Pił cztery dni, nie pamięta jak mordował. Rusza proces zabójcy z Wodzisławia
Murarz z Wodzisławia poderżnął gardło kobiecie poznanej w barze. Samego morderstwa nie pamięta, bo pił od czterech dni. Sprawa trafiła właśnie do sądu w Rybniku.
Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim zakończyła śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, do którego doszło w czerwcu ubiegłego roku przy ulicy Zuchów w Wodzisławiu. Oskarżony to 45–letni mieszkaniec Wodzisławia, Stanisław Z. W przeszłości karany za znęcanie, za co odsiedział sześć miesięcy w zakładzie karnym. 13 czerwca ubiegłego roku świętował swoje urodziny. Zakrapiana impreza przeciągnęła się do 17 czerwca. Tego dnia Stanisław Z. pił w barze w Radlinie. Tam poznał 57–letnią mieszkankę Wodzisławia Śląskiego. – Z baru kobieta poszła z oskarżonym do domu przy ulicy Zuchów w Wodzisławiu. Tam doszło do morderstwa – relacjonuje prokurator Wojciech Zieliński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim.
Mówił, że był w ciągu alkoholowym
Około godziny 23.00 dyżurny wodzisławskiej policji odebrał telefon od brata Stanisława Z., który miał słyszeć krzyki. Kiedy policjanci dotarli na miejsce, zastali biegającego z nożem po posesji Stanisława Z. Przed domem leżały zwłoki kobiety. 57–latka miała podcięte gardło. Wcześniej została dotkliwie pobita. Śledczy mieli sporo problemów z odtworzeniem przebiegu tragicznej nocy. – Nie ma świadków zbrodni. Oskarżony zasłania się niepamięcią, tłumacząc, że od kilku dni był w ciągu alkoholowym – mówi prokurator Wojciech Zieliński.
Zaatakował w domu
Nie wiadomo czy Stanisław Z. rzeczywiście był tak zamroczony alkoholem, czy też przyjął taką linie obrony. W chwili zatrzymania miał we krwi 1,57 promila alkoholu. Prokurator prowadzący sprawę postanowił zasięgnąć pomocy biegłej z Łodzi, która specjalizuje się w odtwarzaniu przebiegu zdarzeń na podstawie śladów krwi. – Z ich rozmieszczenia, dynamiki można odtworzyć przebieg morderstwa. Wiemy już, że oskarżony zaatakował swoja ofiarę w domu, wiemy również jak się przemieszczali po budynku – wylicza prokurator. Sprawa trafiła do rybnickiego wydziału zamiejscowego Sądu Okręgowego w Gliwicach. Stanisławowi Z. grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
(acz)