Żegnaj Panie Komendancie...
„Wybór, którego dokonałem, był najlepszym w moim życiu. W swojej pracy spełniałem się. Byłem szczęśliwy” - powiedział na zakończenie 42 lat służby w Państwowej Straży Pożarnej starszy brygadier Edward Deberny. Ostatnie 19 lat spędził na stanowisku Komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Jastrzębiu-Zdroju.
42 lata służby Edwarda Debernego w mundurze strażackim to wiele przeżyć. Można powiedzieć, że tych z piekła rodem, kiedy pożar pochłaniał istnienia ludzkie i tych zgoła innych - radosnych, kiedy ratowano ludzi z pożarów.
Edward Deberny swoją zawodową karierę strażacką rozpoczął w 1978 roku, po ukończeniu Szkoły Chorążych Pożarnictwa w Poznaniu. Jednak już w latach młodzieńczych był członkiem ochotniczej straży pożarnej. Pochodzi z rodziny o korzeniach strażackich - jego dziadek wykonywał ten szczególny zawód. Powołanie do niesienia ludziom pomocy wyniósł z domu rodzinnego. I tak to się wszystko zaczęło ponad 40 lat temu.
Do Jastrzębia trafił, zaraz po studiach, dzięki brygadierowi Stanisławowi Wąskowi, ówczesnemu Komendantowi Rejonowemu Straży Pożarnej w naszym mieście. Był wówczas inspektorem operacyjno-szkoleniowym. W kwietniu 1998 otrzymał nominację na dowódcę Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Jastrzębiu-Zdroju.
Był oceniany, jako znakomity dowódca różnego rodzaju działań ratowniczych. Cieszył się też autorytetem wśród podkomendnych.
- Zapamiętałem go, jako wymagającego, ale sprawiedliwego przełożonego, kiedy zacząłem pracować w straży pożarnej, od razu koledzy powiedzieli mi, że komendant stawia wysoką poprzeczkę strażakom, ale sam ma wielką wiedzę i doświadczenie, z którym się dzieli. Powiedzieli, że jak będę się od niego uczył, to będzie ze mnie strażak - dzielił się wspomnieniami jeden z szeregowych strażaków Państwowej Straży Pożarnej w Jastrzębiu-Zdroju.
Sam komendant nie ukrywa tego, że czasami huknie na swoich podkomendnych, krzyknie, ale jak przyznaje nigdy nikomu nie udzielił upomnienia czy nagany.
- Dla mnie zawsze liczyła się atmosfera w pracy. Wzajemne odnoszenie się do siebie. Bo przecież to służba, w której musimy liczyć na siebie. Służba, w której rodzą się przyjaźnie, często na całe życie - mówił Edward Deberny.
Komendant pamięta w swojej służbie wiele szczęśliwych chwil, kiedy będąc w akcji ratował życie i dobytek ludzi, którzy liczyli na pomoc strażaków. Sam mówi, że wiąże się to z gotowością narażenia swojego życia. Zdarzało się, że w czasie swojej służby znajdował się w prawdziwym piekle. Było tak w 1992 roku podczas pożaru lasów w Kuźni Raciborskiej paliło się wówczas 10 tys. hektarów lasów. Był to największy pożar w jego karierze zawodowej. Wówczas w tej akcji życie oddało dwóch strażaków. Innym dramatycznym wspomnieniem Edwarda Debernego była akcja, kiedy jego zastęp wyjechał do pożaru domu w Zebrzydowicach. Było już za późno. Nie udało się uratować 5-letniego chłopca. W czasie jego dowodzenia jastrzębską jednostką zdarzył się głośny pożar domu w Ruptawie, w którym zginęła pięcioosbowa rodzina.
Komendant Deberny odchodzi ze służby pozostawiając gruntownie zmodernizowaną strażnicę. Strażnicę posiadającą nowoczesny sprzęt gaśniczy. To dzięki jego staraniom powołano Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wysokościowego oraz Grupę Poszukiwawczo- Ratowniczą. Wszyscy chyba pamiętają w Jastrzębiu, jak komendant walczył o środki na zakup pojazdu z drabiną mechaniczną. Dzięki temu straż może skutecznie ratować z pożaru lokatorów najwyższych pięter bloków.
- Straż pożarna, w której zaczynałem służbę przeszła ogromne przeobrażenia. Dzisiaj to już nie tylko gaszenie pożarów, ale walczenie z zakażeniami chemicznymi, powodziami, ratowanie ludzi z katastrof komunikacyjnych, czy poszukiwanie zaginionych w gruzowiskach, a także udzielanie pierwszej pomocy - wspominał komendant Deberny.
Właśnie strażacy z Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Jastrzębia ruszyli na pomoc ofiarom katastrofy kolejowej pod Szczekocinami w 2012 roku. Są znani ze swojego wysokiego profesjonalizmu w niemalże całym kraju.
Jednym z ostatnich pomysłów komendanta jest powołanie klas o profilu pożarnictwa i ratownictwa w jastrzębskich szkołach. Dzięki temu młodzi ludzie mają możliwość zapoznania się ze specyfiką służby strażackiej i może kiedyś zdecydują się wykonywać ten odpowiedzialny zawód.
Komendant Edward Deberny kończy swoją 42-letnią służbę strażacką. Odchodzi, jako ceniony fachowiec, wymagający, ale sprawiedliwy przełożony, człowiek wysokiej kultury osobistej. Można powiedzieć - oficer o wszelkich niezbędnych cechach. Przez te wszystkie lata ciągle gotowy nieść pomoc, ciągle na straży.
- Wybór, którego dokonałem, był najlepszym w moim życiu. W swojej pracy spełniałem się. Byłem szczęśliwy. Służba była dla mnie na pierwszym miejscu. Dziękuję mojej rodzinie, która zawsze mnie wspierała. Rodzinie, dla której nie miałem tyle czasu, ile chciałbym mieć. Dziękuję również moim podkomendnym, z którymi tworzyliśmy zgrany zespół - mówił podczas pożegnania ze służbą starszy brygadier Edward Deberny.
Chociaż strażacy to twardzi ludzie i wiele w swoje służbie widzieli to niejednemu łza zakręciła się w oku. To chyba jest najbardziej wymowne, jak oceniają swojego szefa i jak byli z nim związani przez te wszystkie lata.
Żegnaj Panie Komendancie czas służby się skończył, ale strażakiem pozostanie Pan na zawsze.
Komentarze
11 komentarzy
Jakiś niedowartościowany członek OSP się odzywa.
Człowiek o wielkim dorobku. Dziękujemy Panie komendancie.
Szacunek, panie komendancie
do niekompetentnych strażaków: jak nie było warunków do ustawienia drabiny albo wyjechaliście niesprawnym sprzętem (problem z elektroniką) to dlaczego próbowaliście użyć tego sprzętu. Tylko pogrążacie się takim tłumaczeniem .Więcej nauki, szkolenia i rzetelnej pracy. Przyjdzie czas ,że ludzie zrozumieją, że markujecie swoją pracę tak jak policjanci. Szacunek dla strażaków ochotników wykonują brudną pracę za swoich \"kolegów\" tzw.zawodowców.
odezwały się na forum znudzone strażaki z Jagiełły
Brawo dla/nie gościa/ to samo chciałem napisać gościowi tylko mocniej.
Komendant odchodzi po latach uczciwej pracy, szacun!
Wiadomość do gościa! A nie zauważyłeś może że problemem na ul. Katowickiej nie było dowodzenie tylko elektronika w drabinie oraz ciasna uliczka? Najpierw się dowiedz jakie warunki trzeba spełnić żeby rozłożyć drabinę żeby sięgła do 7 piętra a później pisz brednie. Prawda jest taka że w obliczu takiej sytuacji byś został bez ruchu i nie wiedział byś co robić. Żal mi Ciebie...
Tajemnicą poliszynela jest, że komendant musiał odejść ze stanowiska przez naciski zwierzchników z PIS.
Czy Komendant pamięta sanatorium Górnik, rodzinę w domu na terenie Ruptawy, zalane mieszkania w trakcie na ul. Wrocławskiej, nieudolna akcja z drabiną strażacką na ul.Katowickiej . Jako człowiek może jest Pan ok, ale jako szef jednostki nie ma się czym chwalić.
Dziękujemy i zasłużonego odpoczynku ????