Nie ma znaku ograniczenia prędkości, ale możesz dostać mandat - co w takiej sytuacji?
Na polskich drogach kierowcy często mogą się spotkać z brakiem znaku ograniczającego prędkość lub odwołującego to ograniczenie w miejscach, w których powinien się znajdować. Niestety nie jest to argumentem odwołującym mandat, który można otrzymać za przekroczenie prędkości. Co powinien zrobić kierowca w takiej sytuacji? Eksperci z Yanosika tłumaczą.
Nie ma znaku ograniczenia prędkości, ale możesz dostać mandat - co w takiej sytuacji?
Jedną z najczęstszych sytuacji, o których mowa to ta, w której kierowcy wjeżdżają z prędkością powyżej 50 km/h do danej miejscowości i otrzymują mandat za przekroczenie limitu, pomimo braku znaku D-42, który informuje o obszarze zabudowanym.
Analogiczną sytuacją jest ta, w której wyjeżdżając z obszaru zabudowanego widzicie za sobą znak D-42 po przeciwnej stronie drogi i śmiało przyspieszacie do prędkości powyżej 50 km/h, a paręset metrów dalej już czeka na was policja…
W obu przypadkach zabrakło znaków informujących o obszarze zabudowanym lub jego końcu. Jednak nie jest to podstawą do odwołania się od mandatu, który możemy otrzymać od policji, dlaczego? Znaki zawsze obowiązują kierowców, ale ich brak nie zawsze zwalnia z odpowiedzialności.
Co w takich sytuacjach powinien zrobić kierowca?
Kierowca może nie przyjąć mandatu i tym samym zgodzić się na skierowanie sprawy do sądu, gdzie wyjaśni całą sytuację.
Brak znaku może być spowodowany chociażby zaniedbaniem ze strony zarządcy drogi, który nie przypilnował jego przywrócenia po remoncie. Zarządca drogi jest zobowiązany do posiadania w dokumentacji daty montażu i demontażu znaku.
– Jeśli kierowca nie jest pewien, jaki limit prędkości obowiązuje na danym odcinku trasy i nie widzi znaków informujących o obszarze zabudowanym i jego zakończeniu, to znajdzie informację o dopuszczalnej prędkości jazdy na danym odcinku w nawigacji Yanosik – podpowiada Paweł Bahyrycz, ekspert Yanosik.
Na pomoc kierowcom – wideorejestrator
Nagranie z wideorejestratora może stanowić bardzo dobry materiał dowodowy do takiej sprawy. Posiadając odpowiednio zabezpieczoną kopię rejestru trasy kierowca może nie przyjmować mandatu i wówczas sądownie wyjaśnić całą sytuację.
– Wideorejestratory to urządzenia, które mają wspierać kierowcę w trasie. Ich zadaniem jest zapis drogi, prędkości oraz warunków i zdarzeń na drodze. Doskonale sprawdzają się w niejasnych sytuacjach, w których doszło do wypadku lub różnych wykroczeń drogowych. Kierowcy, którzy nie mają takiego urządzenia mogą skorzystać również z darmowej funkcji w aplikacji Yanosik, która umożliwia rejestrowanie przebiegu trasy przy użyciu swojego smartfona – informuje Julia Langa, Yanosik.
Ważne wyjątki
Według reguły obszar zabudowany powinien rozpoczynać się znakiem D-42. Natomiast jego zakończenie powinno być sygnowane znakiem D-43. Niestety nie ma dokładnej zasady co do obecności obu znaków. Z Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 roku wiemy, że jeśli w danej miejscowości granica między końcem jednego i początkiem kolejnego obszaru zabudowanego będzie mniejsza niż 300 metrów, to na takim odcinku nie umieszcza się znaków D-42 i D-43. A jeśli obszar zabudowany dotyczy sąsiadujących miejscowości, to na ich granicach nie umieszcza się znaku D-43.
Komentarze
4 komentarze
żadną
Wie ktoś może jaką moc prawną ma Yanosik w sądzie?
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Ileż w PL jest znakóe D-42 i D-43 umieszczanych w szczerych polach lub w miejscach, gdzie stoją 1-3 domy na krzyż (i to jeszcze w sporych odległościach). Ileż jest zostawionych (porzuconych) znaków "roboty drogowe" i ograniczenie do 30 - gdzie roboty skończyły się pół roku temu, lub się nawet nie zaczęły, albo nie widać jakichkolwiek robót. Dużo jeżdżę i widziałem niejedno - łącznie z oznakowanymi, oświetlonymi przejściami dla pieszych w szczerym polu (pół kilometra od zabudowań), znikąd donikąd (bo były fundusze i trzeba je zmarnować). Albo ulica 250m długa (osiedle domków jednorodzinnych) i na niej UWAGA - 90 ZNAKÓW drogowych. NIK ma rokrocznie poważne zastrzeżenia co do oznakowania dróg - i nikt z tym nic nie robi. W kilku miastach w Niemczech i Austrii zlikwidowano WSZYSTKIE znaki - efektem było ZMNIEJSZENIE ilości wypadków.