Huśtawka runęła na dziecko... Place zabaw w Raciborzu pod specjalnym nadzorem
Dzieci wesoło wyległy na plac zabaw, a raczej to co niegdyś nim było. Wakacje, zabawa i ruch na świeżym powietrzu. Brykały i dokazywały, aż nagle towarzyszącej im opiekunce „serce znalazło się w kręgosłupie”. To co zobaczyła, resztę przeraziło równie mocno.
Wtorek 3 lipca, godziny południowe. Na jednym z podwórek, w rejonie ulic Bielskiej i Przejazdowej na Ostrogu bawi się grupa dzieci. Stoją tu drewniane huśtawki – duże, solidne konstrukcje z drewna. Dzieci korzystają z nich nawet po dwie naraz. Siedziska wyglądają na nowsze od reszty urządzenia do zabawy. W czasie gdy jedna z dziewczynek huśta się beztrosko, słychać głośne skrzypnięcie i belki tworzące huśtawkę rozsypują się jak domek z kart. Dziecko spada na ziemię, a lecąca z góry najdłuższa belka zatrzymuje się o centymetry nad małą głową. Później dziewczynka opowie matce, że huśtawka „była taka dziwna”. – To był jakiś cud, że córce nic się nie stało. Pobolewała ją tylko głowa i rączka, ale te dolegliwości ustąpiły – cieszyła się matka.
W Raciborzu od lat odczuwa się deficyt placów zabaw. Ich projekty mnożą się w naborach do budżetu obywatelskiego. Jest wiele miejsc, gdzie dzieci bawią się na pozostałościach tego, co służyło do zabaw ich rodzicom bo przez dekady oszczędzano na wydatkach w place, skupiając się na remontach i ocieplaniu budynków. O nowy plac walczyli raciborzanie na osiedlu Eden, a modernizacji przaśnej piaskownicy w małym parku przy Warszawskiej bezskutecznie domagało się troje radnych miejskich. Symbol zaniedbanego centrum dziecięcej rozrywki – ogródek jordanowski – czeka na odmianę ponad 20 lat i zmienił się w tym czasie w „wylegarnię niczego dobrego”. Robert Myśliwy, szef miejskiej edukacji, marzy, by w Raciborzu powstał plac zabaw na wzór duńskich konstrukcji firmy Monster, o którym mówiłoby się na całym Śląsku, a może i dalej. Placyków brakuje, ale te, co są, wydawały się bezpieczne. Od lat nie było tam zdarzeń mrożących krew w żyłach.
Huśtawka się rozsypała
Pani Ewa zgłosiła się do redakcji dzień po feralnym wtorku, który tak dobrze – niestety – zapamięta jej ośmioletnia córka. 3 lipca mama zawiozła ją na zajęcia organizowane przez Miejską i Powiatową Biblioteką Publiczną. To część miejskiej akcji Lato w mieście. Od godz. 11.00 dziewczynka bawiła się w filii na Ostrogu. – O godz. 12.43 odebrałam telefon od pani z biblioteki. Powiedziała, że wyszli z grupą dzieci na pobliski plac zabaw. Moja córka sie huśtała ... i nagle huśtawka sie rozsypała! – relacjonowała kobieta. Może nie nagłośniłaby problemu, gdyby nie opinie na temat starego placu zabaw, które potem usłyszała. – Karygodne w tym wszystkim jest to, że mieszkańcy mówią, że zgłaszali do spółdzielni sprawę tej huśtawki i nikt nic z tym nie zrobił. Nawet gdy zgłoszono wypadek w spółdzielni, to pani przyjmująca zgłoszenie stwierdziła, że było już parę skarg na to urządzenie – dodaje matka ośmiolatki. Jest zła na zarządcę obiektu. – Dziecko mogło zginąć! – oburza się w korespondencji mejlowej z Nowinami.
Mundury w akcji
Pani Ewa postanowiła zgłosić zdarzenie w komendzie policji. – Uważam, że osoba, która jest odpowiedzialna za sprawdzanie stanu technicznego placu zabaw na terenie tego osiedla naraziła moje dziecko na ciężki uszczerbek na zdrowiu, kalectwo albo nawet utratę życia poprzez swoje zaniedbanie! Ta huśtawka była schruściała! Kompletnie nie nadająca się do użytku – tłumaczyła swoją decyzję. Gdy opowiadała policjantce co wydarzyło się na Ostrogu ta powiedziała jej, że dzielnicowy narzekał, że stan byłej już huśtawki wskazywał na konieczność wyłączenia jej z użytkowania. Funkcjonariuszka przyznała wzburzonej matce, że swoje dzieci przestrzegała, aby unikały tam zabawy. Próbujemy ustalić co konkretnie na temat „schruściałej huśtawki” wie policjant patrolujący Ostróg, ale jak mówi rzecznik Mirosław Szymański, ten przebywa na urlopie i dopiero jak wróci dopyta go o szczegóły. Inni mundurowi – strażnicy miejscy – co roku oglądają place zabaw w całym mieście. – Robimy to wczesną wiosną i skupiamy się na tych ogólnodostępnych obiektach – tłumaczy komendant Wiesław Buczyński. Strażniczy raport nie jest do publicznego wglądu, ale, jak zapewnia szef straży, wszelkie uwagi trafiają do zarządców podwórek. Zaznacza, że jego podwładni oceniają ogólny stan urządzeń bo nie mają wiedzy i uprawnień do ich testowania. Ponadto od obchodu strażników minęło wiele tygodni. Komendant dopytuje o szczegóły wypadku na Ostrogu i cieszy się, że dziecku nic się nie stało. – To najważniejsze – podkreśla.
Ludzie:
Michał Kuliga
Wiceprezydent Raciborza
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Robert Myśliwy
Dyrektor Powiatowego Centrum Sportu w Raciborzu
Komentarze
5 komentarzy
Ta. Kuliga, którego dziecko bawi się w pomieszczeniach zamkniętych. Co taki ktoś może mieć do powiedzenia nt. placow zabaw?
2 lata temu zglaszalem to w jakim stanie jest ten plac zabaw w zeszlym roku zrobilem to samo bo w wiekszosci elementow drewnianych drewno bylo sprochniale nadajace sie jedynie do wymiany! takze pisalem.do nowin! mam zdjecia z tego jak to wygladalo! a spoldzielnia jedyne co zrobila to wzmocnila chustawke plastikowa rura! kpina...
To wina złego odżywiania,dzieci mają nadwagę.
co to znaczy "schruściała"?
Co naczelnik wydziału edukacji (Mirek 2.0) ma do infrastruktury budowlanej? Opowiadanie o marzeniach to kampania kandydata a nie wypowiedź naczelnika w zakresie kompetencji.