Radny, który ma kręgosłup
Publikujemy kolejny felieton Marka Rapnickiego z RSS Nasze Miasto. Tym razem dzieli się refleksją, że "Kandydat na radnego powinien mieć kręgosłup, czyli wewnętrzny kompas, który pozwala się zachować i reagować w momentach prób".
Raz po raz słyszę pogląd, że młodych pokoleń, chcących zmienić Racibórz, nie interesuje, to co było, lecz przyszłość, bo ludzie "czym innym teraz żyją". Tyz prowdo! Tyle tylko, że bez refleksji nad zaniechaniami i błędami poprzedników, a także własnymi, trudno wypracować nową jakość, a o to tutaj chodzi.
Druga myśl jest taka, że polityka jest domeną procesów zbiorowych i lokowanie wszystkich plag życia samorządowego na jednej głowie jest nieporozumieniem. Żaden sukces, ani żadna klęska nie jest dziełem jednego człowieka. Ani Kolumb sam nie odkrył Ameryki, ani Marszałek Piłsudski sam nie dokonał Cudu nad Wisłą. Nawet Stalin sam nie zniszczył Polski, najpierw zrobił to razem z Hitlerem, a potem – z Aliantami. Błądzi więc Ryszard Frączek ogłaszając w swoich "Obliczach", że "od blisko dwudziestu lat miastem rządzi "Grupa Wojnara"". Poruszając jeden "temat tabu" omija wiele innych. Ta niepotrzebna apoteoza gminnego demiurga zakłada, że jedna osoba trzyma (i trzymała) wszystkie nici władzy w swym ręku. To oczywista nieprawda, bo autor artykułu wie bardzo dobrze o kluczowej roli choćby Andrzeja Markowiaka, prezydenta Miasta, przez dobre 10 lat z okładem. Prostym powodem owej roli było zwycięstwo w wyborach 1994 Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej oraz Ruchu Samorządowego "Racibórz 2000" oraz utworzona wówczas koalicja, raczej samorządowa niż partyjna. Pozostaje pytanie, kiedy współpraca owych ugrupowań zaczęła się wynaturzać; czy w trakcie przedłużającej się budowy oczyszczalni ścieków, czy w chwili niszczenia Raciborskiego Domu Kultury jako instytucji?
Dziś mało kogo to obchodzi, ale warto pamiętać, że każdy samorządowy "dym" ma swój "ogień", a po Raciborzu chodzi tyle samo "żołnierzy" Wojnara, co Markowiaka. Tyle wstępu.
*
A co z naszym kandydatem na radnego?
Kandydat na radnego powinien mieć kręgosłup.
Kręgosłup przydaje się do utrzymania postawy pionowej; zwłaszcza w przełomowych chwilach, kiedy "wodzowie" lubią i potrafią uruchamiać w podległych grupach odruch stadny, który inaczej zwie się "huzia na Józia!"
Ot, na przykład: warto mieć kręgosłup, kiedy nocą (tak, tak!) powstaje lista proskrypcyjna przeciwko lokalnemu notablowi, który jeszcze wczoraj słyszał od nas głosy poparcia i zrozumienia. Podpisać czy nie podpisać? Jeśli nie – można stracić własną funkcję; jeśli tak – można niedługo zostać starostą, albo i posłem. "Nie" mówią zwykle trzy, cztery osoby! Wybieraj, rajco miejski lub powiatowy!
Albo wtedy, gdy budowane są ronda o średnicy kapelusza Zorro, grożące śmiercią lub kalectwem, na których nawet mercedes-benz o najlepszym na świecie promieniu skrętu ma kłopoty; wtedy trzeba mieć kręgosłup i przyjść na sesję z... centymetrem i wytłumaczyć, że w trosce o zdrowie tych, co nas wybrali, nie wolno tworzyć rond, wzbudzających ochotę "cięcia na kreskę", bez używania migaczy...
Albo wtedy, gdy – bazując na własnej większości – nagina się prawo dla dobra swoich (Jarosz), aby niedługo potem podobny paragraf wykorzystać przeciw przeciwnikowi (Urbas); wtedy też trzeba mieć kręgosłup i krzyknąć do "swoich": przestańcie, wstyd, ludzie patrzą!
Trzeba też mieć kręgosłup, kiedy w takiej czy innej bezpłatnej imprezie plenerowej, za grube setki tysięcy, pada sakramentalne "dziękujemy Panu Prezydentowi za tak wspaniałe"... Trzeba dodać: puszczenie z dymem głośników takiej forsy, która służy własnej reklamie, a mogłaby być spożytkowana na wiele sensownych celów w naszej wcale nie bogatej gminie.
Wreszcie trzeba stawiać się na własną egzekucję, bo ten proceder bez skazanego też zamienia się w farsę. Trzeba wygłosić ostatnie słowo, to się należy galerii! Trzeba się pojawić choćby po to, by uścisnąć dłoń tym, co nas bronili. A o kim to, Koteczku!?
**
Kręgosłup to oczywiście wewnętrzny kompas, który pozwala się zachować i reagować w momentach próby. Jest on zgodny z tym, co Zbigniew Herbert określił "potęgą smaku". Po prostu nie brać udziału w kiczu, bo kicz może być też polityczny i samorządowy, co widać na załączonych obrazkach. I oczywiście nie chodzi tu o to, czy radny myje ząbki, po godzinach ogląda porno, albo TVN, a wczoraj brzydko sklął namolnego sąsiada. To też nieładnie, ale najważniejsze, by w życiu samorządowym strzec dobra wspólnego. I wtedy urząd miejski może być "magistratem", radni "rajcami", a zarząd miasta – grupą "VIP-ów".
Marek Rapnicki
RSS Nasze Miasto
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Komentarze
10 komentarzy
Myśli słuszne, ale przykłady złe. Bo tych przyjaciół przygotowujących listy proskrypcyjne samemu się wybierało (pretensje należałoby więc mieć w pierwszej kolejności do siebie). Ronda o średnicy kapelusza znakomicie zmniejszyły ilość wypadków (choć pewno ilość przekleństw kierowców również - ale co ważniejsze?), sprawa Urbasa i Jarosza jest zupełnie, ale to zupełnie inna a o wykorzystywaniu publicznych pieniędzy do kampanii to można by dużo pisać. Więc - teza słuszna, ale przykłady jakoś marne.
Panie Marku zaczyna Pan pisać nareście z sensem i ciekawie-prosze dalej
Każdy mo kręgosłup
Pan Marek je z kilku misek, bo nie wie, które mu odpadną po wyborach.
czemu Pan Marek pisze swoje felietony w Dobro Ojczyzny, trzymam numer lutowy miesięcznika stowarzyszenia i widze jego tam wypociny;/
No i narodził NaM się kaznodzieja polityczny. Czy NaM robi wszystko, aby tych wyborów nie wygrać? NaM nie idźcie tą drogą! Nie idźcie z niektórymi personami, bo to wam pożytku politycznego nie przyniesie.
Kręgosłup moralny Marka cierpi na skoliozę a cały kościec na osteoporozę. Jednak nie ma to jak innym prawić morały i rysować wzorce. Sam chodzi moralnie skrzywiony lecz społeczeństwo to by stawiał do pionu.
Przykład hipokryzji: prezydent nie robi impry, wrzask, bo u nas nic się nie dzieje. Prezydent robi impre (abstrahuję tutaj od jej organizacji, promocji itd)- wrzask, że wydaje kasę na taki cel, a jest tyle innych pilniejszych. To panie NaMolny (mój niesąsiedzie), pan się zdecyduje...? Gdybym ten tekst przeczytała jako przypadkowy gość w Raciborzu, pomyślałabym, o jaki mądry pan! Jakoże wiem, kto ten tekst napisał, kim był w przeszłości i kim jest teraz- śmieję się do rozpuku. Choć w sumie podobno każdy ma prawo do nawrócenia! Może jesteśmy świadkami narodzin nowego pana MR z kręgosłupem moralnym i wewnętrznym kompasem?
jakiś nawiedzony czy lekarz nowej specjalizacji , "bezkręgoslupowy"
No to pojechał kolega Marek po wszystkich: od Wojnara po Urbasa. Dobry tekst.