Trafili na trop leku na raka. I planują dalsze eksperymenty
Młodzi, zdolni i ambitni. Te trzy słowa doskonale opisują Paulinę i Mateusza, którzy zakończyli właśnie pierwszą fazę skomplikowanych badań nad znalezieniem substancji pokonującej komórki nowotworowe. – Z laboratorium wyszliśmy na tarczy i zamierzmy kontynuować nasze badania – zapowiadają młodzi naukowcy.
Paulina Zegarska pochodzi z Żor. Od kilku miesięcy jest studentką Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Natomiast Mateusz Kołek mieszka w Bluszczowie i uczęszcza do trzeciej klasy II Liceum Ogólnokształcącego w Wodzisławiu Śl. - Poznaliśmy się na kółku biologicznym w jednym z rybnickich liceów. Wtedy nasze ścieżki po raz pierwszy się skrzyżowały i tak już zostało - mówią nam zgodnie. Wspólna pasja tak bardzo ich połączyła, że postanowili razem prowadzić badania nad lekiem na raka. - Czemu akurat zaczęliśmy od tego zagadnienia? Trudno wytłumaczyć. Po prostu oboje czujemy, że właśnie tym powinniśmy się zająć. Uważamy to za swoje powołanie - tłumaczy Mateusz.
Pierwsze kroki
Prace rozpoczęli trzy lata temu. - Najpierw sformułowaliśmy nasze hipotezy i ogólne cele badawcze - mówi licealista. W efekcie powstał projekt pn. „Anticancer and apoptotic activity of coelomic fluid from earthworm Eisenia foetida, L-ascorbic acid and beta-glucan (z ang. Działanie przeciwnowotworowe i aktywność apoptotyczna płynu celomatycznego z dżdżownicy Eisenia foetida, kwasu L-askorbinowego oraz beta-glukanu”. Następnym krokiem było znalezienie bazy badawczej, w której mogliby przeprowadzić analizy. Po skontaktowaniu z się z wieloma ośrodkami pozytywnie na prośbę nastolatków odpowiedział Uniwersytet Warszawski. - Dzień, w którym odebraliśmy wiadomość, że możemy rozpocząć badania w Warszawie, był dla nas bardzo ważny. Wprost nie posiadaliśmy się wtedy ze szczęścia - wspominają młodzi naukowcy. Dodają, że w większości pobyt w stolicy był finansowany przez Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci, którego oboje są stypendystami. - Gdyby nie pomoc Funduszu niemożliwe byłoby zrealizowanie naszych marzeń - podkreśla Mateusz.
Badali płyn z dżdżownicy
Młodzi naukowcy do warszawskiego laboratorium weszli w połowie sierpnia. Tam przez miesiąc pod okiem dr Marty Polańskiej prowadzili swoje badania. Rozpoczęli je od założenia hodowli komórek nowotworowych - a konkretnie tych pochodzących z raka piersi i jelita grubego - a następnie poddali je działaniom płynu celomatycznego z dżdżownicy, kwasu L-askorbinowego oraz beta-glukanu.
- Pracowaliśmy w laboratorium dzień w dzień po średnio osiem godzin. Bywały chwile kryzysu, ale wzajemnie się wspieraliśmy i to dawało nam siłę - mówi Paulina. Dodaje, że w swoich badaniach byli dość samodzielni. - Dr Polańska nadzorowała tylko nasze działania - zauważa studentka. Tłumaczy, że wraz z Matuszem wcześniej odbyli staż z podstaw pracy laboratoryjnej, dlatego dokładnie wiedzieli, jak działać w takim miejscu.