Dziesiątki zabitych w walkach koło Olzy i Bukowa
Równo 100 lat temu rozpoczęło się jedno z najbardziej krwawych starć III powstania śląskiego, znane w historiografii jako Bitwa olzańska lub Bitwa pod Olzą. Zdaniem historyków, miała ona decydujący wpływ na wynik powstania. Przebieg bitwy opisuje dokładnie Paweł Porwoł, historyk, były dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śl.
Bitwa rozpoczęła się tuż przed poniedziałkowym świtem 23 V. Autor wydanej w 1977 r. monografii III powstania śląskiego, Wacław Ryżewski, utrzymuje, że broniący nieopodal Olzy mostu drogowego i kolejowego “powstańcy wodzisławscy 3 batalionu Edwarda Łatki wykazali daleko idącą niefrasobliwość”. Na skutek rzekomo “zaniku czujności i rozluźnienia dyscypliny w tym pododdziale”, Niemcom udało się dokonać wyłomu w obronie polskiej i wtargnąć do pobliskich miejscowości. Podobna informacja, wzorowana wyraźnie na powyższym stwierdzeniu, znalazła się w haśle “Olza”, zamieszczonym w “Encyklopedii powstań śląskich” z 1982 r.: “Stacjonujący tu baon tego pułku [wodzisławskiego], dowodzony przez Edwarda Łatkę, nie zachował należytej czujności”.
Tymczasem zaś prawda jest taka, że Edward Łatka (będący nota bene dowódcą I a nie III batalionu pułku wodzisławskiego) akurat wówczas nie stacjonował w Olzie, ale wraz ze swoimi ludźmi stał w rezerwie w Pszowie. Trudno jest też zgodzić się ze stwierdzeniem o jakoby “daleko idącej niefrasobliwości” oraz “zaniku czujności i rozluźnieniu dyscypliny” w szeregach powstańczych broniących tego odcinka frontu. Wprawdzie przez prawie 20 dni nic specjalnego się tam nie działo i panował względny spokój, ale dochodziło do sporadycznej wymiany ognia i parę razy udaremniono próby sforsowania rzeki przez nieprzyjaciela, co świadczy o czujności i gotowości bojowej powstańców.
Cisza przed burzą
Na przerwanie przez Niemców frontu w rejonie Olzy złożyło się niewątpliwie kilka czynników, a jednym z nich było pozostawienie obu mostów – drogowego i kolejowego w prawie nie naruszonym stanie. Pierwszy zawalony został jedynie stertą kamieni, co stanowiło mało skuteczną zaporę, natomiast na drugim rozkręcono co prawda szyny lecz znajdowały się one na poboczu toru. Powstańcy, mimo interwencji, nie otrzymali zgody na wysadzenie mostów w powietrze, co z kolei Niemcy wykorzystali. Przede wszystkim jednak wykorzystali oni fakt luzowania na tym odcinku kilku kompanii. W sobotę wieczorem 21 maja 12. kompanię III batalionu 14. Pułku powstańców (wodzisławskiego), broniącą do tej pory obydwa mosty, zastąpiła 7. kompania tegoż batalionu. Liczyła ona 70 ludzi i rozporządzała 5 karabinami maszynowymi, ale w sumie była znacznie gorzej uzbrojona niż poprzednia. Nieco później jeden z plutonów I batalionu, w sile 26 powstańców, broniący od 10 maja wału przeciwpowodziowego oraz dworca kolejowego w Olzie, został zastąpiony przez 8. kompanię III batalionu z powstańcami rekrutującymi się z Czyżowic i Gorzyc. W tym samym czasie na drugim brzegu Odry Selbstschutz szykował się do ofensywy. Żołnierze zajęli Zabełków wraz z okolicą i rozprawiali się z tymi, o których było wiadomo, że sprzyjają powstańcom. W taki sposób rozstrzelani zostali w Roszkowie: Franciszek Rymer, Wiktor Rymer, Franciszek Hen i Karol Piechnik.
Pociągiem pancernym w powstańców
W niedzielę 22 maja ogień nieprzyjaciela zamilkł zupełnie, lecz była to stosowana przez Niemców taktyka “ciszy przed burzą”. O świcie bowiem następnego dnia przypuścili niespodziewanie silny i zmasowany atak na pozycje powstańcze. Na most kolejowy wjechał niemiecki pociąg pancerny, którego obsłudze udało się pod osłoną własnego ognia naprawić nieznacznie uszkodzone tory. W tym samym czasie przez most drogowy zaczęła się przewalać piechota, a lewe skrzydło powstańców zaatakował z flanki silny oddział niemiecki, który przedostał się wcześniej na teren czeski i ukrył tam w nadbrzeżnych krzakach.
Na skutek ataku Niemców, wspieranego pociągiem pancernym, linia frontu nad Odrą w rejonie Olzy została przerwana na długość prawie kilometra, a wojska niemieckie przedostały się szeroką ławą aż na tyły pozycji zajmowanych przez powstańców. W obliczu takiej sytuacji jedni, ogarnięci paniką, ratowali się ucieczką, inni podjęli zażartą walkę z nieprzyjacielem, nie ustępując z pola bitwy. Stojący na linii frontu III batalion pułku wodzisławskiego został prawie doszczętnie rozbity i tylko nielicznym grupkom udało się wymknąć z okrążenia. Rozproszeniu uległ także II batalion. Powstańcy, dysponujący przeważnie ręczną bronią, nie byli w stanie powstrzymać manewrującego pociągu ani napływających wciąż nowych oddziałów niemieckich, które szybko zdążyły zająć nie tylko Olzę, ale i okoliczne wsie, jak Bełsznica, Uchylsko, Gorzyce.
"Pancerką" do kontrataku
O wydarzeniach pod Olzą został powiadomiony komendant powiatowy wojsk powstańczych, Ludwik Piechoczek z Rybnika, który po rozeznaniu sytuacji przedsięwziął czym prędzej kontratak. Polecił przede wszystkim zebrać rozbite kompanie III batalionu i utworzyć nowe oddziały. Zaalarmował również batalion zapasowy Pawła Włoczka z Pszowa oraz kompanię sztabową pod dowództwem Leopolda Sachsa z Radlina, aby przygotowywały się do kontrnatarcia i zajęły pozycje w terenie. Do ponownego marszu nad Odrę i włączenia do walki miały szykować się także kompanie I batalionu Edwarda Łatki. Jego kompania karabinów maszynowych przygotowała na miejscowej kopalni “Anna”, skąd prowadziła linia kolejowa do Olzy, tzw. “pancerkę”, którą zamierzano wyeliminować z walki niemiecki pociąg pancerny. Na wieść o wdarciu się nieprzyjaciela do Olzy błyskawicznie zareagowało również dowództwo raciborskiego pułku. Zaalarmowane zostały kompanie rezerwowe II i III batalionu oraz wezwane na pomoc kompanie I batalionu tegoż pułku, które miały szykować się do wsparcia oddziałów pułku wodzisławskiego.
Kontratak wyznaczony został na godzinę 10.00. Do tego czasu wszystkie biorące w nim udział oddziały miały zająć pozycje wyjściowe. Jedna z kompanii batalionu zapasowego P. Włoczka, dowodzona przez Józefa Chrószcza, usadowiła się naprzeciw majątku w Gorzycach, przygotowana do ataku na Olzę z tej strony. Inna z tego samego batalionu, dowodzona przez Staniczka, wysunęła się na lewe skrzydło aż po granicę czechosłowacką, skąd uderzyć miała w bok nieprzyjaciela. Sformowany na nowo III batalion zajął pozycję vis-à-vis stacji kolejowej Olza. Z kolei batalion I znalazł się w okolicy domów kopalnianych w Olzie. Przybyłe na pomoc kompanie II i III batalionu 15. Pułku piechoty (raciborskiego) miały uderzyć na Niemców w rejonie Bukowa, Bluszczowa i Bełsznicy.
Przeprowadzony z ogromną determinacją kontratak zakończył się zupełnym zwycięstwem sił powstańczych. Nacierające z różnych stron ich oddziały w ciągu kilku godzin wyparły Niemców z rejonu Olzy i Bukowa z powrotem za Odrę. Niemałą w tym zasługę miał Edward Łatka i jego ludzie z tzw. “pancerki”. Był to zwykły wagon węglowy, prowizorycznie umocniony podkładami kolejowymi i blachą oraz wyposażony w trzy karabiny maszynowe i granatnik. Pchał go parowóz, który ciągnął jeszcze za sobą wagon kryty z około 30 powstańcami wewnątrz. “Pancerka” poruszała się torem kolejowym od Pszowa w stronę Olzy, a ukryta w niej obsługa broni ciężkiej raziła po drodze nieprzyjaciela ogniem swoich karabinów. Manewrujący na tym samym torze niemiecki pociąg pancerny nie ryzykował bezpośredniego kontaktu z “pancerką” i wycofał się. W ten sposób E. Łatka dotarł aż do Olzy, a jego powstańcy obsadzili karabinami na powrót wał przeciwpowodziowy nad Odrą i brali udział w kontrataku. Trwał on aż do godz. 14.00, po czym po krótkiej jeszcze obustronnej strzelaninie, nastał spokój. Kilka godzin później, w nocy, wysadzono w powietrze po jednym przęśle obydwu mostów, by uniemożliwić Niemcom ewentualne ich wykorzystanie przy ponownym ataku.
Nazwiska poległych zostaną w sercach na wieki
Odparcie nieprzyjaciela zakończyło się wprawdzie powodzeniem, lecz zostało ono okupione dużymi stratami, poniesionymi przede wszystkim przez pułk wodzisławski. Liczba poległych w bitwie powstańców, podawana w publikacjach, waha się od 20 do 60 (zdecydowanie bliższa prawdy jest ta druga), natomiast rannych od 60 do 70 osób. Z samej tylko 9. kompanii III batalionu śmierć poniosło aż 12 powstańców, w tym 6 z Gołkowic, 5 ze Skrbeńska i 1 z Godowa, a z 7. kompanii tego samego batalionu zabitych zostało 9 powstańców. Swoją brawurową akcję przypłacił też życiem dowódca I batalionu – Edward Łatka. Bardzo dużo również osób (około 90) dostało się do niewoli niemieckiej. Z kolei z pułku raciborskiego w walce pod Bukowem poległo 6 powstańców, kilku odniosło rany, a dwóch wpadło w ręce Niemców. Nieprzyjaciel miał pozostawić na polu walki 35 zabitych i 17 ciężko rannych, do niewoli zaś trafiło 60 żołnierzy niemieckich. Dr Alojzy Pawelec, który w bitwie pod Olzą “od początku do końca” brał udział “z karabinem w ręku”, napisał w swoich Wspomnieniach osobistych: “na prawie wszystkich cmentarzach okręgu wodzisławskiego spotykamy pomniki powstańcze, a na nich wyryte nazwiska bohaterów spod Olzy. Nazwiska te pozostaną i w sercach tutejszego społeczeństwa na wieki”.
Epilog
Bitwa pod Olzą była największą walką stoczoną przez oddziały powstańcze, penetrujące nadodrzańskie miejscowości w południowo–wschodniej części powiatu rybnickiego i wschodniej części powiatu raciborskiego. Na obszarze tym nie doszło już później do podobnie krwawego i tragicznego w skutkach starcia z nieprzyjacielem. Po reorganizacji oddziałów powstańczych i uzupełnieniu braków, część z nich wycofano na odpoczynek, a inne pozostały na swoich stanowiskach bojowych, odpierając ponawiane jeszcze przez Niemców próby sforsowania Odry. Pociągały one za sobą dalsze ofiary w ludziach, ale utarczki te nie miały już większego znaczenia.
Niebawem też, na skutek odgórnych decyzji o zaprzestaniu walki i zakończeniu powstania, nastąpiło wycofywanie formacji powstańczych znad Odry. Wpierw – 12 czerwca – nakazano im odwrót na pierwszą linię, a następnie (28 czerwca) rozwiązanie części oddziałów, w tym m.in. 8. i 9. kompanii III batalionu. Dalszym etapem był odwrót pozostałych oddziałów na drugą linię i ich zlikwidowanie 30 czerwca. Końcowym fragmentem likwidacji 14. Pułku wodzisławskiego było rozwiązanie 5 lipca sztabów batalionowych, a pięć dni później sztabu pułku, co oznaczało ostateczną jego demobilizację. Stopniowej likwidacji ulegał również pułk raciborski. Powstańcy pochodzący z lewobrzeżnej części Raciborskiego mogli – zgodnie z rozkazem z 1 sierpnia – “iść do obozu uchodźców Górnego Śląska w Goczałkowicach”.
Mieszkańcy miejscowości położonych w południowo – wschodniej części powiatu rybnickiego i wschodniej części powiatu raciborskiego zakończyli powstanie w trwaniu na swoich nadodrzańskich pozycjach, w nieugiętej obronie własnych rodzin i domów. 20 października 1921 r. Rada Ambasadorów powzięła decyzję o podziale Górnego Śląska, w efekcie którego ówczesne gminy leżące po prawej stronie Odry przyłączone zostały do Polski. Uroczyste przejęcie ich przez władze polskie miało miejsce 4 lipca 1922 r. Miejscowości lewobrzeżne na połączenie z Polską musiały czekać aż do wiosny 1945 r.
Paweł Porwoł
Niemcy zaskoczeni oporem
Duże znaczenie Bitwy olzańskiej podkreśla prof. Ryszard Kaczmarek, specjalizujący się w dziejach Górnego Śląska. Podkreśla, że bitwa ta w niemieckim zamyśle miała sprawić, że zelżeją siły powstańców w toczącej się równolegle bitwie o Górę Św. Anny. Przebieg bitwy olzańskiej, silny opór powstańców i zatrzymanie Niemców, przekonały dowódcę niemieckiego Selbstschutzu Karla Hofera o tym, że oddziały powstańcze są zdolne okrążyć od południa niemieckie siły prące na wschód. Wcale nie wiadomo, czy rzeczywiście powstańcy mieli taki zamiar i byliby to w stanie zrobić. W każdym razie odparcie nad Olzą przez powstańców niemieckiego ataku przekonało Niemców, że siły powstańcze na tym odcinku są znaczne i należy je uwzględniać w dalszych działaniach, do których ostatecznie nie doszło przez zawieszenie broni.
Uroczystość przy powstańczym pomniku w Olzie
W setną rocznicę Bitwy pod Olzą, w niedzielę 23 maja rano, przy pomniku powstańczym w Olzie odbyła się mała uroczystość, podczas której oddano hołd powstańcom, którzy zginęli podczas bitwy. Wartę honorową wystawił oddział Wojsk Obrony Terytorialnej. Wieńce i kwiaty pod pomnikiem złożyli m.in. senator Ewa Gawęda, Czesław Sobierajski (w imieniu wojewody śląskiego). Obecny był również wójt gminy Gorzyce Daniel Jakubczyk.
Ludzie:
Adam Gawęda
były poseł i senator
Czesław Sobierajski
Były poseł na Sejm RP, polityk Prawa i Sprawiedliwości, obecnie doradca wojewody
Ewa Gawęda
Była senator.
Komentarze
8 komentarzy
Nikt nie ma odwagi powiedzieć że powstania to była tragedia dla Śląska A ci którzy do nich nawoływali palili cygara i pili kawkę z mlekiem w swoich wygodnych willach. Umierali niewinni zmanipulowani ludzie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
No, opis bitwy autorstwa dyr. Porwoła nie jest najlepszy... :/
Na portalu ziemiaraciborska jest dużo lepszy i pełniejszy opis Christopha Sottora, choć oczywiście nie idealny bo nie neutralny...
To co polska historiografia nazywa mianem pierwszego i drugiego Powstania Śląskiego w rzeczywistości było strajkiem zbrojnym w którym POW brała udział jako organizacja ale nie jako organizacja jedyna. Z resztą w kontekście drugiego powstania mówi się o masakrze w Mysłowicach i o wybuchu samego powstania ale o samosądzie na doktorze Mielęckim już się nie wspomina no bo przecież ten fakt zburzył by równowagę narracji w myśl której okres powstańczo - plebiscytowy na Śląsku to system zero jedynkowy a zatem Niemcy i Polacy. A tu nagle by się okazało że byli nawet komuniści i to całkiem silni.
POW Górnego Śląska powstała w Sosnowcu a jej zadaniem było wykorzystać wojnę domową w upadłym Cesarstwie Niemieckim bazując na katolicyźmie i słowiańskim rodowodzie większości Ślązaków by Polska mogła skorzystać na bogactwie śląskiej ziemi. Ziemi co do której sam Piłsudski wypowiedział się jednoznacznie : "Śląsk ! Śląska wam się zachciewa ? Śląsk to stara kolonia niemiecka. Mam w d...e cały Śląsk !"
Na samym Śląsku tymczasem opcja prośląska została storpedowana przez Francję choć już w 1919 roku była to opcja największa. Jednak polska historiografia o niemal półmilionowym wówczas Związku Górnoślązaków wspomina dziś niechętnie a jeśli już to robi to całą inicjatywę nazywa mianem "ruchów ślązakowskich" i zamyka temat bo przecież Ślązacy w myśl polskiej ideologii historycznej nie mieli prawa istnieć.
Faktów nie da się naciągnąć a ja po prostu zadaję niewygodne pytania. Z resztą trzeba być nie lada kretynem by zarzucić mi naciąganie faktów nie podając żadnej sensownej argumentacji.
Czytałem Iksala ale czytałem też Popiołka który pisał o "plemionach polskich na Śląsku" w kontekście VI wieku pomimo tego że państwo Mieszka powstało dopiero w X wieku i doskonale znam tą parszywą narrację historycznej propagandy którą się w Polsce uprawia.
A w I powstaniu to o co powstańcy walczyli? POW G.Sl. powstała daleko wcześniej niż ktoś pomyślał o autonomii. Naciagasz fakty jak Ci pasuje. Poczytaj Iksala choćby, dlaczego chcieli walczyć. Poza tym istniała opcja proslaska. Dlaczego nie zyskała szerszego poparcia?
Mylisz się w osądzie a oceniasz powierzchownie. Ja nigdy nie byłem proniemiecki ale też nie jestem propolski ponieważ historia a zwłaszcza historia Śląska nie jest za Niemcami przeciwko Polsce ale też nie jest za Polską przeciwko Niemcom. Historia jest to prawda neutralna którą w Polsce zakłamuje się do ideologicznych celów. Co więcej, historyczne procesy są niczym dziejowy efekt motyla. Współcześnie więc ma znaczenie nie tylko to co miało miejsce 100 ale nawet to co wydarzyło się 1000 lat temu !
Wyróżnianie współczesnych Niemców jako społeczeństwa multikulturowego działa na zasadzie kontrastu. Z jednej strony multikulturowi Niemcy a z drugiej wszechsłowiańscy Polacy. Jest to jednak nic innego jak wiara w brednie. Z resztą bredni uczą w szkołach. Z jednej strony polski książę Mieszko a z drugiej czeska księżniczka Dobrawa. Problem tylko w tym że gdyby w X wieku przenieść chłopa spod Gniezna pod Pragę i chłopa spod Pragi pod Gniezno żaden nie odczuł by różnicy ponieważ w całym średniowieczu nie funkcjonowała żadna tożsamość narodowa ! Dla narracji narodowego mitu brzmi to jednak pięknie - on Polak a ona Czeszka.
Pozostając przy Niemcach to paradoksalnie tam gdzie w Niemczech zaczyna się płaca minimalna tam w Polsce wchodzi drugi próg podatkowy. Jeśli dodamy do tego prawdę objawioną o niemieckim narodzie multi-kulti i porównamy z wszechslowiańską Polską to niestety ale coś ci wszechpolscy Słowianie nie wypadają najlepiej.
Jak widzisz mój poprzedni komentarz oparty został o niepodważalny fakt a cytat zaczerpnięty bezpośrednio z książki napisanej przez adiutanta Korfantego. Ty swoim nie wniosłeś nic prócz osobistej wycieczki osadzonej o próbę drobnej złośliwości i zignorowania faktów historycznych. Jeśli natomiast te nie mają współcześnie znaczenia to po co Dzień Niepodległości w 11 listopada czy Święto Konstytucji w 3 maja ?
#Higgy- też zawsze byłem taki jak ty pro niemiecki tylko patrząc z perspektywy czasu kiedy niemcy upadają mając u siebie co 3 kolorowego a większość auslendrow to co to za naród? Ty żyjesz tym co było 100 lat temu i jak to powiedział jeden pepik to uz se ne wrati. Wiem pruskie kamienice i Koenigshutte to na starych zdjęciach możesz pooglądać.
15 lipca 1920 roku parlament II Rzeczypospolitej Polskiej nadał województwu śląskiemu statut organiczny czyli tak zwaną autonomię. Jednak Śląsk do Polski przyłączono dwa lata później bo 16 lipca 1922 roku. Tym samym Polska nadając Śląskowi autonomię rozporządzała nie swoim terytorium. Co więcej, zasada była taka że im rozleglejszy areał Śląska zostanie przyłączony do Polski tak cały ten obszar obejmie autonomia.
Trzecie Powstanie Śląskie wybuchło 03 maja 1921 roku a więc rok po nadaniu Śląskowi statutu organicznego i rok przed przyłączeniem Śląska do Polski.
W tym kontekście należy zadać pytanie :
Czy Powstańcy Śląscy walczyli o polskość Śląska czy może o autonomię śląską w Polsce ?
Włodzimierz Dąbrowski w pracy "Trzecie Powstanie Śląskie" wydanej w Londynie na emigracji w 1973 roku, siłami wydawnictwa Odnowa zamieścił na stronach 178 - 180 rozległy cytat który rozwiewa wszelkie wątpliwości tym bardziej że jest to cytat z raportu Wojciecha Korfantego :
"Wczoraj zjawili się u mnie dowódcy wszystkich grup frontowych i żądali ode mnie ogłoszenia suwerennego państwa śląskiego (...) Zaznaczam, że w komitecie wykonawczym podobne tendencje się pojawiają, wychodzą one nie tylko od Górnoślązaków, lecz także od oficerów przybyłych z Polski. Dotychczas zdążyłem te tendencje opanować (...) Może wyskoczyć niezależny Górny Śląsk. Anglicy na tę koncepcję tylko czyhają. Miejscowy wielki przemysł ją poprze tak samo ludność (...) Pan Dąbski nazwał powstanie Żeligowszczyzną w gorszym wydaniu."
W tym kontekście rodzi się kolejne pytanie :
W którym kraju Europy historia jest jeszcze bardziej zakłamana i zakłamywana niż w Polsce ?