Oburzona matka: W szpitalu skrzywdzili moje dziecko
Czteroletni Oliwier zapamiętał pobyt w lecznicy jako koszmar. Pielęgniarka zdejmując opatrunek zraniła chłopczyka. – Trysnęła krew, na rączce zrobiła się wielka dziura – twierdzi matka. Walczy teraz o odszkodowanie. W szpitalu twierdzą, że do niczego złego nie doszło.
Raciborzanka Izabela Bocianowska trafiła z pociechą – czteroletnim Oliwierkiem na dziecięcą urazówkę do szpitala w Rybniku. Wcześniej synek uderzył się w główkę w przedszkolu i lekarz zalecił obserwowanie dziecka. Gdy to zaczęło opowiadać, że na podwórku kręci mu się w głowie rodzice pojechali z nim do wojewódzkiego szpitala. Tam, wedle relacji mamy, chłopczyk przeżył koszmar. Pielęgniarka zdejmując dziecku venflon (rurka doprowadzająca kroplówkę) zraniła chłopczyka. – Zrobiła mu dziurę w dłoni. Byłam przerażona – wspomina matka. Kobieta zażądała kontaktu z lekarzem. Ten zaszył ranę, która goiła się dwa tygodnie. – Od tej pory synek boi się wszystkiego co związane ze służbą zdrowia. Trudno jest mu pobrać krew. Regularnie moczy się w nocy – opowiada zatroskana mama i wspomina czasy gdy Oliwier cieszył się na wizytę u lekarza, bo dostawał tam naklejki „Dzielny pacjent”.
Pani Izabela zgłosiła się do prawnika. Ten ocenił, że należy się jej odszkodowanie od lecznicy. Zdziwił się, że 4-latka przedstawiono w dokumentacji z Rybnika jakby był nastoletnim łobuzem. Napisano, że szarpał się, kopał i pluł oraz używał wulgarnych słów. Pani Izabela pokazuje zdjęcie uśmiechniętego synka. – W przedszkolu mówią, że kolegi nie skrzywdzi, a szpital podał, że dziecko było agresywne – żali się matka.
W stanowisku szpitala jest zapis, że doszło „do zranienia kłębu skóry lewego kciuka pacjenta”. Dodatkowo podano tam, że to matka pośrednio przyczyniła się do zranienia dziecka bo „nie pozwoliła na jego unieruchomienie w fachowy sposób”. – Wszystko zostało wykonane zgodnie z wiedzą i sztuką medyczną. Uszkodzenie skóry spowodowało agresywne zachowanie małoletniego pacjenta i nieprawidłowa postawa matki – podkreślają w Rybniku.
Sprawa trafiła do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Katowicach. I. Bocianowska domaga się ukarania pielęgniarki i pieniędzy za „skrzywdzenie i okaleczenie” synka, za „jego ból i cierpienie”. Radca prawny wynajęty przez szpital wnosi o orzeczenie o braku zdarzenia bo jego zdaniem doszło do nieszczęśliwego wypadku. – Kiedy mnie wypisywano z tego szpitala, inna pielęgniarka podarła przy mnie kwit za korzystanie z łóżka. To była opłata 40 zł. Powiedziała, że to rekompensata za to co przydarzyło się mojemu dziecku – twierdzi raciborzanka. Przyznaje, że przepraszano ją za zaistniały incydent, ma nawet słowa skruchy na piśmie. – Ale walczę o prawdę, bo nie było tak jak twierdzi personel. Poniosłam już spore koszty w tej sprawie. Same wyjazdy do Rybnika i Katowic kosztują, a to nie wszystko. Krem do smarowania rączki kosztował 45 zł za tubkę – podsumowuje pani Izabela. Jest zdeterminowana. Jeśli komisja nie uzna jej żądań zdecyduje się na drogę sądową.
Sprawa wlecze się już rok czasu, a pięcioletni dziś Olivier wciąż pyta mamusię dlaczego jego lewa rączka wygląda inaczej niż druga.
(ma.w)
Komentarze
6 komentarzy
xxx masakra naprawdę,szkoda dziecka bo wiadomo dzieciaczki szybko sie zrażają,ale naprawdę są takie tragedie w życiu,dzieci które chorują na bardzo poważne choroby ,pół życia spędzają w szpitalu i ich rodzice mogliby nie raz biegać po odszkodowania ,a tego nie robią bo liczy się tylko pomoc i wiara ,że dziecko wyzdrowieje ,a tu mama biega i funduje traume dziecku bo jak temat jest ciągle od roku poruszany to jak dziecko ma zapomnieć.Nie popieram pielęgniarki bo zdarzają się faktycznie "france" ale jeśli Pani to czyta to prosze pomyśleć ile Pani dostanie tego odszkodowania w Polsce 200zł? czy to warte ,to co Pani daje na prawników mogłaby Pani dać dziecku wynagrodzić mu to co wcale nie wątpie ,że przeżył.Ja mam 25 lat a do dziś pamiętam wizyty u dentystów jako dziecko,traume miałam za każdym kolejnym razem bo znałam już ten ból,mimo,że Pani doktor była profesjonalna.
Ok zgadza sie ale wypadki sie zdarzaja. Przeciez nie zrobila tego bo chciala mu zrobic na zlosc. Moze rzeczywiscie sie szarpal itd. Uwazam ze to nie jest temat zeby robic z tego jakas afere. Nie myli sie tylko ten co nic nie robi. Amen
Wcale się mamie nie dziwię ,szpital jest o leczenia urazów a nie ich stwarzania ,do komentarzy poniżej >chciałbym widzieć reakcję na to gdyby dzieciak był któregoś z was, uraz skoro wymagał szycia nie był błahy ,kogoś kogo nigdy nie spotkała krzywda ze strony osoby która ma być w tym zawodzie profesjonalistą a jest całkiem inaczej , na pewno nie zrozumie , sam miałem tego przykład jako jedenastolatek przy pobieraniu krwi z palca pielęgniarka-- ( może to ta sama była nieudolna ) inna , o mało bym palca nie stracił ,dziś mając 65 lat nie mogę nawet igłą ukłuć się w palce bo robi mi się zaraz słabo , i dlatego wierzę tej pani że dziecko będzie to przeżywać - może nawet do końca życia i nigdy nie zapomni , bo są dzieci ....i dzieci jedne zapominają inne nigdy .......
Ciekawe ile dzieciak ma śladów na ciele z powodu niedopilnowania przez matkę......każde dziecko takie ma i nikt nie robi z tego afery.
Żal mi dzieciaka,tak roszczeniowa matka to dopiero dla niego trauma.
Jacie jaka afera !!!!!!! Po pierwsze dlaczego nie dodaliscie zdjec zdrowej reki i tej zdeformowanej przez ta pielegniarke? Po drugie venflon (kaniula dozylna ktora sie usuwa a nie zdejmuje bo zdjac mozna czapke)to raczej robi dziure bo musi byc umieszczona w zyle!!i wyobrazcie sobie ze czasami nawet w miejscu wklucia powstaje krwiak. Niesamowite prawda??!! Jeszcze nie widzialam dziecka ktore z usmiechem na ustach idzie pobrac krew. Poza tym ilez tez razy dziecku pobiera sie krew. Moj 5latek jeszcze nigdy nie mial. Aha i tez przezyl traume u lekarza bo mu lekarz szpatulke do gardla wsadzil.