Piątek, 8 listopada 2024

imieniny: Seweryna, Gotfryda, Hadriana

RSS

Bomba ekologiczna pod Rybnikiem. To był rodzinny interes

30.06.2020 11:42 | 2 komentarze | acz

Prawdziwą bombę ekologiczną odkryli mikołowscy policjanci zwalczający przestępczość gospodarczą. Nielegalne odpady w postaci farb i rozpuszczalników składowane i transportowane były w beczkach i mauzerach na terenie kilku miejscowości  w regionie.

Bomba ekologiczna pod Rybnikiem. To był rodzinny interes
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Początek całej sprawy, która z biegiem czasu przerodziła się w prokuratorskie śledztwo, miał miejsce 25 czerwca br. To właśnie wtedy w kilku miejscach na terenie powiatu mikołowskiego znalezione zostały mauzery i beczki z nieznanymi początkowo substancjami. Niebezpieczne, jak się okazało, odpady zostały porzucone na dworcu kolejowym w Orzeszu, a także na terenie leśnym w Mikołowie przy ulicy Piaskowej oraz na jednej z miejscowych stacji paliw. Powagi sytuacji dodaje także fakt, że w dwóch ostatnich ze wskazanych miejsc doszło już do rozszczelnienia kilku beczek, co w konsekwencji mogło doprowadzić do tragedii.

Sprawą zajęli się policjanci z mikołowskiego wydziału dw. z przestępczością gospodarczą. Wnikliwa praca operacyjna i analiza dowodów już dwa dni później doprowadziła ich do osoby, która mogła mieć związek ze sprawą. Tego samego dnia na prywatnej posesji w Mikołowie stróże prawa dokonali kolejnego odkrycia. Znajdowało się tam 40 pojemników typu mauzer o pojemności 1000 litrów, ponad 80 metalowych beczek o pojemności 200 litrów oraz blisko 100 beczek z tworzywa sztucznego o pojemności 30 litrów. Łącznie ponad 90 tysięcy litrów, jak się później okazało, odpadów w postaci farb i rozpuszczalników pochodzenia acetonowego służących do produkcji poligraficznej. Łącznie, biorąc pod uwagę wszystkie 4 miejsca, zabezpieczono 115 tysięcy litrów substancji.

Do sprawy zatrzymani zostali mieszkańcy Mikołowa: 65-letni właściciel posesji i oraz jego 39-letni syn. I to właśnie on okazał się głównym podejrzanym w śledztwie. Akta sprawy wskazują, iż mężczyzna od około 2 lat nielegalnie składował odpady na terenie posesji swojego ojca, na co tamten wyraził zgodę. Zajmował się również ich transportem nie mając wymaganego w tym zakresie pozwolenia.

Śledczy nie mają wątpliwości, że porzucone i ujawnione następnie odpady na terenie powiatu mikołowskiego pochodzą z terenu wspomnianej posesji, w tym zakresie jednak sprawa nadal ma charakter rozwojowy. Na etapie wyjaśniania pozostaje także kwestia tego skąd 39-latek nabył tak potężną ilość zagrażających środowisku odpadów. Niezgodna z przepisami ustawy o ochronie środowiska utylizacja tego rodzaju odpadów to wyjątkowo poważna ingerencja w naturalne środowisko. Tykająca bomba ekologiczna, która realnie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka, może spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi i wyrządzić nieodwracalne szkody w świecie roślinnym lub zwierzęcym.

Zatrzymani mikołowianie usłyszeli już zarzuty z art. 183 kodeksu karnego - nieodpowiedniego postępowania z odpadami. Obaj przyznali się do zarzucanych im czynów. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.

Wobec 39-latka Sąd Rejonowy w Mikołowie zastosował wolnościowy środek zapobiegawczy w postaci policyjnego dozoru oraz konieczności zawiadomienia Policji o ewentualnym wyjeździe i terminie jego powrotu. Ma też zakaz kontaktowania się, między innymi, z 65-letnim ojcem. Na poczet kar oraz kosztów utylizacji policjanci zabezpieczyli mienie należące do podejrzanych o łącznej wartości 800 tysięcy złotych.
(acz)