Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

O odciętych palcach raz jeszcze. Domowa wizyta przedstawiciela szpitala

31.10.2017 07:00 | 17 komentarzy | mak

Po naszym artykule o mieszkańcu Czyżowic, który w wypadku w pracy stracił trzy palce, przedstawiciele wodzisławskiego szpitala odwiedzili go w domu. Bliscy poszkodowanego twierdzą, że mężczyźnie zaproponowano podpisanie oświadczenie. Dotyczyć miało ono jakości udzielonych pacjentowi świadczeń.

O odciętych palcach raz jeszcze. Domowa wizyta przedstawiciela szpitala
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Wracamy do zeszłotygodniowego tematu „Odcięte palce trafiły do kosza. A później na stół operacyjny”. Opisywaliśmy w nim sytuację mieszkańca Czyżowic, który w wyniku wypadku w pracy stracił trzy palce i trafił na izbę przyjęć w wodzisławskim szpitalu. Przypomnijmy, że odcięte palce zostały zabezpieczone przez współpracowników poszkodowanego mężczyzny (w worku z lodem) i przekazane ratownikom medycznym. Rodzina poszkodowanego liczyła, że palce zostaną przyszyte. Gdy bliscy mężczyzny dojechali do szpitala i zaczęli pytać „gdzie są palce”, to okazało się, że palce potraktowano jako odpad. - Na moich oczach, oczach męża i teściowej, pielęgniarka zaczęła opróżniać zawartość kosza na śmieci – mówiła nam żona poszkodowanego. Pielęgniarka wyjęła palce... Dopiero po tej bulwersującej sytuacji zapadła decyzja, że mężczyzna zostanie przetransportowany do Krakowa. Tam specjaliści spróbowali przyszyć poszkodowanemu mieszkańcowi Czyżowic jeden palec. Pytany o komentarz do sprawy rzecznik szpitala, zaznaczał, że palce nie trafiły do kosza, a do pojemnika na odpady. Zaznaczał też, że wszystko odbyło się w prawidłowy sposób i zgodnie z procedurami.

Dlaczego wracamy do tej sprawy? Otóż zaraz po naszym artykule do poszkodowanego mężczyzny zgłosili się przedstawiciele wodzisławskiego szpitala. Najpierw zaprosili mieszkańca Czyżowic na rozmowę w lecznicy. - Dzwonili do mojego taty i wysłali po niego taksówkę. Później przedstawiciel szpitala przyjechał do naszego domu - mówi nam pan Dawid, syn poszkodowanego. - Niestety, nie było mnie w tym czasie w domu, nie mogłem zareagować – dodaje.

Czego dotyczyła „wizyta domowa”? Według bliskich poszkodowanego, przedstawiciel szpitala miał zwrócić się do mężczyzny, by ten podpisał oświadczenie, że nie zgłasza zastrzeżeń co do jakości i czasu świadczeń, jakie otrzymał na izbie przyjęć. A także by zaświadczył, że palce nie trafiły do kosza, tylko do pojemnika na odpady medyczne. - Tata podpisał takie coś. On nie lubi wchodzić z ludźmi w konflikty ani robić nikomu kłopotu. Ale ja i mama uważamy, że niepotrzebnie to podpisał - podkreśla syn poszkodowanego. - Teraz ojciec sam zastanawia się, czy dobrze zrobił - dodaje. Sam poszkodowany nie chce tej sytuacji komentować na łamach gazety. Jego bliscy zaznaczają, że zdecydowali się nagłośnić całą sytuację, nie po to, by mścić się na kimś, ale po to, by zwrócić uwagę na to, że nie wszystko na izbie przyjęć wodzisławskiego szpitala działa jak należy. Liczą, że dzięki temu, poprawi się tam podejście do pacjentów.