Wtorek, 7 maja 2024

imieniny: Gustawy, Ludmiły, Sawy

RSS

Mieszkańcy decydują, ale czy chcą? [FELIETON]

14.08.2023 09:53 | 19 komentarzy | KaBa

Wakacyjny czas – czy jest nudny? W tym roku właśnie dopinane są listy kandydatów do sejmu i senatu.  To przykuwa uwagę mediów i zainteresowanych polityką.  W cieniu  tego publikowane są wykazy zadań do wykonania w ramach budżetu obywatelskiego i sołeckiego. Dotyczą najbliższej okolicy i wpływają na jakość życia mieszkańców. A co najważniejsze to oni decydują o tym, co ma być realizowane.  Tylko, czym im na tym zależy?

Mieszkańcy decydują, ale czy chcą? [FELIETON]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jakiś czas temu idąc do siedziby jednego z zarządów osiedli, a nie będąc pewna lokalizacji, zapytałam jednego z mieszkańców, czy trafiłam pod dobry adres. Bez zastanowienia odpowiedział mi, że nie ma bladego pojęcia,  gdzie mieści się zarząd, a takie „pierdoły” go nie interesują. Jak się okazało, jego mieszkanie znajdowało się na tym samym piętrze, co poszukiwana przeze mnie siedziba. Taka sytuacja obrazuje, jak ludzie angażują się w życie lokalnej społeczności.  Ale o budżecie obywatelskim miała być mowa. Jednak zdarzenie to w pewien sposób łączy się z tym, czy ludzie chcą decydować o tym, co można zrobić na ich osiedlu z tych właśnie pieniędzy.

Na wybory osiedlowe przychodzi garstka uprawnionych. Fot. UM Jastrzębie

Na wybory osiedlowe przychodzi garstka uprawnionych. Fot. UM Jastrzębie

Władza powinna wykonywać to, czego chcą obywatele - mieszkańcy.  Nie rządzą bowiem w swoim imieniu a tych, którzy ją wybrali.  Jednak żadna władza, czy to centralna, czy regionalna  nie jest w stanie lub czasem może nawet nie chce zrealizować wszystkich postulatów wyborców. Na poziomie lokalnym mają oni do dyspozycji budżet obywatelski czy sołecki i to właśnie mieszkańcy danego rejonu miasta, mogą nie tylko przysłowiowo, ale realnie wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko czy tego naprawdę chcą? Chyba że wolą zdać się na miejskich urzędników.

Zadania, które znajdują się w budżecie obywatelskim, czy sołeckim nie są niczym nadzwyczajnym, bo dotyczą życia codziennego.  Czasami mieszkańcy zdecydują o remoncie chodnika, zamontowaniu oświetlenia ulicznego, modernizacji schodów albo budowy miejsc parkingowych. Są też i inne potrzeby, bardziej związane ze sferą rekreacji czy rozrywki - nowoczesne place zabaw, organizacja imprez, czy zakup potrzebnego nagłośnienia.  Jeśli proponowane przez mieszkańców zadanie można wykonać na terenie należącym do miasta i mieści się ono w przewidzianym kosztorysie, to będzie wykonane. Mechanizm jest prosty.

Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak słabo korzystają z należnego im prawa decydowania o tym, co ma być wykonane w najbliższej okolicy?  Frekwencja w tych głosowaniach nie jest imponująca. Bywa tak, że w sumie to kilkadziesiąt lub w  porywach kilkaset osób bierze w nich udział. Jak na osiedla i sołectwa, w których mieszka średnio po kilka tysięcy, ludzi nie jest to jakiś imponujący wynik. Czyżby wzięcie sprawy we własne ręce i decydowanie, na co wydać miejskie, czyli wspólne pieniądze, nie było czymś wartym uwagi?

Często mieszkańcy, różnych miast i gmin, chętnie krytykują władze, zarzucając jej błędne, nietrafione decyzje.  Na jastrzębskich zebraniach osiedlowych nierzadko słychać głosy oburzenia, że coś nie jest wykonane i zrobione.  Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo każdy ma prawo wyrażać swoje opinie i oceniać rządzących.  Przeważnie czynią to najbardziej aktywni i zaangażowani działacze.  Jednak większość jest milcząca, a właściwie jej nie ma.

W jaki sposób ludzie chcą świadomie podejmować decyzję, dotyczące rządów w kraju, kiedy zupełnie nie interesują się tym, co dzieje się na ich podwórku?  Co ma więc wpływ na tak ważne, bo i ogólnopolskie, i lokalne wybory? Dyskusja na argumenty wymaga zaangażowania, zgłębienia tematu i zagadnień z nim związanych. Jeśli na niwie lokalnej nie ma chęci do podjęcia takiej aktywności, tym bardziej na każdej innej.  Stare polskie przysłowie mówi: „Dla chcącego nic trudnego”, tylko czy mamy tych chcących, czy tylko tych zdolnych do bezrefleksyjnego przyjmowania haseł i ogólników, byle to nie wymagało żadnego głębszego wysiłku i zaangażowania. Czy mamy świadomych obywateli?