Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

28.11.2022 18:02 | 4 komentarze | KaBa

Bezdomni wpisali się już w krajobraz naszego miasta. Można spotkać ich wszędzie. Okupują ławki, skwery, miejsca publiczne. Zimą często przesiadują w przejściach podziemnych. Budzą irytację, a nawet złość. Ludzie uważają, że sami sobie są przecież winni takiemu losowi. Pojawiają się głosy, że pomoc dla nich jest niepotrzebna.

Pomagać bezdomnym, czy nie? [FELIETON]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pomagać bezdomnym czy nie? Dawać datki, pieniądze, o które zdarza się im prosić przechodniów, wspomagać w jakikolwiek sposób, a może udawać, że ich po prostu nie ma. Przechodzić obojętnie i ignorować.

Coraz częściej słychać głosy, że bezdomni powinni wziąć się do roboty i utrzymać z tego, co zarobią, jak inni ludzie. Mimo to ciągle znajdują się organizacje czy wolontariusze, które szczególnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia przekazują im paczki z żywnością, produkty higieniczne czy odzież. Nie zważają na to, że część z tych osób, bywa – mówiąc delikatnie – pod wpływem alkoholu i wydają pieniądze na zaspokojenie właśnie tej potrzeby.

Bezdomni nie chcą skorzystać z pomocy państwa, które przecież zapewnia im ośrodki, gdzie mogą mieszkać, otrzymać wyżywienie, ubranie, odzyskać godność, jaką utracili, przeszukując śmietniska, mieszkając w dzikich obozowiskach, czy szukając ciepła i schronienia - w przejściach podziemnych. Nie jest tajemnicą, że problemem jest zakaz spożywania alkoholu w tego typu ośrodkach.

Jak już zostało tutaj powiedziane osoby „bez adresu”, są stałą częścią pejzażu miasta. Niektórych denerwują, chociaż większość z nich nie jest zbyt natarczywa. Po prostu widać ich jak siedzą przed sklepem z wyciągniętą ręką i czekają na to, aż ktoś im coś da. Można spotkać ich również w klatkach schodowych naszych bloków. Mówią wówczas, że przyszli się ogrzać, że zaraz sobie pójdą. Na ogół nikogo nie zaczepiają, choć swoim wyglądem budzą obawę. Co więc wówczas robić? Wzywać policję czy straż miejską, która przegania z ich miejsca na miejsce? Bo przecież samo siedzenie w miejscu publicznym nie jest żadnym przestępstwem, czy łamaniem prawa. Nie można przecież nałożyć komuś kajdanek na ręce i aresztować za sam wygląd, wywieźć nie wiadomo gdzie i powiedzieć, że ma już nie wracać. Pozbyć się problemu i zasiąść do bogato zastawionego wigilijnego stołu.

Czy ktoś z nas byłby w stanie ugościć bezdomnego w ten wigilijny wieczór, wpuścić go pod swój dach i zjeść wraz z nim i rodziną wigilijną wieczerzę? Z pewnością taka decyzja nie byłaby dla nikogo łatwa. Jednak warto się nad tym zastanowić.

Za każdym z bezdomnych stoi jego historia życia, wydarzenia na ogół trudne i bolesne. Widać to podczas wigilii, którą mają choćby w noclegowni przy ulicy Północnej. Wolontariusze dbają o to, aby mieli tradycyjne potrawy, czasem jakieś drobne prezenty. Jest i opłatek, bez którego nie może się obejść polskie Boże Narodzenie. Wówczas pojawiają się łzy, chwile wzruszenia. Bezdomni przypominają sobie, że gdzieś tam jest syn, córka, matka, ojciec. Rodzina, z którą nie mają kontaktu. Wspominają święta, kiedy obchodzili je, jak my, można powiedzieć normalnie. Była choinka, rodzina, prezenty.

Święta mijają i przychodzi proza życia. Znów możemy zobaczyć bezdomnych na naszych ulicach. Przeszukujących kosze na śmieci, pijących najtańszy alkohol, czasem proszących o datek. To prawda, że mają wpływ na swoje życie i zawsze mogą go zmienić. Jednak czy zdecydują się na ten krok, czy nie, zawsze są ludźmi. Tak samo odczuwającymi i przeżywającymi jak reszta społeczeństwa. Być może kiedyś też spoglądali z irytacją na innych bezdomnych, kiedy jeszcze żyli „normalnie”. Nigdy jednak nie wiadomo, kiedy może nastąpić zamiana miejsc, bo w życiu nic nie jest pewne i stałe.

Katarzyna Barczyńska-Łukasik