Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Dlaczego miasto nie wspiera prywatnego klubu malucha?

25.02.2015 10:25 | 1 komentarz | mak

W Radlinie działa klub dziecięcy, który starał się o dotację z miasta na swoje funkcjonowanie. Radliński urząd odmówił jednak przyznania środków. - W ten oto sposób Radlin, miasto z sercem, wspiera swoich mieszkańców - właściciel nie kryje rozczarowania postawą urzędników właściciel klubu.

Dlaczego miasto nie wspiera prywatnego klubu malucha?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Klub Malucha Pinokio w Radlinie to miejsce, którego podstawowym źródłem finansowanie są opłaty pobierane od rodziców dzieci, które do klubu uczęszczają. Zgodnie z obowiązującymi przepisami tego rodzaju klub może też liczyć na dodatkowe pieniądze z dotacji celowej przekazywanej przez miasto. Uzyskanie takiego dofinansowania na każde dziecko objęte opieką jest jednak indywidualną decyzją gminy, która może, ale wcale nie musi udzielać takiego wsparcia. - Pierwszy raz wnioskowaliśmy o dotację pod koniec marca ubiegłego roku. Wówczas usłyszeliśmy, że najpierw trzeba uchwalić zasady przyznawania takich dotacji oraz zasady kontroli takich podmiotów jak nasz. Uchwała dotycząca kontroli została podjęta, niestety uchwała dotycząca przyznawania dotacji już nie- mówi Eugeniusz Mucha, właściciel klubu dziecięcego.

Klub wnioskował o dotację dla 15 dzieci. Nie sugerował żadnej konkretnej kwoty. - Uważaliśmy, że to już dobra wola rady miasta - dodaje właściciel.

Radlin nie planuje

- Po raz drugi wniosek złożyliśmy przed 15 września. To znaczy wniosek złożyła moja żona, jednak w międzyczasie zmieniliśmy własność z żony na mnie. Upomniałem się o odpowiedz w styczniu. W urzędzie nastąpiło zamieszanie i pytania, dlaczego żona składała wniosek, a ja pytam? Wyjaśniliśmy to. Ostatecznie otrzymałem odpowiedź, że miasto Radlin aktualnie nie planuje udzielania dotacji dla podmiotów prowadzących żłobki oraz kluby dziecięce - mówi nam Eugeniusz Mucha.

Wątpliwości pokontrolne

Urząd Miasta w Radlinie przytacza trzy wątpliwości związane z kwestią przyznania ewentualnej dotacji dla klubu. Pierwsza - to wyniki kontroli, jaką miasto przeprowadziło w klubie jesienią ubiegłego roku. Kontrola dotyczyła warunków i jakości świadczonej opieki nad dziećmi i wynikała ze zmiany przepisów, które nałożyły na miasto obowiązek przeprowadzania podobnych kontroli. Kontrola wykazała, że wskazana w dokumentacji osoba prowadząca klub dziecięcy nie odbyła obowiązkowego 280-godzinnego szkolenia dotyczącego opieki nad dziećmi do lat trzech. - To bezpodstawny zarzut - uważa Eugeniusz Mucha. - Zarzut braku kursu dotyczył mojej żony, która była wówczas właścicielką klubu, ale nie kierowniczką. Zajęcia prowadzi osoba wykwalifikowana, która taki kurs posiada - dodaje.

Korzyści dla rodzica

Temat dotacji ewentualnej dotacji dla klubu trafił w styczniu pod obrady radnych z komisji edukacji. Wtedy pojawiła się druga wątpliwość. Dotyczyła tego, czy gdyby miasto wsparło klub dotacją celową, to czy to wsparcie bezpośrednio odczuliby rodzice w swoich portfelach. To znaczy - czy dzięki dotacji z miasta zmniejszyłyby się miesięczne opłaty dla rodziców za pobyt dzieci, na czym zależałoby radnym. I tu radni nie mieli takiej pewności. - Przecież razem mogliśmy ustalić zasady takiej dotacji. Tym bardziej, że nam nie zależało na dużych środkach. W innych gminach to około 150-170 zł miesięcznie na dziecko. A my wnioskowaliśmy o dotację dla 15 dzieci - podkreśla Eugeniusz Mucha.

Najpierw baza miejska

Trzeci argument, na jakim opiera się miasta, dotyczy milionowych nakładów, jakie poniósł Radlin na rozbudowę miejskiej bazy szkolno-przedszkolnej, czyli na budowę kompleksu na Głożynach oraz rozbudowę przedszkola w Biertułtowach. - Strategia jest taka, że w pierwszej kolejności skupiamy się na miejskich przedszkolach i staramy się jak najbardziej poszerzać ofertę edukacyjną dla najmłodszych dzieci - podkreśla rzecznik urzędu miasta w Radlinie, Marek Gajda.

Eugeniusz Mucha czuje się zawiedziony postawą miasta. - Szczególnie tym, w jaki sposób zostaliśmy potraktowani. Nie pierwszy raz zresztą. Już w 2011 roku podczas spotkania z rodzicami przedszkolaków na Głożynach miasto dało nam odczuć, w jaki sposób do nas podchodzi. Usłyszeliśmy nieprawdziwe tezy, że klub działa nielegalnie i niedługo go pewnie nie będzie. Szkoda, bo wiele miast wspiera kluby dziecięce, u nas jest inaczej - puentuje Eugeniusz Mucha. 

(mak)