Koszmar minionego lata
Komentarz do problemu z wytwórnią asfaltu i dyskusji z ostatniej sesji rady miasta. Instalacji od dawna nie chcą mieszkańcy.
Cierpliwość u każdego ma swoje granice. U jednych jest krótka, u innych – jak u mieszkańców Płoni – długa, bo wytrzymali już 2,5 roku z otaczarnią, której u siebie nie chcą. Skoro tak długi czekają, to mają prawo czuć się zwodzeni przez prezydenta. Szukali pomocy u radnych, ale nie znaleźli u nich pełnego zrozumienia. Radny z Płoni Paweł Rycka, związkowiec, podkreślił, że nikt jego ręki nie dźwignie by zabrać ludziom pracę. 19 innych radnych poszło w jego ślady. Tymczasem w jego dzielnicy od października ubiegłego roku liczono, że tegoroczne lato mieszkańcy spędzą bez otaczarni w sąsiedztwie. Prawda jest inna – asfalt nadal będzie tam produkowany i na Płoni obawiają się koszmaru z ubiegłego lata, czyli upałów w smrodzie. Co ciekawe, radni opozycji mieli okazję by przejechać się po prezydencie za długotrwałe i bezowocne zabiegi o zażegnanie konfliktu na Płoni. Tymczasem ich zabiegi dowodziły, że temat otaczarni traktują jak gorącego kartofla odrzucając go w stronę prezydenta. Mirosław Lenk dosadnie nazwał taką taktykę „wypchaj się panie prezydencie” komentując uwagi Zbigniewa Sokolika, że on nie jest od decydowania o losach spółki. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że PRD od lat szuka zleceń w przetargach, choć moce przerobowe ma ograniczone i kończy rok stratą. Jak ćma lgnąca do ognia by zginąć. Gdyby ustalenia z października 2017 czy marca 2018 wprowadzić jeszcze w 2015 roku, gdy ludzie z Płoni poszli z problemem do prezydenta Lenka, dziś o sprawie nikt by już nie pamiętał.
Mariusz Weidner
Zobacz również: