To jest właśnie "dziecięca choroba" niektórych naszych radnych polegająca na kompletnym niezrozumieniu mechanizmów osiągania celów na szczeblu województwa. Zresztą nie tylko radnych. Machanie szabelką (ze sklepu z zabawkami) - to każdy potrafi. Pomachać, a później wziąć dietkę i do domu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Nikt nie liczy się z takimi pseudoapelami, pseudoprotestami i darciem szat. Trzeba zbierać argumenty i budować front sojuszników w tej sprawie. Wtedy marszałek może się ugiać, a nie dlatego, że jacyś nikomu w Katowicach nie znani radni go postraszą.
Dyskusja: