Piątek, 19 kwietnia 2024

imieniny: Adolfa, Tymona, Pafnucego

RSS

31.08.2022 22:16 | 21 komentarzy | kb

Jak co roku w Polsce celebrowane są kolejne rocznice Porozumień Sierpniowych z 1980 roku. W dniu 31 sierpnia obchodzony jest Dzień Solidarności i Wolności. Co nam, ludziom żyjącym 42 lata później, w dobie Facebooka, Instagrama czy Tik-Toka, zostało po tamtych wydarzeniach?

Co zostało z sierpnia 1980?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rok 1980 to przełomowa data w najnowszej historii Polski. Wówczas po raz kolejny Polacy sprzeciwili się władzy komunistycznej i upomnieli o swoje prawa. Rząd podpisał porozumienie ze społeczeństwem w Szczecinie (30.08), Gdańsku (31.08), Jastrzębiu-Zdroju (3.09), Katowicach (11.09) oraz Rzeszowsko-Ustrzyckie (19 i 20 lutego 1981 r.). Co nam, współczesnym ludziom pozostało z tamtych wydarzeń? Czy są to już tylko nic nieznaczące wydarzenia historyczne? Materiał do przerobienie na lekcji? A może należy doszukiwać się w nich genezy współczesnej Polski? Co z tego, mówiąc kolokwialnym językiem, ma młodzież urodzona w XXI wieku?

Najpierw była to wielka solidarność, ale ta pisana przez małe „s”, poprzedniczka zrodzonego z niej związku zawodowego. Ludzie różnych zawodów - robotnicy i inteligenci wspierali się wzajemnie. Dzisiaj nazwalibyśmy to III sektorem społecznym, czyli organizacjami pozarządowymi. Pamiętajmy, że w czasach komunistycznych coś takiego nie miało prawa bytu. A więc niezależne NGOsy, jak obecnie mówimy, nikomu się wówczas nie śniły. Jak wiemy, nie są nastawione na uzyskiwanie zysków biznesowych, a bezinteresowne działania na rzecz społeczności. Wtedy, w 1980 roku, ludzie oddolnie zaczęli mieć wpływ na rzeczywistość. Organizowali się, udzielając pomocy osobom represjonowanym, przekazywano im środki na życie, przeprowadzono różnego rodzaju zbiórki funduszy i darów, udzielano bezpłatnych porad prawnych. Taką działalność, bez przesady, można nazwać wielkim ruchem obywatelskim. Ludzie poczuli, że coś od nich zależy i zaczęli domagać się należnej im ważności w swoim przecież kraju.

Bezpośrednim efektem Porozumień Sierpniowych był niezależny od władzy ruch związkowych. Tak powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. To była wielka organizacja, bo w jej szeregi wstąpiło ok 9 mln ludzi. Czy można wyobrazić sobie tak duży ruch, w którym wszyscy myślą tak samo? Oczywiście, że nie! Solidarność skupiała w sobie ludzi wielu poglądów. Byli tam oczywiście typowi związkowcy, ale też wolnorynkowcy, konserwatyści, katolicy, ateiści, liberałowi a nawet anarchiści. Każdy z tych nurtów ze swoją wizją Polski i państwa. Mieli jednak wspólny mianownik - wolną i demokratyczną ojczyznę. Tutaj najdobitniej widoczna była wielość poglądów, co nikomu w niczym nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, stanowiło o sile organizacji. Co do samego związku zawodowego, to jasne było dla wszystkich, że ma być niezależny od władzy i partii politycznych. Powinien przede wszystkim reprezentować pracowników, a nie wchodzić w układy z władzą. Jak to jest dzisiaj? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.

W roku 1980 dało się odczuć powiew wolności. Wprawdzie nikt jeszcze nie mówił głośno o zrzuceniu zależności od ZSRR (poprzedniczki obecnej Rosji), ale to właśnie tamte wydarzenia zapoczątkowały upadek systemu, po spektakularne runięcie muru berlińskiego w listopadzie 1989 roku. Jednak wówczas, kiedy podpisywano Porozumienia Sierpniowe, żądano praktycznych rzeczy: wolnych związków zawodowych, wolności słowa - zniesienia cenzury, zakończenia prześladowań ze względów politycznych, wolności w budowaniu kościołów, nienaruszalności własności chłopskiej. Dzisiaj, w dobie Internetu i przeróżnych portali społecznościowych, wydaje się to czymś niezrozumiałym dla współczesnych młodych ludzi. Trudno bowiem wyobrazić sobie życie z jedyną, słuszną telewizją rządową - tubą propagandową partii sprawującej władzę. Z gazet można było poczytać Trybunę Ludu, Trybunę Robotniczą i inne podlegające cenzurze periodyki. Dzisiaj chyba nikt nie narzeka na brak wolności słowa, a już na pewno w Internecie. Są różnorodne media, wykorzystujące różne platformy przekazu, a własność to rzecz niemalże święta. Co do telewizji publicznej i jej charakteru to już niech każdy sam się wypowie.

Wtedy, w roku 1980, walczono również o wolne soboty. Można powiedzieć weekendy, jeśli weźmie się pod uwagę sąsiedztwo tego dnia tygodnia z niedzielą. I mamy wolne od pracy, przynajmniej teoretycznie. Na pewno nie pracują urzędy, administracja, szkolnictwo. Tego samego nie można już powiedzieć o szeroko rozumianym handlu i usługach, gdzie nie zawsze wypłacane jest dodatkowe wynagrodzenia za pracę w szóstym dniu tygodnia. Nierzadko też pracownicy kopalń czynią starania, aby oprócz pracy w tygodniu podejmować dniówki zarówno w soboty, jak i niedziele. Warto przypomnieć, że właśnie wolne soboty zostały wywalczone przez strajkujących górników i zagwarantowane w Porozumieniu Jastrzębskim.

Komunizmu już nie ma. Mamy różnorodność związków zawodowych, mediów, publikacji. Część Polaków korzysta z dobrodziejstw wolnych weekendów. Jedynie słuszna partia - Polska Zjednoczona Partia Robotnicza odeszła do lamusa historii. Mamy też telewizję publiczną, która jaka jest, każdy widzi. W zasięgu telefonu komórkowego z łączem Internetowym jest cały świat, dla którego nie mają znaczenia granice i podziały polityczne, o ile żyje się w demokratycznym państwie. No właśnie, najważniejsze - mamy demokrację. Jest taka, jaką sami stworzyliśmy, kształtowana przez tych, których samych wybraliśmy, ale też przez tych, których nic nie obchodzi. Czy o to taką wizję Polski chodziło w 1980 roku, kiedy podpisywano Porozumienia Sierpniowe? Czy o takim kraju marzyli strajkujący górnicy?