Z wielkiej biedy na szczyty władzy czyli kariera komunisty
Nauczyciel z Chałupek prześledził dzieje Aleksandra Zawadzkiego – komunistycznego dygnitarza, który po II wojnie światowej sprawował rządy w województwie śląskim.
Autorem monografii „Aleksander Zawadzki. Działacz komunistyczny i wojewoda śląski (1945–1948)” jest dr Janusz Mokrosz, nauczyciel w Szkole Podstawowej w Chałupkach, współpracownik Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej. Pasjonat historii Śląska przeanalizował dokumenty dotyczące Aleksandra Zawadzkiego. Wyłania się z nich niejednoznaczny obraz człowieka oddanego ideologii komunistycznej, który po latach życia w biedzie, powoli dochodzi do znacznej pozycji oraz... dobrobytu.
Bieda, walka z bolszewikami i strajk
Janusz Mokrosz zwraca uwagę na specyfikę życiorysu Aleksandra Zawadzkiego. Składają się nań zarówno elementy typowe dla komunistycznych aparatczyków, jak i fragmenty, których trudno szukać w biogramach innych czerwonych dygnitarzy. Aleksander Zawadzki urodził się w 1899 roku w Będzinie. Wzrasta w warunkach skrajnej nędzy. Matka Aleksandra Zawadzkiego i jego siostry stosunkowo szybko porzuca rodzinę, pozostawiając dzieci pod opieką ich babki, a później głuchoniemego ojca, borykającego się z alkoholizmem.
Pomimo wielkiej biedy A. Zawadzki dostaje się do szkoły, choć uczeń pilnym nie jest – dwukrotnie powtarza klasę. Edukację kończy w 1913 roku, w wieku 14 lat. Wówczas podejmuje pracę w fabryce metalowych łóżek. Zwolniony w 1915 roku z powodu trudnej sytuacji gospodarczej, wyjeżdża do Saksonii, gdzie pracuje jako parobek w majątku ziemskim. Wkrótce wraca w rodzinne strony, pracuje m.in. w kopalni w Bytomiu oraz hucie w Siemianowicach Śląskich.
Po wybuchu rewolucji w Niemczech, Zawadzki wyjeżdża do Dąbrowy Górniczej, gdzie zgłasza się jako ochotnik do Wojska Polskiego. Przyszły działacz komunistyczny i współpracownik NKWD walczy przeciwko bolszewikom, za co zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych. Po demobilizacji w 1921 roku wiąże się z młodzieżówką komunistyczną. Jako pracownik kopalni „Paryż” bierze udział w strajku generalnym, za co zostaje zwolniony. Ściganemu przez policję Zawadzkiemu pomocy udzielają czerwoni towarzysze. Od tej pory Zawadzki jeździ po kraju (często przebrany za księdza) i agituje za komunizmem.
Współpraca z NKWD i 11 lat w więzieniach
W odrodzonej Polsce zakazuje się działalności partii komunistycznych. Jednak Aleksander Zawadzki wsiąka w czerwoną ideologię do tego stopnia, że zostaje skierowany na kurs do Moskwy. De facto staje się sowieckim agentem, co potwierdzają dokumenty polskiego MSW z tego okresu. – Zawadzki uważał, że wszystkiemu winna jest burżuazja i sanacja (stronnictwo Józefa Piłsudskiego, które w latach 30. XX wieku sprawowało w Polsce władzę, z naruszeniem procedur demokratycznych – red.), a tylko ZSRR może uchronić Europę przed Hitlerem – mówi dr Janusz Mokrosz.
W więzieniach II RP przesiedział w sumie 11 lat. Podczas odbywania jednej z kar poznał swoją przyszłą żonę, Stanisławę – siostrę innego komunistycznego działacza. Nie zachował się żaden dokument, który potwierdzałby zawarcie związku małżeńskiego przez Zawadzkich. W świetle dokumentów policyjnych Stanisława była kochanką Aleksandra.
Późniejsi biografowie Zawadzkiego starali się połączyć „okres więzienny” w życiu Zawadzkiego z uzupełnieniem przez niego braków w edukacji. Najpierw pisali, że czas spędzony w więzieniach spędzał na nieustannej nauce, później utrzymywali, że już nie tyle uczył siebie, ale też nauczał współwięźniów.
Co ciekawe, dzięki pobytowi w polskim więzieniu Zawadzki uniknął czystki, którą na zlecenie Stalina przeprowadzono w Komunistycznej Partii Polski.
Sielanka, łagier i generalskie szlify
II wojna światowa zastała Aleksandra Zawadzkiego w Brześciu nad Bugiem, gdzie siedział w więzieniu. Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną, Zawadzki zostaje wypuszczony na wolność i wyjeżdża do Pińska. Wkrótce dołącza do niego jego żona.
Komentarze
2 komentarze
Szanowny/a "op" - książka i artykuł służą pogłębianiu wiedzy historycznej. Niezależnie od tego, jaka ta historia była. A jeśli ktoś tego nie rozumie, niech lepiej zamilknie. Z życzeniami "wesołych świąt".
czemu ma słuzyć ten artykuł i ta książka? gloryfikowaniu bolszewickiego bandyty? portal schodzi na psy a panem Mokroszem powinny zainteresować się odpowiednie służby