Pochowali katolika na żydowskim cmentarzu w Raciborzu. Trzeba było otworzyć grób
Nagły zgon gościa z Poznańskiego i zamieszanie związane z jego pochówkiem, brawurowa ucieczka z domu dla obłąkanych w Rybniku oraz brutalna napaść nauczyciela na ucznia w raciborskiej rzeźni miejskiej – między innymi o tym pisały Nowiny w styczniu 1912 roku. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie.
18 stycznia 1912 r.
Sprzedawać można, zabijać nie
Racibórz. W poniedziałek zakończyło się polowanie na zające i rozpoczął się czas ochrony. Dwa tygodnie jednak wolno je jeszcze sprzedawać.
Dwa pożary
Racibórz. Ogień wybuchł w domu Kumisza w Bozackiej ul. i w składzie Preisa w Nowej ul., lecz w obu wypadkach zdołano płomienie natychmiast przytłumić.
Gawron bez dachu nad głową
W Raszczycach zgorzała w niedzielę po południu chałupa posiedziciela Józefa Gawrona. Sikawka miejscowa była po raz pierwszy w użyciu, przez co okazało się, jak korzystnem jest, jeżeli gmina posiada własną sikawkę.
20 stycznia 1912 r.
Pochowali katolika na żydowskim cmentarzu
Racibórz. Przed kilku dniami zmarł nagle w jednym z tutejszych hoteli pewien nieznajomy podróżny i został pochowany na żydowskim cmentarzu. Dochodzenia władz wykazały, że zmarłym był hotelista Hüttner ze Srody, w Poznańskiem, który po przespekulowaniu swego majątku na giełdzie opuścił miasto rodzinne, a w przejeździe przez Racibórz zmarł nagle. Onegdaj przybyła tu rodzina zmarłego, przyczem wykazało, iż H. był katolikiem. Wskutek tego musiano grób na cmentarzu żydowskim otworzyć, celem przeniesienia zwłok na cmentarz katolicki.
Wrzucił ucznia do kotła z gorącą wodą
Racibórz. Brutalnego czynu dopuścił się masarz Jakub Morawiec, który ze swawoli wrzucił w tutejszej rzeźni miejskiej 17-letniego ucznia masarskiego Wyrtkiego do kotła napełnionego gorącą wodą, a następnie, wyciągnąwszy go z kotła, rzucił go gwałtownie na kamienną posadzkę. Chłopak odniósł poważne obrażenia. Brutala aresztowano.
Mistrz masarski Robert Morawiec z Odrzańskiej ulicy prosi nas o zaznaczenie w tej sprawie, iż wyżej wymieniony Jakub M. nie jest ani jego synem, ani krewnym.
Ratował kury przed automobilem? Sąd nie uwierzył...
Mularz Gadatz z Rakowa, pow. głubczycki, kilkakrotnie już karany za kradzież, skradł swej sąsiadce trzy kury. Uniewinniał się wprawdzie, iż uczynił to z dobrego serca, bo inaczej biedne stworzenia przejechaneby zostały przez automobil, lecz izba karna nie uwierzyła jego wymówce i skazała go na rok ciężkiego więzienia.
Nie będzie hakatysta Polakowi bratem
W Lubomi najniespodziewaniej powstało nowe towarzystwo – i to „Ostmarkenverein”! Towarzystwo postawiło sobie za zadanie – jak donosi „Anzeiger” – krzewić ducha niemieckiego wśród polskiej ludności! Do towarzystwa przystąpiło od razu 42 członków, a do zarządu należą: nauczyciele Staschek z Bukowa, Szczeponik z Lubomi, Szczeponik II z Lubomi, Bininda z Bukowa, karczmarze Czerwionka z Lubomi i Janiczek z Bukowa, kupiec Keller z Bukowa, dalej Leonard Marx, Franciszek Kozub, Józef Seifert z Lubomi, Jan i Karol Buglowie ze Syryni.
Wszyscy członkowie oświadczyli, iż pracować będą wedle sił nad tem, aby znowu jedność i zgoda zapanowały wśród ludności gmin wymienionych.
Nam się zdaje, że będzie wprost przeciwnie, bo póki świat światem, nie będzie hakatysta* Polakowi bratem.
* Hakatą nazywano Niemiecki Związek Marchii Wschodniej, którego celem była germanizacja ziem polskich objętych zaborem niemieckim. Potocznie mianem hakatystów nazywano osoby aktywnie zabiegające o umacnianie niemczyzny oraz osłabianie polskości.
23 stycznia 1912 r.
Okradł swoich klientów
Racibórz. Izba karna skazała dekarza Nikodema Janeckiego ze Starejwsi za ciężką kradzież z włamaniem na 4 miesiące więzienia. Miał on dach naprawić w chałupie posiedziciela Kłóska na Starejwsi. Dzień przed rozpoczęciem pracy przybył do Kłósków z zapytaniem, czy potrzebny materyał jest na miejscu. Nie zastawszy nikogo w domu, bo Kłóskowie pracowali w zagrodzie, włamał się do ich mieszkania, a otworzywszy gwałtem komodę, zabrał z niej 42 marki.
Szkarlatyna
W Wojnowicach grasuje wśród dziatwy szkarlatyna. Troje dziewcząt już zmarło.
Ucieczka z domu dla obłąkanych
Rybnik. Z tutejszego domu dla obłąkanych ulotnił się w końcu ubiegłego tygodnia niebezpieczny szaleniec, były sekretarz Krusius. Trzech dozorców czuwało w jego celi, lecz gdy wszyscy w nocy zasnęli snem twardym, Krusius wstał po cichu, wyciągnął klucze spod poduszki jednego z dozorców, a przyodziawszy się w jego mundur, łatwo wydostał się na wolność. Najpierw udał się do swych krewnych w Paruszowcu, gdzie zamienił mundur na rzeczy cywilne, a następnego dnia rano powędrował dalej do swego szwagra w Czernicy, który go jednak nakłonił do powrotu.
Młodociany rabuś
Rybnik. Wdowa Ema Solarz otrzymała list z pogróżkami, że jeżeli do 6 godz. wieczorem nie złoży 50 marek w oznaczonem miejscu przy starym kościele katolickim, to zostanie zamordowaną, a dom jej pójdzie z dymem. Solarzowa oddała list policyi, a kilku urzędników policyjnych ukryło się w pobliżu oznaczonego miejsca. Jakoż o godz. 6 przybył rabuś po pieniądze i został pochwycony. Jest to uczeń stolarski Ryszard H., który w ten sposób pragnął przyjść do pieniędzy.
Artykuły z serii "110 lat temu w Nowinach Raciborskich" zawierają autentyczne fragmenty dawnych Nowin. Archiwalne numery gazety zostały zdigitalizowane przez pracowników Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Raciborzu. Można je przeglądać na stronie internetowej www.biblrac.pl, do czego zachęcamy wszystkich miłośników historii Raciborza i okolic.