Wtorek, 2 lipca 2024

imieniny: Jagody, Urbana, Martyniana

RSS

Życie uchodźców to codzienność kontrastów [REPORTAŻ]

30.03.2022 07:24 | 0 komentarzy | ska

Od 24 lutego, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, w Wodzisławiu panuje powszechna mobilizacja wszystkich, którzy chcą i mogą pomóc. Na pierwszej linii pomocy znaleźli się urzędnicy, którzy stali się wolontariuszami. Jak obecnie wyglądają miejsca, w których przebywają Ukraińcy i czy w naszym mieście znaleźli trochę wytchnienia?

Życie uchodźców to codzienność kontrastów [REPORTAŻ]
Mieszkańcy Ukrainy w Wodzisławiu mają bezpieczne schronienie m.in. w przygotowanej na ten cel bursie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Już przez otwarte drzwi z budynku dobiega gwar. Głosy bawiących się dzieci przeplatają się z rozmowami ich mam i babć. Ktoś krząta się w aneksie kuchennym, a w dookoła rozlega się woń świeżo wypranych ubrań, które właśnie zostały wyciągnięte z pralki. Pani Walentyna, jedna z kobiet, która przez znajomość polskiego przyjęła nieformalną funkcję liderki, przyczepia na pralkę kartkę z napisem „przerwa”, pisanym cyrylicą. - Po tylu praniach musimy jej dać trochę odpocząć – wyjaśnia, a pod nogami przemyka jej zdalnie sterowany monster truck. Z drugiego pomieszczenia dobiega słaby chichot maluchów, zadowolonych ze zrobionego właśnie psikusa. Ten uśmiech pojawił się dopiero po ich przyjeździe. Jeszcze kilka dni temu one i ich matki nie wiedziały, czy dożyją jutra. Na ich domy spadały bomby, a konwoje z uciekinierami trafiały pod ostrzał zaślepionych Rosjan.

Ukraińcy urządzili się na tyle ile mogą. Widok świeżego prania tuż przy sali gimnastycznej dzisiaj nikogo nie dziwi.

Ukraińcy urządzili się na tyle ile mogą. Widok świeżego prania tuż przy sali gimnastycznej dzisiaj nikogo nie dziwi.

Szczęście w nieszczęściu

Właśnie w takim ostrzelanym pociągu spod Kijowa uciekła Inna, którą wojna zastała w zaawansowanej ciąży. Do Wodzisławia już wcześniej trafiła jej matka, Olena. Przed chwilą dowiedziała się, że została babcią. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który przykrył smutek, bo wczoraj dowiedziała się z kolei, że jej dom został zrównany z ziemią i już nie ma do czego wracać. Takie kontrasty to codzienność. Smutek po utracie dobytku przeplata się z codziennym szczęściem, m.in. z przychodzących na świat na obczyźnie maluchów.

Płacz noworodka

Innę na wodzisławską porodówkę zawiózł sam prezydent. - Inna spędziła sześć dni w piwnicy, która służyła za schron. Kiedy przyjechała do nas, wszystkie miejsca były chwilowo zajęte, znalazła sobie miejsce na podłodze. Kobieta w 9. miesiącu ciąży! Szybko udało jej się znaleźć dom u osób, które zgłosiły do nas możliwość przyjęcia uchodźców. Tam znalazła opiekę, a 19 marca pojawiły się bóle porodowe i trzeba było szybko zadziałać, więc została przewieziona do wodzisławskiego szpitala. Tam w nocy 20 marca na świat przyszedł Miroslav – mówi Anna Szweda-Piguła, dyrektor Centrum Rozwoju Miasta, która wraz z całym sztabem urzędników od miesiąca stała się także wolontariuszką, pomagając uchodźcom o różnych porach dnia i nocy. Podczas naszej rozmowy dyrektorka odbiera telefon. „Dwie kobiety i duży pies… Może być ciężko, bo miejsca dla osób ze zwierzętami już się wyczerpały” - podsłuchujemy, a nasza rozmówczyni przekazuje prośbę do swojego zespołu w celu poszukiwania miejsca. Coraz trudniej znaleźć dom dla uchodźców, bo wiele lokali już się zapełniło.

Prezydent Mieczysław Kieca z nowo narodzonym Miroslavem oraz jego mamą Inną

Prezydent Mieczysław Kieca z nowo narodzonym Miroslavem oraz jego mamą Inną

Mamy też bliźniaki

Miroslav to nie pierwsze dziecko uchodźców, które urodziło się w szpitalu w Wodzisławiu Śląskim. Wcześniej na świat przyszły bliźniaki, dwójka chłopców. Są pod opieką powiatu. - Miałem wielką przyjemność odebrać młodą mamę i jej synka ze szpitala i zawieźć do jednego z okolicznych domów, gdzie czekali na nich ciocia Natasza i starszy brat Timofi – podkreśla prezydent Mieczysław Kieca. Kiedy tylko może, staje się kierowcą na potrzeby przyjezdnych. Do lekarza zawoził m.in. dwójkę dzieci Jarosława i Ariankę. Jak podkreślają wolontariusze, dużą pomoc dla uchodźców świadczą również lekarze, którzy nieodpłatnie udzielają porad nawet o późnych porach.

Miejsca się zmieniają

W Wodzisławiu znajdują się dwa miejsca pobytu uchodźców w obiektach gminnych. Pierwszy to duża sala gimnastyczna, w której znajdują się wspólne miejsca pierwszej potrzeby. Kiedy uchodźcy przyjeżdżają, trafiają do sali gimnastycznej i otrzymują swoje łóżko. Trudno tu jednak o intymność czy spokój. Ciągły gwar, rozmowy, zabawy z dziećmi. To sala na przeczekanie. Kiedy już Ukraińcy ochłoną i okrzepną, a miejsce na to pozwala, mogą przenieść się do drugiego miejsca – zaadaptowanej na cel pokoi dla Ukraińców bursy oraz innych pomieszczeń: małej sali gimnastycznej, którą w jeden wieczór trzeba było dostosować (o co zresztą pojawił się spór z klubem sportowym), a także piwnic, w których do tej pory trenował inny klub sportowy. W jednym z pomieszczeń piwnicznych już rozstawiono kilkanaście kolejnych rozkładanych łóżek. Czekają, bo w każdej chwili może przyjechać kolejna grupa uchodźców, skierowana tu przez służby wojewody. Było już tak, że wszystkie miejsca były zajęte i trzeba było szukać nowych.

- Dlatego w pierwszej kolejności myśleliśmy o pomieszczeniach w tym samym budynku, które można było jeszcze zaadaptować. Stąd właśnie konieczność ekspresowej adaptacji sali gimnastycznej. W bursie pomaga codziennie kilkunastu wolontariuszy i urzędników, często to właśnie urzędnicy są wolontariuszami. W dużej sali gimnastycznej, naszym drugim punkcie, jest podobnie. A liczba uchodźców zmienia się z godziny na godzinę, bo jedni przyjeżdżają, inni wyjeżdżają lub znajdują dla siebie miejsce u naszych mieszkańców – wyjaśnia Anna Szweda Piguła.

Wodzisławianie pomogli już ponad 1000 osób z Ukrainy, które trafiały do lokali przygotowanych przez miasto, a także prywatnych domów. W momencie naszej rozmowy miasto przygotowało około 250 miejsc w swoich obiektach, natomiast potrzeby wojewody wskazują na około 500 miejsc. W planach jest adaptacja kolejnych miejsc. Liczba zajętych miejsc cały czas się zmienia.

Zabawy są dobrą terapią, aby choć na chwilę zapomnieć o krzywdach. Na zdjęciu babcia, bawiąca się z wnukiem.

Zabawy są dobrą terapią, aby choć na chwilę zapomnieć o krzywdach. Na zdjęciu babcia, bawiąca się z wnukiem.

Potrzeby? Tylko praca

- Bardzo dziękujemy, że mogliśmy znaleźć tu miejsce. To ogromne wsparcie i jesteśmy bardzo wdzięczni – mówi po raz pierwszy pani Walentyna, ale to zdanie podczas tej wizyty padnie jeszcze kilkakrotnie. Nie ma problemu z komunikacją po polsku.

- Byłam w Polsce 40 lat temu i teraz, kiedy przyjechałam ponownie, przeżyłam ogromne zaskoczenie tym, co tu zastałam. Postęp, który nastąpił jest ogromny. Ja przyjechałam tu z Dniepru. Teraz naszych miast: Charkowa, połowy Kijowa, Mariupola już nie ma. Dwa dni temu otrzymałam informację, że na dom mojej koleżanki spadła bomba, zabijając ją, jej wnuka i synową. Rosjanie chcą nas bez skrupułów zlikwidować. Takie sytuacje mają miejsce codziennie – mówi wstrząśnięta Ukrainka. W Wodzisławiu znalazła schronienie wraz z córką Iriną i wnukiem.

Kiedy pytamy, czego obecnie im brakuje, czego potrzeba, odpowiada bez zastanowienia: - My chcemy pracować, potrzebujemy pracy.

Kiedy uchodźcy przyjeżdżają do Wodzisławia, od razu mogą zaopatrzyć się w ubrania, jeśli ich potrzebują.

Kiedy uchodźcy przyjeżdżają do Wodzisławia, od razu mogą zaopatrzyć się w ubrania, jeśli ich potrzebują.

Mamy nowych sąsiadów

W salach pojawia się zapach obiadu. Przywieźli catering. Wodzisławscy goście mogą znów się posilić, przerywając na chwilę rozmowy. Uchodźcy zaczynają tworzyć zgraną społeczność, można by powiedzieć, że zaczynają się urządzać. Z pomocą urzędników znajdują mieszkania w domach prywatnych, zwalniając miejsca dla kolejnych w bazie miejskiej. O tym, jak gościnnie do Ukraińców podchodzą miejscowi, może świadczyć sytuacja z Radlina II, gdzie w bardzo szybkim czasie mieszkańcy wyremontowali i przygotowali pomieszczenia w jednym z budynków. Zamieszkało tam 13 osób z kilku rodzin, przeniesionych z zasobów miejskich, które już stworzyły zgraną społeczność.

Po chwili naszej rozmowy z panią Walentyną, z torebki Anny Szwedy-Piguły rozlega się dźwięk dzwonka telefonu. Oddzwaniają. Znalazł się dom dla dwóch kobiet i dużego psa. Nie minęło nawet 5 minut.

Anna Szweda-Piguła z UM Wodzisławia Śląskiego oraz pani Walentyna, która przyjechała z Dniepru

Anna Szweda-Piguła z UM Wodzisławia Śląskiego oraz pani Walentyna, która przyjechała z Dniepru

Ludzie:

Mieczysław Kieca

Mieczysław Kieca

Prezydent Wodzisławia Śl.