Frączek na pierwszej sesji w powiecie: czuję się jak na wojnie
Nowo zaprzysiężony radny powiatowy Ryszard Frączek tak właśnie skomentował wymianę zdań na temat tzw. afery na Płoni, którą szeroko opisują od wielu miesięcy Nowiny. Rozmawiano m.in. o tym kto powinien był pierwszy zgłosić sprawę do organów ścigania: radny czy starosta?
- Czy zgłoszenie radnego powiatowego jest mniej warte od czyjegoś mejla? - taką refleksją podzielił się na sesji radny Paweł Płonka z raciborskiej Płoni. To on wystąpił w magazynie śledczym TVP, opowiadając o aferze na Płoni, gdzie zanieczyszczano środowisko i niszczono drogi. To on pierwszy oficjalnie podjął ten temat, pisząc interpelację do starosty raciborskiego. Wówczas władze powiatowe były pasywne, a sprawa ruszyła po jej nagłośnieniu medialnym oraz - jak padło w TVP - po mejlu od mieszkańca.
Grzegorz Swoboda przypomniał, że sprawa dotyczy poprzedniej kadencji władz Powiatu, a w TVP błędnie jego zdaniem wskazano na rolę starostwa, choć to Miasto Racibórz powinno być zainteresowane utratą wpływów z podatku eksploatacyjnego.
- Dziwne, że telewizja pokazała tylko starostwo - skomentował.
Włodarz powiatu nadmienił, że w sprawie określonej w Nowinach jako "afera na Płoni" toczy się postępowanie w urzędzie górniczym.
Swobodę skontrował radny Tomasz Kusy z PiS, przypominając, że w kompetencjach Powiatu jest dbałość o ochronę środowiska, więc TVP nie popełniła błędu.
G. Swoboda poprosił starościnę Ewę Lewandowską o przybliżenie działań Powiatu w sprawie "afery na Płoni". Ta oznajmiła, że temat jest bardzo bogaty. Przypomniała, że zarząd powiatu opierał się wcześniej na stanowisku, jakie przygotował poprzedni kierownik referatu ochrony środowiska Krzysztof Sporny. Przyznał, że mogło być błędem, że nie podjęto po sygnale radnego Pawła Płonki natychmiastowych czynności.
- Wydawało się nam, że odpowiedź na interpelację radnego jest dlań satysfakcjonująca, bo nie było z jego strony dopytania o kolejne szczegóły czy działania - mówiła Ewa Lewandowska.
Według starościny P. Płonka skupiał się w swoim zapytaniu na niszczeniu drogi lokalnej w dzielnicy. - Tak właśnie uznaliśmy, że chodzi o dewastację drogi miejskiej. Wtedy, gdy wpłynęła interpelacja, nikt nie sądził, że dotyczyła ona wydobycia kruszywa być może bez koncesji - wyjaśniła Lewandowska.
Aktualnie trwa postępowanie Wyższego Urzędu Górniczego i prokuratury (skierowano ją poza okręg gliwicki). Wyjaśnienia składają kierownicy wydziału architektury oraz ochrony środowiska.
Komentarze
2 komentarze
Wynika z tekstu że mieszkańcy zauważyli, radny poinformował starostwo o podejrzeniu i radny usłyszał że miał sam zgłosić do organów? Następnym razem mieszkańcy lub radni chyba powinni sami zgłosić będzie prościej i szybciej, taki wniosek. Nie dziwię się że radni nie akceptują tych wyjaśnień i tak reagują. Gdyby nie mieszkańcy to nikt by do dziś nie wiedział a to taka ważna kwestia dla mieszkańców i liczył się czas.
Bardzo ciekawe jest to stanowisko starosty...