"Biedę najczęściej się dziedziczy"
Kobieta myje się w misce, ponieważ nie ma na tyle sił, aby skorzystać z wanny. Wszystko przez poważną chorobę - reumatoidalne zapalenie stawów. Z trudem starcza jej na wyżywienie. Nie zawsze może wykupić lekarstwa. O takim luksusie, jak pralka może tylko pomarzyć. Są też rodziny wielodzietne, które mają problem z zapewnieniem dzieciom podstawowych potrzeb, takich jak ubrania czy posiłki. Im nie trzeba tłumaczyć, co to jest bieda. Doświadczają jej każdego dnia.
Jaka jest skala ubóstwa w Jastrzębiu? Ile rodzin potrzebuje pomocy? Jak wielu jastrzębian w mieście bez zasiłków z Ośrodka Pomocy Społecznej nie przeżyłoby miesiąca? Często mówi się, że skala biedy w mieście powiększa się? Czy są to niczym nie podparte stwierdzenia, czy też twarde fakty?
- Skala ubóstwa w Jastrzębi od kilku lat utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Do 30 czerwca bieżącego roku Ośrodek Pomocy Społecznej pomagał w różnych formach 1 112 rodzinom. Do końca roku liczba ta może zwiększyć się o około 200-300 osób. Dla porównania w 2016 roku taką pomoc otrzymywało 1559 rodzin, 2015 – 1625 rodzin. Można oszacować, że jest to ok. 7-8 proc. mieszkańców. Nie można więc mówić o jakimś dramatycznym poszerzaniu się skali ubóstwa – mówiła dyrektor OPS Teresa Jachimowska.
Rodziny po udokumentowaniu wysokości dochodów, a najczęściej ich braku, otrzymują pomoc w postaci zasiłków, zasiłków celowych, dopłat do czynszu czy refundacji kosztów lekarstw. Nierzadko też są przyznawane zasiłki na dzieci.
Często padają zarzuty, że państwo, które w ten sposób rozdaje pieniądze uczy ludzi, jak sprytnie korzystać z zasiłków wiele się nie wysilając. Po prostu można być stałym klientem opieki społecznej. Warto też zaznaczyć, że rządowy program socjalny „500+” nie jest wliczany do dochodów rodziny, a więc nie wpływa na zmniejszenie pobieranych przez nią zasiłków. Wprawdzie urzędnicy kontrolują na co wydawane są dodatkowe pieniądze, ale jak ktoś chce, to zawsze znajdzie sposób, aby pieniądze spożytkować na potrzeby dorosłych, a nie dzieci. Bo właśnie zasiłki na dzieci stanowią wcale niemałe źródło „dochodów” ich rodziców. Można więc powiedzieć, że są grupy ludzi świadomie żyjących na koszt państwa, czyli nas wszystkich.
Ale czy zawsze bieda jest zawiniona? Czy zawsze ludzie znajdujący się w trudnej sytuacji nie chcą polepszyć sobie życia?
Historia przywołana na wstępie mówi o kobiecie w wieku sześćdziesięciu kilku lat, która nie ma na tyle sił, aby się samodzielnie wykąpać. Z trudem porusza się o własnych siłach. Córka zerwała z nią kontakt, a wnuczki nie widziała nigdy na oczy. Mimo to zawsze na święta wysyła jej kartkę z życzeniami. Nigdy nie otrzymuje odpowiedzi, ale zawsze pamięta, aby wysłać pocztówkę. To jedna z osób, które zostały w tym roku wytypowane do pomocy w ramach przedsięwzięcia charytatywnego Szlachetna Paczka.
- Pani nie chciała przyjąć naszej pomocy, mówiąc, że są ludzie o wiele bardziej doświadczeni przez los. Mimo tego, że córka się od niej odwróciła, stara się być pogodna. Jest pozytywnie nastawiona do ludzi - mówi Ewelina Malik, wolontariuszka Szlachetnej Paczki.
Wolontariusze mają nadzieję, że podarują pani na te święta nową pralkę i najpotrzebniejsze rzeczy. Na zamontowanie kabiny prysznicowej, tak, aby pani mogła się kąpać pewnie zabraknie pieniędzy. Chociaż, kto wie… Czy o takich ludziach można powiedzieć, że żyją na koszt społeczeństwa, że żyją w biedzie na własne życzenie?
- Osoby, rodziny, które otrzymują wsparcie w ramach Szlachetnej Paczki są bardzo starannie wybierane. OPS, który również typuje potrzebujących ma dokładną wiedzą o ich sytuacji. Z pewnością ta grupa ludzi została dotknięta ubóstwem nie na swoje życzenie. Mówienie o nich, że starają się wyłudzić pomoc jest bardzo krzywdzące - uważa dyr. OPS.
Jakie jest jednak wytłumaczenie tego, że obszar ubóstwa w naszym mieście to mniej więcej stała wielkość? To, że się nie zwiększa nie jest żadnym pocieszeniem. Bo jednak na stałe dotyka poważnej części społeczeństwa.
- Biedę najczęściej się dziedziczy. Bywa tak, że udzielamy pomocy wielodzietnym rodzinom, a za kilka lat dzieci z tych rodzin stają się naszymi klientami. Przejmują schematy od swoich rodziców. Uczą się, jak można żyć nie wymagając wiele od siebie. Oczywiście są wyjątki, które potrafią skorzystać z oferowanej im pomocy, np. terapii, ćwiczeń z psychologiem, pomocy ze znalezieniem pracy i jej utrzymania, ale to jednak mniejszość. Najbardziej w tym wszystkim cierpią dzieci, bo rodzą się w biedzie i są do niej niejako wychowywane. Stają się kolejnym pokoleniem żyjącym z zasiłków - wyjaśnia Teresa Jachimowska.
Z jednej strony mamy rasowych naciągaczy, którzy doskonale wiedzą, jak żyć na cudzy koszt, a drugiej – biednych nie ze swojej winy ludzi.
I właśnie do tej grupy zalicza się historia rodziny, którą warto przytoczyć, żeby uświadomić sobie, że los czasem jest okrutny – rodzice wychowujący czwórkę dzieci. Mają z nimi bardzo dobry kontakt. Często spędzają wspólnie czas. Wszyscy utrzymują się z wynagrodzenia mamy i żony 1200 zł i zasiłków. Z trudem regulują opłaty stałe, czynsz, energię. Małżonek stracił pracę, bo jego firma była niewypłacalna. Rodzina ma problemy z zakupieniem dzieciom ubrań, obuwia, żywności, pilnie potrzebują bojlera do ogrzania wody. Do nich również zostanie skierowana pomoc w ramach Szlachetnej Paczki. Czy można zarzucić im, że chcą żyć na cudzy koszt? Można pozbawić ich zasiłku, który zapewnia minimum egzystencji?
Skala ubóstwa w mieście to około 10 proc. społeczeństwa. Jedni chcą wyjść z biedy i podejmują działania zmieniające na lepsze swoje życie, drugim - całkiem dobrze się żyje w tej sytuacji. Pewne jest jedno, nie można pochopnie oceniać ludzi nie znając ich sytuacji życiowej.
Komentarze
9 komentarzy
Tak się dzieje. Myślisz, że oni chcą tego słuchać? Namawia się ludzi biednych aby działali. Podaje się przykłady. Ale oni wolą swoją biedę niż ryzyko podjęcia pracy, wysiłek, poranne wstawanie i staranie się o podwyżki. Wolą się zapuścić i doprowadzić do upadku. Wtedy nadchodzi \"pomoc\". Ci którzy nic nie mieli mają 500zł, ot tak, za nic. A to już majątek w ich oczach. I na jedzenie starczy i na wódeczkę. Są ludzie, którzy wolą takie pewne życie, niż ryzykowanie w pracy. W dodatku żadne kusy ich nie interesują. A my, pracujący nie chcemy im dawać, bo to co mamy zarobiliśmy. Nikt nam tego nie dał. Nie dawajcie pieniędzy tym, którzy chodzą po mieszkaniach po prośbie. Zaproponujcie, żeby wyrzucili śmieci, czy wykonali inna drobną pracę. Ci którym bardzo zależy natychmiast by się tego podjęli. Mieli by poczucie własnej wartości. Ale jak takich nie spotkałem. Jednemu dałem zarobić na malowaniu balkonu. Strasznie się zmęczył, ale zarobił. I więcej się nie pokazał, choć mu proponowałem dalszy ciąg prac i zarobków.
Niestety życie na koszt mopsu i społeczeństwa jest wygodne , nie robimy nic a mamy wszystko..
Darmowe obiady, talony na jedzenie, ubrania i opłacone rachunki.
Po co pracować jak ktoś zapewnia nam wszystkie nasze potrzeby.
Rozumie ze czasem sytuacja się obraca przeciwko nam i tkwimy w biedzie.
Ale rasowych biedamenagerów trzeba uczyć życia poprzez prace!
Zamiast tych lipnych kursow, niech biednym ludziom ktos doradzi i wytlumaczy, ze nie bierze sie pozyczek czy chwilowek z 80% RSSO, bo to zamieni biede w megabiede i ze zobowiazania trzeba na biezaco regulowac, bo dostawcy uslug i banki sprzedadza dlug firmom windykacyjnym, tj. organizacjom przestepczym.
Do Gość dokladnie!
Pseudokursy.
To ile trzeba się tego uczyć??
Jest robota to idziesz i tam się przyucza do zawodu.
Te kursy to na wyciąganie kasy podatników tyle maja z kasa wspólnego.
Pozorne działania że się cos dzieje a czy z tego będzie potem praca czy nie...
\"kurs kasy fiskalnej, kurs komputerowy\"
Bo to sa kursy uczace glupot djace zarobek jedynie organizatorom.
Czyli 1200, chociaż minimalna na rękę to już więcej,plus 4 razy 500zł.
Bez przesady że nie mają na opłaty.
Nie liczę innych zasiłków z mops w formie ulg dopłat itd...
Czyli na wejściu mają 3.200.
Mają regularny wpływ gotówki i powinni regularnie płacić rachunki!
Gorzej jak ktoś raz dostaje 10. raz 25. a innym razem w ogóle.
Jak jest gospodarna to tanio zjedzą i dobrze.
Chyba że co dzień pare piwek i papieroski.
Niech zrezygnują z kilku paczek miesięcznie to i na wołowinę będzie ich stać.
Nikt mi tego nie powie, roboty jest wszędzie pełno szczególnie do facetów.
Przypuszczam ze umysłowym nie jest a więc łopaty by się nie bał.
A jak nie ma na rachunki to się idzie za 1000zł- coś o tym wiem.
Odkąd weszło 500+ nikt mi nie zmydli oczu ze dzieci nie mają za co jeść.
Ostatnio szukałam kobiety z niskim wykształceniem do programu rządowego, który dałby tej osobie kurs kasy fiskalnej, kurs komputerowy. Pytałam wiele osób ale nie znalazłam. Dlaczego? Gdyż taka osoba musiałaby coś z siebie dać, aby wyjść z biedy. Wiele osób znajduje się w trudnej sytuacji nie z własnej winy. I tym osobom trzeba pomóc.
Bardzo to przykre :(
Są ludzi ubodzy ponieważ choroba wyciągnęła z nich wszystkie pieniądze i doprowadziła do zadłużenia. Są też ubodzy którzy wszystkie pieniądze przepijają, to jest u nich podstawowa potrzeba. A dzieci ? Dzieci wypuszcza się na ulicę lub do sąsiadów. Tu coś znajdą, tam coś zjedzą to jakoś przeżyją. A tak w ogóle to przecież mają już po 10 - 12 lat więc powinny zarabiać na siebie i na rodziców
\"Skala ubóstwa w mieście to około 10 proc. społeczeństwa\"
Czyli ok. 9 tysiecy osob, ogromna liczna.
A maisto wesolo wydaje pieniadze na glupoty, zamiast stworzyc ludziom mozliwosci.