Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Rolnicy winni powodzi? „Wcale nam nie zależy, by uprawy spłynęły na ulice”

28.05.2021 13:15 | 4 komentarze | art

Po fatalnych w skutkach ulewach z 13 maja i spowodowanej nimi powodzi błyskawicznej, na rolników uprawiających otaczające Lubomię i Syrynię wzniesienia, padły podejrzenia. Jakie? Takie, że sposób uprawy ziemi, a przede wszystkim rodzaj upraw, mógł mieć wpływ na ekspresowe gromadzenie się wody i szlamu w dolinach rzecznych. Trzeba zaznaczyć wprost: ówczesnego nawału wody na polach przytrzymać się po prostu nie dało. Co nie znaczy, że nie należy wyciągnąć wniosków na kolejne, mniejsze ulewy.

Rolnicy winni powodzi? „Wcale nam nie zależy, by uprawy spłynęły na ulice”
Jedno z pól na Kopcu między Syrynią a Lubomią. 13 maja woda utworzyła na nim rzekę. Nic by jej tu nie zatrzymało.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

21 maja w Urzędzie Gminy Lubomia odbyło się posiedzenie Komisji Gospodarki Przestrzennej, Rolnictwa i Ochrony Środowiska Rady Gminy w Lubomi, w którym udział wzięli przedstawiciele branży rolniczej z terenu gminy. Temat posiedzenia wzbudzał emocje jeszcze przed obradami. - Włodarze chcą nam zabronić uprawy kukurydzy, bo to podobno po polach obsianych kukurydzą, woda najszybciej spływała do dolin i przez to podobno mieliśmy powódź 13 maja – mówili nam przed spotkaniem rolnicy. Włodarze wprost nie oskarżali rolników o to, że sposób, w jaki obsiewają otaczające Lubomię i Syrynię wzgórza, przyczyniły się do powodzi błyskawicznej z 13 maja, ale też przyznawali: - Woda z tych pól przy każdym większym deszczu zbyt szybko spływa do dolin.

Spowolnić napływ wód

Samo posiedzenie rozpoczęło się od wystąpienia zastępcy wójta gminy Lubomia Bogdana Burka. Ten na wstępie zaznaczył, że nie obwinia rolników o to, co wydarzyło się 13 maja. - W tym dniu byliśmy świadkami anomalii. Dlatego nie chodzi o to co stało się wtedy i nie powiedziałem nigdy, że obwiniam rolników o to, co się stało – zaznaczył Bogdan Burek. Jak dodał, pomysł organizacji spotkania z rolnikami narodził się jeszcze przed 13 maja, bo po każdym większym deszczu pojawia się problem. - Chodzi o kwestię siania kukurydzy i grochu w pobliżu domostw, gdzie nie ma miedzy, rowów, a przez to wody spływającej z pól nie ma jak uchwycić. A fakt jest taki, że wody deszczowe mają na polach obsianych kukurydzą czy grochem większy impet niż na polach obsianych zbożem, czy rzepakiem. Dlatego chodzi nam o to, byście w pobliżu domostw siali raczej zboża, bo to pozwoli spowolnić napływ wód i nie będzie tak szkodzić mieszkańcom – mówił Bogdan Burek.

Bogdan Burek

Bogdan Burek

Rolnikom nie zależy na tym, by uprawy spływały mieszkańcom do domów

Rolnicy podkreślali, że nie są przeciwko mieszkańcom i nie powinno się ich stawiać w kontrze do mieszkańców. - My też jesteśmy mieszkańcami gminy. Problem nie leży w uprawach, w ich rodzaju. Ten rok jest po prostu wyjątkowy. Wydłużył się okres wegetacyjny. Normalnie nasze uprawy powinny być w inny stanie – powiedziała pani Marzena, dodając że w tym roku dobrze rośnie tylko trawa i nie ma większego znaczenia, czym pola zostały obsiane, bo i tak nic nie zdążyło wyrosnąć. Z czym nie do końca zgodził się Bogdan Burek. - Nie chodzi tylko o ten rok, ale również o lata poprzednie. Tam, gdzie był innych charakter upraw niż kukurydza, tam woda schodziła wolniej – odpowiedział zastępca wójta. - Tam, gdzie są inne uprawy, niż kukurydza, woda schodzi z taką samą prędkością jak na kukurydzy, tyle że bez szlamu – odparł Łukasz Jastrzębski, dodając, że 13 maja rolnikom z pól spłynęła nie tylko kukurydza, ale również inne uprawy, np. również te będące pożytkiem dla pszczół. - Proszę mi wierzyć, że na obsianie hektara ziemi wykładamy bardzo dużo pieniędzy. Na nasiona, na opryski. I wcale nie zależy nam na tym, żeby te nasze nakłady spłynęły na ul. Potocką – powiedział Jastrzębski. Wtórował mu Dariusz Matuszek: - Na Kopcu miałem zasiane zboże. I całe spłynęło do rowu. Dodał, że choć robi przepusty, to przy tak dużym deszczu jak ten z 13 maja, nic one nie pomogły.

Jeden z rowów odgradzających pola na Kopcu od drogi. Kilka dni po ulewie

Jeden z rowów odgradzających pola na Kopcu od drogi. Kilka dni po ulewie

Łukasz Jastrzębski przyznał, że rolnicy uprawiają dużo kukurydzy, bo ta daje im dobry efekt ekonomiczny, ale też nie jest tak, że uprawiają tylko to, co chcą. - Dywersyfikujemy nasze uprawy zgodnie z tym co wymaga od nas Unia Europejska. I tego się trzymamy – zapewnił Jastrzębski.

Zostawić miedze

Bogdan Burek kilkakrotnie powtórzył, że nie chodzi o sytuację z 13 maja, ale zapobieganie podtopieniom, jakie mają miejsce przy każdym większym deszczu. - Pokażcie ludziom, że coś robicie – apelował. Zaproponował, by rolnicy nie likwidowali miedz, by robili na polach „uwrotniki”. - Bo ludzie słyszą od was, że wy tę miedzę likwidujecie, bo możecie z jej obsiania mieć dodatkowe 400 kg kukurydzy. A potem przez brak tej miedzy, oddzielającej pole od gospodarstw domowych, tych ludzi zalewa. I są wściekli. Chodzi więc też o to, by nie podsycać atmosfery różnymi niepotrzebnymi wypowiedziami – mówił Burek. Rolnicy odpowiedzieli, że likwidują miedze, bo ludzie narzekają, że rosną na nich trawy i chwasty. - Mi sąsiadka powiedziała wprost: „czemu tego nie zaorzesz, tak żebym nie musiała tego kosić”. A teraz ludzie mają pretensje, że miedze są zaorane - powiedział jeden z obecnych na komisji rolników. - Nawet jeśli ludzie narzekają na chwasty i trawę, to te miedze trzeba zostawić – odparł Bogdan Burek.

Rolnicy zaapelowali, żeby nie obarczać ich tym, co stało się 13 maja. Według naszych pomiarów, w dwa dni spadło 130 litrów wody na metr kwadratowy. Tego żadne pole by nie przyjęło – mówił jeden z rolników. - A plotka poszła taka, że to rolnicy winni podtopieniom. Ja teraz obawiam się iść do sklepu, bo nie wiem, czy ktoś na mnie nie naskoczy z pretensjami, że to przeze mnie go zalało – dodał inny rolnik.

Nic nie zrobiono, by było inaczej

Łukasz Jastrzębski przypomniał, że 5 lat temu jeden z meliorantów, którzy przyjechali do gminy, wskazywał na potrzebę budowy dwóch małych zbiorników retencyjnych w biegu Lubomki. Zbiorniki te redukowałyby przepływ wody przez potok w momencie ulewnych opadów. Jeden miałby powstać w okolicy ul. Leśnej, drugi na Księżoku. - Minęło pięć lat i nic w tej sprawie nie zrobiono – przypomniał Jastrzębski. Na co Bogdan Burek odpowiedział, że to nie gmina decyduje o budowie infrastruktury przeciwpowodziowej.

Łukasz Jastrzębski przypomniał, że rolnikom nie zależy na tym, by to co zasiali spłynęło z wodą

Łukasz Jastrzębski przypomniał, że rolnikom nie zależy na tym, by to co zasiali spłynęło z wodą

Z kolei Dariusz Matuszek zwrócił uwagę, że sytuację w Lubomi pogorszyło wybudowanie zbiornika Racibórz. - A jeśli rzeczywiście kiedyś będą chcieli zrobić go zbiornikiem mokrym, to Lubomka wylewać będzie co chwilę – zauważył Matuszek. Obecnie potok ten w normalnej sytuacji wpływa grawitacyjnie do zbiornika przez przepusty znajdujące się w podstawie obwałowania. W razie napływu większej wody przepusty wspomagane są pompami, które dodatkowo przerzucają wodę ze zbiornika Lubomia do wnętrza zbiornika Racibórz. Zdaniem włodarzy gminy, ten system 13 maja zawiódł. A jeśli zbiornik zostanie kiedyś faktycznie napełniony, to grawitacyjny spływ Lubomki do jego wnętrza zwyczajnie nie będzie możliwy. Dariusz Matuszek przypomniał też, że wał zbiornika znajduje się w miejscu, w którym dawniej był rów odprowadzający nadmiar wody z Lubomki. Teraz tego wału nie ma. Wody z wezbranej Lubomki nie mają gdzie odpływać, mogą zostać przerzucone jedynie do zbiornika, co trwa, jak 13 maja, wiele godzin.