniorzy z zapobiegliwością właściwą dla osób w swoim wieku myślą o pieniądzach, które muszą uzbierać na własny pogrzeb. Środki, które mieli odłożone na ten cel, wyparowały razem z nieuczciwą listonoszką. - Dobrą nam starość zrobiła, spokojną - komentują załamani.
Mieszkańcy Raszczyc nie mogą zrozumieć, jak ktoś, kogo znali od dziecka, mógł wyrządzić im oraz sąsiadom z Żytnej tak wielką krzywdę. - To był człowiek, który był wśród nas przez całe życie. Nie było we wsi drugiej osoby, która cieszyłaby się takim zaufaniem - mówi krewna jednej z pokrzywdzonych osób.
- Musiało być tak jak w Raju. Wąż kusił ją jak Ewę, tylko zamiast o jabłku mówił: weź pieniądze, weź kredyt. W końcu w to wsiąkła - podsumowuje jeden z rozmówców. Pozostali kiwają głowami. Inaczej nie da się tego wyjaśnić.
Wojtek Żołneczko
*Raszczyce są w powiecie rybnickim, Kuźnia Raciborska należy do powiatu raciborskiego.
Co na to Poczta Polska i Bank Pocztowy?
Czy pokrzywdzeni mieszkańcy mogą liczyć na pomoc ze strony Poczty Polskiej? Jak wygląda nadzór nad pracą listonoszy? Co listonosz może robić w imieniu klientów Poczty Polskiej? To tylko część pytań, które skierowaliśmy do Poczty Polskiej i Banku Pocztowego.
Oto odpowiedź z Banku Pocztowego:
Ściśle współpracujemy z Policją, dokonane zostało zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa. Z podejrzaną listonosz dyscyplinarnie rozwiązano umowę o pracę, a sprawa jest teraz dokładnie badana przez właściwe organy w celu jej wyjaśnienia.
Przykro nam z powodu tego, co spotkało Klientów. Mimo najlepszych procedur bezpieczeństwa stosowanych przez banki, w opisanej sytuacji wiele wskazuje na działanie niezgodne z obowiązującymi procedurami, świadczonymi usługami, nadużycie zaufania i dobrych relacji – a więc postępowanie pozostające w sprzeczności ze standardami, których oczekujemy od osób współpracujących z bankiem.
Każdy zgłoszony przez Klientów przypadek będzie analizowany indywidualnie - przypominamy o możliwości zgłaszania reklamacji w formie elektronicznej, telefonicznej i papierowej. Ponadto obie instytucje i Policja dokładają wszelkich starań, by w razie udowodnienia przestępstwa w opisanej przez Pana kwestii to winny poniósł konsekwencje i związane z tym koszty.
Sprawa na pewno zostanie wyjaśniona.
- Bartosz Trzciński, rzecznik prasowy Banku Pocztowego.
Oto korespondencja, która wpłynęła do nas z Poczty Polskiej:
Poczta Polska pragnie wyraźnie podkreślić, że tego typu działania pracowników traktuje jako wysoce naganne i nieakceptowalne.
Spółka natychmiast po wykryciu nieprawidłowości podjęła decyzję o powiadomieniu odpowiednich służb oraz dyscyplinarnym zwolnieniu listonoszki.
Ponadto wdrożono czynności wyjaśniające, realizowane przez wewnętrzne służby kontrolne. W toku tych działań, obejmujących Urząd Pocztowy Kuźnia Raciborska, wykryto nieprawidłowości, które sprzyjały procederowi kradzieży cudzych pieniędzy. Pracownicy placówki, którzy nie stosowali się do obowiązujących procedur, czym nieświadomie ułatwiali działalność przestępczą listonoszki, poniosą konsekwencje.
Poczta Polska pragnie przeprosić wszystkich Klientów, którzy ucierpieli na skutek działalności oszustki i których zaufanie do Spółki zostało nadszarpnięte.
Pragniemy zapewnić, że dokładnie badamy przedmiotową sprawę, aby udoskonalić sposób egzekwowania obowiązujących procedur, co przyczyni się do wyeliminowania podobnych sytuacji w przyszłości. Jesteśmy także w stałym kontakcie z odpowiednimi służbami, by wyjaśnić wszelkie okoliczności tego procederu i pociągnąć do odpowiedzialności oszustkę, która wykorzystując zawód zaufania publicznego oraz zaufanie klientów i współpracowników, dokonywała kradzieży pieniędzy.
- Daniel Witowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej S.A.
Komentarze
8 komentarzy
Krytyczny (88.156. * .186) 13.04.2022 09:12 Oczywiscie ze jezeli porzucila prace , albo w odpowiednim czasie niedostarczyla dokumentu o chorobie moze byc zwolniona. Za czyn inny napewno nie . Obowiazkiem policji jest to by ja zatrzymanano . Jezeli nie mozna ,powinna prokuratura odpowiednio zareagowac? Samo gdybanie , a moze to lub tamto nic tu nie wnosi. Pisanie ze wyjechali za granice tez wchodzi w domniemania. No chyba ze wiesz to napewno, wiec podaj te wiadomosci policji.Nie zmienie zdania ze ludzie oszukani byli durniami, nic nie zmienia tego czy moj dziadek lub nie moj. Nie wiedza nie uwalnia od kary. Pozdrawiam
Drogi Nnnn proszę o usunięcie komentarza, gdyż nie wyraziłem zgody na publiczne powielanie moich słów.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Historia się powtarza i to w wsi obok...
można zwolnić za porzucenie pracy a tak tutaj było za oszustwa które nie są udowodnione wyrokiem skazującym nie można
Bobol, nie rozumiem co mają na celu takie komentarze? Pani listonosz po wypłynięciu sprawy wyjechała, być może za granicę (raczej na pewno za granicę). Nie wydaje ci się, że osoba, która w domniemaniu jest nadal "niewinna" nie podejmuje takich kroków tylko w oparciu o słowa innych ludzi? Zabrała ze sobą męża i córki, z dnia na dzień pojechali wszyscy, raczej coś jest na rzeczy nie uważasz? Co do twoich komentarzy, ciekawe, czy tak samo być pisał/a jeśli sprawa dotyczyła by twojej babci/dziadka czy kogokolwiek z rodziny- ich również nazwiesz "durnotą"? Nie wypisuj zatem bredni.
Na jakiej podstawie ja od razu zwoniono dyscyplinarnie? Jezeli nie zostala przez sad ukarana , jeszcze jest podejrzana i niewinna??
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu