365 dni czyli rok pracy Dawida Wacławczyka w magistracie [WYWIAD NOWIN]
W styczniu 2021 roku rozmawialiśmy z pierwszym zastępcą prezydenta Raciborza, gdy zaczynał swoje urzędowanie przy Batorego. Po 12 miesiącach znów zapukaliśmy do jego gabinetu, by zapytać o owoce sprawowania władzy.
Czy jest coś, za czym pan tęskni ze swojej dawnej pracy - organizatora wycieczek i wczasów?
Hmmm… może za tym, że poza sezonem udawało się czasami pospać do ósmej (śmiech). W turystyce odpowiadała mi praca w nieco luźniejszej atmosferze. Zarabiałem pieniądze, chodząc często w krótkich spodenkach po plażach chorwackich, albańskich czy czarnogórskich, wędrując po górach czy pływając statkami. Otaczali mnie zwykle dobrze nastawieni do mnie ludzie, uśmiechnięci, radośni. Nie pamiętam żadnych toksycznych akcji, które niesie za sobą np. rywalizacja natury politycznej. Teraz jest to element towarzyszący mojej pracy, choć na szczęście zupełnie marginalny, dotyczący właściwie potyczek z kilkoma rozemocjonowanymi przedstawicielami Rady Miasta. W przeszłości nie musiałem przeprowadzać tych nic niewnoszących rozmów, bezprzedmiotowych kłótni, po prostu skupiałem się na konkretnej robocie, a ta szła do przodu.
Jak po roku pracy wypada porównanie świata biznesu ze sferą administracji? Zadebiutował pan w roli urzędnika.
Najtrudniej było przyzwyczaić się do codziennego noszenia garnituru (śmiech). Ale mówiąc poważnie, to dla każdego przedsiębiorcy szokiem jest to, że w urzędzie są tak mocno rozbudowane procedury a procesy decyzyjne wieloetapowe i wielopoziomowe, przez co wydaje się, że decyzje podejmowane są dużo wolniej niż w biznesie, a prace toczą się oporniej. Wszystko zajmuje więcej czasu niż w działalności biznesowej. Tu jako przykład podam usunięcie śmietników, tzw. gniazd z ulicy Rzeźniczej. W firmie przesunięcie śmietnika zajęłoby pewnie z pół godziny, a w samorządzie trwało ponad 3 miesiące i wymagało zaangażowania 5 podmiotów na poziomie kierowniczym i dyrektorskim. Tyle zajęły procedury, zmiany regulaminów, naprawdę nikt się nie obijał, po prostu tyle to trwa.
Stąd moje pierwsze wrażenie było takie, że praca w urzędzie jest o wiele mniej efektywna niż w biznesie. Jednak okazuje się, że kiedy trzeba sięgnąć do historii jakiejś inwestycji czy sprzedaży albo jakiegoś konfliktu na linii urząd miasta i jakiś inny podmiot, to dzięki temu dochowywaniu procedur, przekazywaniu i archiwizowaniu dokumentów można z dużą dozą dokładności zapoznać się z daną sprawą. Nawet jeśli ma ona już kilkunastoletnią historię. I nie ma znaczenia czy urzędnicy, którzy ją kiedyś prowadzili, już tu nie pracują. Po tym odkryciu nabrałem swoistej pokory, bo urząd podobnie jak korporacja nie jest zbudowany na nazwiskach, tylko jest budowlą formalną i ma to swoje plusy.
Firma, którą pan prowadził, miała nieduży skład liczebny, kilkuosobowy. Na Batorego przyszło panu zarządzać - w roli pierwszego zastępcy głowy miasta - grupą ponad 200 osób. Jak się pan odnalazł w takiej roli?
Proszę wziąć pod uwagę, że w urzędzie nie jestem sam. To prezydent Dariusz Polowy dał mi szansę realizacji określonego programu, określił też oczekiwania i czuję, że obdarzył zaufaniem, które pozwala mi w poczuciu komfortu pracować na rzecz mieszkańców, co odbywa się we współpracy z drugim wiceprezydentem Dominikiem Koniecznym. Z mojej firmy oraz kilku stowarzyszeń, w których działałem, wyniosłem doświadczenie pracy zespołowej i projektowej. W pewnym sensie ten model pracy teraz kontynuuję. Oczywiście jest on w urzędzie multiplikowany, bo takich zespołów jest tu znacznie więcej. Uważam, że mam spore szczęście, bo z naczelnikami wydziałów i większością pracowników w urzędzie złapałem tzw. dobry flow. To w większości są osoby w moim wieku, z którymi dzielę pewne wartości. Mamy podobny etos pracy. Odnoszę wrażenie, że współpracownicy dobrze mnie przyjęli, czuję z nimi pozytywną relację. Z nikim nie jestem skonfliktowany, nie odczuwam, by ktokolwiek kopał pode mną dołki. Pracujemy profesjonalnie, nie tworzę atmosfery familiarnej, ale staram się odnajdywać w ludziach ich potencjał. Staram się pracowników motywować i chwalić, kiedy jest powód.
Jeśli chodzi o krytykę, to odbywa się ona zawsze za zamkniętymi drzwiami i jest merytoryczna. Zasadniczo pracujemy poprzez cele, nie przez osoby i emocje. To daje dobre efekty. Ponadto jednostki kulturalne takie jak RCK, OSIR, a także Muzeum, zwłaszcza teraz po zmianie dyrekcji, to są te sfery, którymi zawsze żyłem i są mi po prostu bliskie. Znam znaczną część pracujących tam osób, miałem z nimi relacje koleżeńskie w tzw. cywilu. Stąd nie narzekam. Mam też świadomość, że samemu można tylko zgasić światło, a cele realizuje się tylko grupowo. Nie jestem ani samodzielnym autorem, ani tym bardziej właścicielem sukcesów, które osiąga drużyna!
Gdyby przyszło panu wybrać 3 najważniejsze w minionym roku sprawy, które udało się doprowadzić do końca i z satysfakcją, to o by to było?
Dużą rzeczą proceduralną było sprawne przejście przez proces budowania Strategii Rozwoju Raciborza i Programu Wspierania Przedsiębiorczości. Przy czym dla mnie osobiście najcenniejszy okazał się nie fakt powstania tych dokumentów, ale możliwość czynnego udziału w bardzo szerokim procesie konsultacyjnym, czyli liczne rozmowy zarówno z mieszkańcami, jak i grupami eksperckimi. To był szeroki wielogłos i możliwość spojrzenia na Racibórz z naprawdę wielu perspektyw. Mam porównanie, bo uczestniczyłem jako radny przy pracach nad poprzednią strategią. Widziałem, jakie wtedy były aspiracje mieszkańców. Mentalność w ciągu dekady mocno się zmieniła. Raciborzanie nie oczekują już tylko pracy i mieszkania, bo te kwestie są zwykle zaspokojone. Dziś ludzie stawiają na jakość życia i chcą dobrej oferty kulturalnej, rekreacyjnej i sportowej. Chcą mieć dostęp do dobrego żłobka i przedszkola. Oczekują także miasta skomunikowanego ścieżkami rowerowymi. Czas wolny chcą mieć zagospodarowany w sposób wartościowy. Nie wystarczą już festyn i wata cukrowa. Wzrosła też świadomość ekologiczna. Oczekują zazieleniania miasta i to zieleni w dobrej jakości nie tylko ilości. Zwraca się coraz więcej uwagi na estetykę…
Druga rzecz to szereg działań rozproszonych, które można nazwać małymi krokami na rzecz poprawy estetyki Raciborza. To są prace nad tworzącym się Parkiem Kulturowym „Serce Starego Raciborza” obejmującym historyczne centrum. Z powodów politycznych one się przeciągają, ale realne prace już się dzieją. Miasto weszło już z pracami na kilka podwórek, zamknęliśmy bramę na Odrzańskiej, już mamy plany rewitalizacji skweru na ulicy Rzeźniczej. Plastikowe zielone kosze z rynku wymieniliśmy na estetyczne, stalowo - drewniane. W donicach zamiast starych tui nasadzone zostały kwiaty, które będą przyciągać owady. Pojawiły się tablice historyczne na „szlaku retro”. Zaczęliśmy prace nad chodnikiem historycznym, który powstanie przy współpracy z rzeźbiarzami ASP Wrocław. Powstały dwa pierwsze, udane murale. Na ul. Drzymały pojawiła się piękna łąka kwietna. Na Długiej donice z dodatkową zielenią, a w tym roku będzie ich jeszcze więcej. Na latarniach zawisną w sezonie kwiaty. Jednostki miejskie są oflagowane przez cały rok flagami z herbem miasta. Chcemy też stworzyć makietę średniowiecznego Raciborza, którą umieścimy na ulicy Długiej. Jest artysta gotów wykonać figurę Krzysztofka. Te działania wykraczają oczywiście poza podległe mi Wydziały, ściśle współpracujemy w gronie prezydenckim i z pozostałymi naczelnikami. Dobry kontakt mam z naczelnikiem wydziału komunalnego. Razem z nim oraz z Miejskim Konserwatorem Zabytków i Architektem Miejskim współpracujemy w zespole, który zwraca uwagę na małe, ale potrzebne działania estetyczne. Mamy dużo już podjętych prac, albo inicjatyw na rzecz zazielenienia miasta. W tym roku będziemy tworzyć w Raciborzu szlak rododendronów i azalii. Te działania, także dotyczące zieleni jak nasadzenia drzew pomiędzy mostem zamkowym a kładką kolejową, co zrobiliśmy wspólnie z Tokai Cobex – to suma takich mniejszych rzeczy, które tworzą wizerunek miasta i powoli go urozmaicają i ulepszają. Wisienką na torcie będzie tegoroczny konkurs na przebudowę rynku. Chcemy wprowadzić na rynek drzewa, wkomponować zdrój z naszą smaczną raciborzanką, no i uporządkować kwestie ogródków gastronomicznych.
Ludzie:
Dawid Wacławczyk
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Komentarze
16 komentarzy
kompleksy to meczą osobę rosynanta..mentalnie wciąż siedzi w szortach,sandałach i gołe stopy w piachu nurza .a do garnituru i formalnych butów to już raczej nie dorośnie...taki typ
Zastanawiam się, panie Dawidzie, skąd się wzięło tylu zajadłych nieprzyjaciół? Chyba jakieś kompleksy ich męczą. Proszę się nimi nie zrażać, tylko dalej pracować nad ożywieniem tego miasta. Zdrówka wszystkim życzę.
kiedy nad Odrą stanie figura wielkiego krokodyla, by młode matki z dziećmi zjeżdżały tłumnie walić sofie foty ? za dodatkowa opłata oczywiście z z Dawidem w tle , kojącym sobie paluchy w piasku plaży dawno nie sprzątanej?do płatnej foty zniżka na piwo 59% , ale tylko dla rowerzystek na rowerze!!! to jedna z rzeczy ,które jeszcze nie wyszły, jednak znając upór ..to krokodyl stanie w tym roku
"Moja osobo", jeżeli nie zerżnąłeś od Wawocznego, to mów, że nie zerżnąłeś. Prostej sprawie wystarczą proste słowa.Twoje akrobacje słowne typu rzekome zatajenie faktu współpracy z drugim autorem pracy (dlaczego drugim?) o Zamku i Muzeum, konfgabulacje o budowie dachu i różne inne podobne dupersznyty, nie budzą zaufania. I nie zapominaj, że prokurator jedynie umorzył sprawę - tylko tyle i aż tyle. Przecież mógł bez umarzania sprawę oddalić.
Ale piękna katastrofa, zerżnąć z klasą nie potrafi, własne możliwości malutkie. czym tu się chwalić?,
Jezu, co za ckliwa grafomania! Najlepszy tekst Wacławczyka to nadal ten napisany z "drugim autorem". Tylko nie zawsze jest od kogo zerżnąć.
Dawid przecież to schizofernia! W płatnym artykule najeżdżasz na Lenka, tutaj go chwalisz. Przecież ty całe życie polityczne poświęciłeś na walkę z Lenkiem....
Dawid pitu pitu zadnych konkretow dla tego miasta,rownie dobrze sprawami tymi.moglby sie zajmowac jakis kierownik,niepotrzebny wice.A swoja droga Dawidek nic nie bylby w stanie zrobic gdyby rada miasta mu nie uchwalalila w budzecie,no ale Dawidek nie bylby soba gdyby nie byl zlosliwy...
do Znowu
opanuj się, chłopu nie udało się nawet jednej rozsądnej miny na potrzeby fotografii wyprodukować( chyba ,że go tak złośliwie uwieczniają dla potomności), a innych zasług to juz nawet z lupą się nie doszuka.można jednak pochwalić otwartość artystyczną i sfocusowanie na młody polski rap, ale skuteczności w tym nie było żadnej bo Osa wolał mieć gardło chore niż tu przyjechać
można oczywiście zrozumieć ( a nawet zalecać) , że woli łazić w sandałach i masować sobie paluchy w ciepłym piasku,niż grzać się w garniturach oraz formalnym obuwiu, nadwyrężając kolana i krążenie. tylko kogo to tak naprawdę obchodzi?
skasowanie 25 tysia za oryginalną ideę postawienia dupnego krokodyla nad Odrą ( reszta opracowania w większości ponoć była kaleką przepiską) to faktycznie wyczyn biznesowy.
3 miesiące pracy na zrobienie czegoś co normalnie zajmuje godzinę z okładem, dyskwalifikuje i szefa i pracowników.
a jesli obrazem gustu ma być figurka złotego jelenia z plastiku ,patrzącego na kupę bombek ,jak na swoje wytrzebione jądra, pod plastykowym trójkątem imitującym choinkę , to ręce i nogi opadają.
pety na rynku od samego rana, sztuczne , głośne tandetne lodowisko i petardy.wśród zabudowy co parkiem kulturowym ma być ....... to następny mały zestaw dużego majsterkowicza co się na stołek wreszcie wczołgał.?
I znowu grupa gamoni i kilku klakierów tych co nic nie robili przez lata ma coś do powiedzenia. Racibórz ożył dzięki Dawidowi Wacławczykowi i takie są fakty. W końcu po latsch posuchy kulturalnie zaczyna się coś dziać i powstają fajne rzeczy. No, ale obrońcy uciśnionych robotę w komentarzach muszą wypełnić. Co za życiowe miernoty...
Waclawczyk zapomniales jeszcze o jednym sukcesie-wycieczka do Portugalii!
Waclawczyk bierz sie do roboty konkretnej! Nie potrzebujemy prezydenta od sadzenia trawy i latania po podworkach z muzykami!
Do ajwaj - konsultacje w sprawie strategii miały szeroki zakres, te dzielnicowe dyskusje odbyły się w internecie, wzięły w nich udział także osoby spoza Raciborza, ale najważniejsze były te z ekspertami w konkretnych dziedzinach w mieście, to raciborzanie tworzą strategię dla Raciborza. Z podejrzenia o plagiat uniewinniły pana Dawida instytucje które zajmują się profesjonalnie sprawdzaniem naruszeń prawa, każdy może rzucić błotem tutaj, ale w REALU na szczęście działa to inaczej. Wiatraki to super impreza, ludzie ją kochają, dobrze, że nadal się odbywa. Winda służy seniorom bardziej niż to skądinąd zacne malowidło. Park Kulturowy to świetna sprawa, oby jak najszybciej wszedł w życie.
Waclawczyka zdjecie adekwatne sam sie smieje z tych niby osiagniec w ciagu roku
Panie ajwaj - proponuję wizytę u stosownego specjalisty...wydaje się trochę za późno, ale może choć troszkę uśmierzy Pańskie cierpienia...
Chłopina odjechał zupełnie. ta strategia która się tak chwali to kompletny knot, zresztą robiła ją za 120 tysięcy firma zewnętrzna ( wyrzucone kompletnie pieniądze) więc jaka tu zasługa Wacławczyka? chyba taka,że na konsultacjach w dzielnicach,gdzie przychodziło po kliku mieszkańców ,potężna postura Dawida mogła robić za tłum...niestety rada miasta , zdecydowała się tego knota( strategię) przyjąć i tutaj faktycznie Wacławczyk ma za co Lenkowi dziękować.
Dlaczego vicek nie wymienił swojego największego osiągniecia , czyli transformacji plagiatu za 25 koła, w tekst cytowany w sposób kaleki, co potwierdził na fejsie gestem victory?
dlaczego nie pochwalił się tym,że jest bardzo otwarty na sztukę a zwłaszcza na twórczość artysty Zdechły Osa, którego piosenki zna i uznaje a nawet mocno próbował je serwować na rodzinnym pikniku z okazji zakończenia lata i w tym celu ochoczo podpisał niekorzystną dla miasta umowę?
dlaczego nie pochwalił się tym,ze festiwal wiatraki( prywatną inicjatywę vicka) udało mu się wpakować w budżet Domu Kultury?
o nadzorze nad spółką piłkarską Unia,która podlega vickowi w zakresie realizacji celów miasta też się nie zająknął nawet.
super wstępem do parku kulturowego jest oczywiście winda na UM niszcząca widok na dzieło Zawisły..i reklama H2Ostróg na Placu Długosza
niestety opozycja w radzie miasta jest miękuteńka i teraz chce mu uchwalić następnego knota czyli uchwałę o tym parku kulturowym,którego nazwa nawet nie jest jednoznacznie ujęta w dokumentach.
kiedy radni się obudzą i zrozumieją,że robią wszystko po to by prezydenty mogły brylować w mediach?