Wdowa wini urzędników o śmierć męża. Magistrat o problemie zapomniał, czy go olał?
Podlegający Urzędowi Miasta w Wodzisławiu SL. Zarząd Dróg Miejskich twierdzi, że nic nie wiedział o podtopieniach, do których dochodzi w domu pani Małgorzaty Sołtysek w wodzisławskiej dzielnicy Radlin II. Tymczasem pani Małgorzata wielokrotnie informowała wodzisławskich urzędników o tym fakcie, prosząc ich o pomoc w rozwiązaniu problemu. Po raz pierwszy w 2011 r. Przypomnijmy, że w czasie walki z wodą zalewającą piwnicę, zmarł mąż pani Małgorzaty.
WODZISŁAW ŚL. Temat na naszych łamach opisywaliśmy dwukrotnie. Pani Małgorzata i jej mąż z wodą zalewającą piwnicę zmagali się od ponad 9 lat. Mniej więcej od kiedy wybudowano kanalizację sanitarną przy drogach miejskich. Jak wyjaśnia Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu Śl., podczas tych prac, co ustalono na wizji lokalnej, uszkodzeniu uległ wylot kanalizacji deszczowej do rzeki Leśnicy. Został co prawda odbudowany, ale o średnicy o połowę mniejszej niż wcześniej. Efekt, zdaniem urzędników starostwa, jest taki, że kanalizacja deszczowa na ulicy Więźniów Politycznych, którą poprzez Zarząd Dróg Wojewódzkich administruje miasto, nie jest w stanie odebrać całej wody spadającej w czasie ulewnych deszczy na tę ulicę, a także na ul. Kosynierów i Curie-Skłodowskiej oraz Chrobrego. W efekcie zalewa dom pani Małgorzaty. Małżonkowie wielokrotnie w tej sprawie interweniowali m.in. w Urzędzie Miasta Wodzisław Śl. Bez skutku. 26 czerwca podczas ulewy dom Sołtysków ponownie zalało. Kiedy mąż pani Małgorzaty, próbował walczyć z wodą, ratując dobytek, jego żona wzywała na pomoc straż pożarną. Kiedy wróciła do piwnicy, jej mąż leżał na ziemi. Chwilę później zmarł. Dostał zawału serca. Wdowa o śmierć męża obwinia urzędników. O odniesienie się do tej sprawy poprosiliśmy 2 września wodzisławski Urząd Miasta. Odpowiedź otrzymaliśmy równo... miesiąc później, 2 października, kiedy o sprawie zrobiło się głośno nie tylko w Wodzisławiu. Magistrat uważa, że problem u państwa Sołtysek pojawił się po generalnej przebudowie ulicy Bolesława Chrobrego na odcinku drogi administrowanej przez Powiatowy Zarząd Dróg w Wodzisławiu Śląskim z siedzibą w Syryni. – Inwestycja była realizowana w zakresie technicznym i finansowym przez Powiat Wodzisławski – czytamy w odpowiedzi przesłanej z Urzędu Miasta w Wodzisławiu Śl. Te tłumaczenia stoją w sprzeczności z wcześniejszymi tłumaczeniami Starostwa Powiatowego, a również częściowo w sprzeczności z relacją Małgorzaty Sołtysek.
Informacja o problemach w tym miesiącu?
Sprawą zajęli się również dziennikarze Polsatu. 30 września w głównym wydaniu serwisu informacyjnego „Wydarzenia”, sprawę pani Małgorzaty opowiedział Marek Sygacz, podkreślając, że jako pierwsze opisały ją wodzisławskie Nowiny. W materiale Polsatu najbardziej zaskoczyła nas wypowiedź Janusza Lipińskiego, dyrektora Zarządu Dróg Miejskich w Wodzisławiu Śl., a więc jednostki podlegającej wodzisławskiemu urzędowi miasta. Ten o problemach z jakimi borykali się Sołtyskowie „Wydarzeniom” powiedział tak: „My dostaliśmy informację w tym miesiącu, być może miasto zajmowało się tym wcześniej, trudno mi powiedzieć”.
Magistrat nic nie zrobił
Tymczasem małżeństwo Sołtysków, jak już wspomniano, od lat informowało magistrat o problemie zalewania ich domu. Mamy w posiadaniu kserokopię notatki służbowej w sprawie zalewania posesji wodami deszczowymi z ul. Kosynierów spisanej przy ul. Chrobrego między mieszkańcami a przedstawicielami Urzędu Miasta w Wodzisławiu. Jedno z ustaleń zapisanych w tej notatce dotyczy wniosku o uchwycenie wody deszczowej spływającej z ul. Kosynierów. Notatka ta datowana jest na 1 sierpnia 2011 roku! Jedno z kolejnych pism Sołtysków, w którym proszą magistrat o rozwiązanie problemu wód płynących z dróg na ich posesję datowane jest na 28 listopada 2015. Również w następnych latach Sołyskowie, zresztą wraz z innymi mieszkańcami, prosili o pomoc. Bez skutku. Odbywały się jedynie kolejne wizje lokalne z udziałem pracowników urzędu miasta i Powiatowego Zarządu Dróg, które niczego nie poprawiały. Jak to ma się do tego, że ZDM twierdzi, iż o sprawie wie od miesiąca? Czyżby urzędnicy magistratu, gdzie trafiały pisma Sołtysków, nie przekazali sprawy do powstałego w 2018 r. ZDM-u? – My o tej sprawie wiemy z pisma, które dotarło do nas niedawno. Chyba na pewno od 2018 r. to było pierwsze pismo do nas tej sprawie – mówi nam dyrektor Lipiński. Dodajmy jednak, że na jednym z protokołów spisanych po oględzinach przy ul. Chrobrego 5 października 2017 r. podpisany jest jeden z ówczesnych kierowników miejskiego referatu, który obecnie jest kierownikiem w ZDM-ie. Ktoś więc jednak w ZDM-ie miał wiedzę o problemach Sołtysków. – Ja mogę wypowiadać się jedynie w sprawie pism, które otrzymywał ZDM, a nie miejskie referaty. W momencie kiedy pismo otrzymałem, podjąłem pewne działania – mówi dyrektor Lipiński.
Pytanie zasadnicze: czy problem zostanie w końcu rozwiązany? Jak informuje wodzisławski UM, 28 września doszło do spotkania roboczego oraz ustnego porozumienia pomiędzy PZD Syrynia, ZDM Wodzisław Śląski oraz PWiK Wodzisław Śl. – Podjęliśmy starania, kierownik był na miejscu na wizji lokalnej. Odbyło się również spotkanie w PWiK. Na tym spotkaniu ustaliliśmy że PWiK dokona przeglądu kanalizacji na ul. Chrobergo i drogach przyległych. Po to by kamery, którymi dysponuje PWiK pokazały, gdzie jest zawężenie w kanalizacji deszczowej. Po uzyskaniu informacji co tam się dokładnie dzieje, na jakim odcinku, podejmiemy kolejne kroki – zapewnia Janusz Lipiński.
Artur Marcisz
Komentarze
4 komentarze
Co to za słownik "opał? Pomijając sam temat to styl artykułu jest zastraszającym.
W normalnym państwie i mieście ktoś poniósłby odpowiedzialność. Ale w Wodzisławiu ?!
Inna sprawa, że takie posesje, położone w newralgicznych punktach, stają się poniekąd ofiarą całej społeczności, która przekwalifikuje grunty sąsiednie, leżące wyżej, na działki budowlane, doinwestowuje i wzbogaca swoje posesje. Areały dotąd chłonne dzieli się na parcele, zabudowuje, brukuje, potem żąda od miasta ich włączeń do drogi powiatowej albo wojewódzkiej nowymi, asfaltowymi uliczkami miejskimi i urzędy, przy mniejszych lub większych oporach, robią to, czego oczekują "wyborcy wodza". Tyle, że nagle te przybory wód, te nowe zagęszczone źródła dymu z kominów, te nowe potoki samochodów, zaczynają stwarzać różne zagrożenia, obciążenia, skutki negatywne, czasem bardzo dolegliwe, czasem tragiczne i katastrofalne, jak tutaj. Niby je można przewidzieć i niby, w miarę postępu urbanizacji, winno się im zapobiegać. Problem w tym, że to zapobieganie jest deklaratywne i często kończy się na papierze (w projekcie, w oświadczeniach). Co z tego, że inwestor pisze, że jego "inwestycja nie będzie negatywnie wpływać" na sąsiedztwo, skoro zaraz potem brukuje 60% swojej działki (bo tak naprawdę nie sam dom, a dom z warsztatem czy ze sklepem budował), wyprowadza dreny do pobliskiego rowu, a swoje podwórko odwadnia sprytnie na jezdnię? Na marny los jednych ludzi prawie zawsze składają się cwaniactwa innych ludzi, niekoniecznie samych urzędników.
"z ówczesnych kierowników miejskiego referatu, który obecnie jest kierownikiem w ZDM-ie".
Zajebiście, tacy kierownicy, tylko na stołkach, pewnie zarobki jeszcze większe i z tym nikt nic nie robi, tylko trzyma się takich dalej na stanowiskach.