W dyskusji aborcyjnej odpowiedź na zasadnicze pytanie „Kiedy «zaczyna się» człowiek?” pada na poziomie światopoglądu. Bo to nie nauka rozstrzyga, odkąd można mówić o człowieku - pisze ks. Łukasz Libowski.
Tak uczy Kościół. Ma takie prawo. Jak każdy uczestnik życia publicznego ma prawo do głoszenia swoich poglądów. Normalna rzecz. Co więcej, Kościół ma prawo wymagać od swoich wiernych, by stosowali się do jego nauki. Oczywiście jeśli nie chcą, nie muszą tego robić. Lecz na własne życzenie znacznie oddalają się wtedy od Kościoła. Zasady są proste. Jeśli ktoś się z nauką Kościoła nie zgadza, proszę bardzo. Można. Kościół przyjmuje to do wiadomości. Ale niech ktoś taki nie oczekuje, że na jego widzimisię Kościół się zgodzi. Nie może się zgodzić, bo zdradziłby wówczas siebie.
Doktryna Kościoła co do aborcji jest klarowna i konsekwentnie przeprowadzona. Nie ma w niej miejsc słabych. Trudno sformułować pod jej adresem jakikolwiek merytoryczny, a więc dotyczący treści, zarzut (np. że któryś jej punkt jest niedostatecznie uzasadniony). Można najwyżej przedstawiać zarzuty światopoglądowe. Tak też się czyni. Z tym, że zarzuty światopoglądowe – uwaga! – to już inny poziom.
Światopogląd to zestaw przyjętych przez człowieka podstawowych założeń odnośnie rozumienia rzeczywistości. Tych założeń zazwyczaj sobie nie uświadamiamy. Nie zastanawiamy się nad nimi, gdyż przyjmujemy je mimowolnie i przypadkowo. Każdy ma jakiś światopogląd. Są różne. Co ważne, nie ma neutralnego. Niekiedy w toku dyskusji okazuje się, że strony wychodzą z różnych założeń światopoglądowych. Zwykle w tym momencie kończy się dyskusję, bo jej kontynuowanie nie ma sensu. Da się naturalnie debatować o światopoglądach i o tym, który bardziej przystaje do rzeczywistości. Są to jednak rozmowy trudne. Przede wszystkim z tego powodu, że wiele założeń (np. Bóg istnieje/Bóg nie istnieje, życie ma sens/życie nie ma sensu, nauka wyjaśnia wszystko/nauka nie wyjaśnia wszystkiego) przyjmuje się z góry, bez przekonywających argumentów. Poza tym nikt łatwo nie odstępuje od swojego obrazu świata, który uważa za jedynie słuszny i z którym się emocjonalnie „zrósł”.
W dyskusji aborcyjnej odpowiedź na zasadnicze pytanie „Kiedy «zaczyna się» człowiek?” pada na poziomie światopoglądu. Bo to nie nauka rozstrzyga, odkąd można mówić o człowieku. Nie rozstrzyga tego nauka, ponieważ nie ma odpowiednich narzędzi. Jej zadaniem jest opis rozwoju człowieka od poczęcia do śmierci. Jeśli natomiast ogłasza, kiedy „zaczyna” i „kończy się” człowiek, przekracza swoje kompetencje. Głosi wtedy tezę filozoficzną. Wszak to filozofia, która zajmuje się budowaniem światopoglądu, odpowiada na pytanie o „początek” człowieka. Przy czym filozofie i koncepcje człowieka są rozmaite. W konsekwencji mamy rozmaite rozwiązania problemu „początku” człowieka. Poważna filozofia liczy się tu z danymi nauk szczegółowych. One dostarczają jej przesłanek.
Etyka katolicka przyjmuje, że człowiek „zaczyna się” od połączenia plemnika z komórką jajową, tj. od powstania zarodka. Jest to jej teza zasadnicza, czyli taka, z której wszystkie inne wyrastają. Jest ona założeniem filozoficznym. Opiera się na fakcie, stwierdzonym przez naukę, że w zarodku jest już „zaprogramowany” cały człowiek z wszystkimi swoimi indywidualnymi właściwościami – cały człowiek, który wraz z upływem czasu z owego zarodka się rozwinie. Gdyby zresztą tak nie było, z co najmniej dwóch względów należałoby przyjąć takie rozwiązanie. Raz, że kwestia życia człowieka jest kwestią najwyższej wagi, wymagającą największej ostrożności. Stąd, jeśli pojawia się w niej choćby najmniejsza wątpliwość, należy ją rozstrzygać – wedle zasady prawa rzymskiego, do dziś w prawie funkcjonującej – na korzyść tego, kogo dotyczy. A dwa: jeśli przyjęlibyśmy, że człowiek „zaczyna się” kiedy indziej niż w momencie połączenia plemnika z jajem, to wkraczamy wtedy na równie pochyłą. No bo kiedy się w takim układzie „zaczyna”? Kto to ustali? I według jakiego kryterium? Skazani jesteśmy wówczas na arbitralność. Tymczasem rozważana jest tu rzecz najistotniejsza. Taka sytuacja jest zatem nie do przyjęcia. To byłaby pierwsza sprawa.
Teraz druga. Etyka katolicka, podobnie jak wiele innych systemów etycznych i prawnych, przyjmuje, że każdy człowiek – warto zaakcentować: każdy człowiek, tak zdrowy, jak chory – na mocy swego człowieczeństwa ma prawo do życia. Etyka katolicka uważa, że tego prawa do życia, jak i kilku innych jeszcze praw, nie można mu w żaden sposób odebrać i że nawet on sam nie może się go zrzec. Na tej podstawie etyka ta broni każdego człowieka poczętego, a nienarodzonego. Na tej też podstawie domaga się, by nikt nie dopuszczał się aborcji. W jej bowiem świetle nie można zgodzić się na to, by ktoś, kto się z nią nie zgadza, postępował jak chce. Nie można na to przystać – głosi – gdyż człowiek jest człowiekiem. I jego człowieczeństwo nie zależy od uznania go przez drugiego człowieka. Nie możemy powiedzieć: katolikom nie wolno dokonywać aborcji, ale inni mogą, bo oni nie uważają zarodka za człowieka. To byłoby przecież absurdalne. To byłyby podwójne standardy. To tak jakby powiedzieć, że w obozach koncentracyjnych zabijano ludzi, ale w łagrach już nie, bo ci, którzy byli tam oprawcami nie uważają swoich czynów za ludobójstwo. Kościół w żadnym wypadku nie może na to pozwolić.
Tyle chciałem naświetlić odnośnie dyskusji aborcyjnej i stanowiska zajmowanego w niej przez Kościół. Co do rozwiązań prawnych, to ich kształt jest wynikiem ustaleń politycznych.
ks. Łukasz Libowski
Zobacz również:
Opinie oraz treści zawarte w rubryce Publicystyka przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji. Masz coś ciekawego do przekazania szerszemu gronu - zapraszamy na łamy portalu nowiny.pl - opublikujemy Twój felieton bezpłatnie. Wyślij swoje przemyślenia na adres portal@nowiny.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo odmowy publikacji materiału.
Komentarze
11 komentarzy
ok roku temu napisałem że powiedzonko "mądry głupiemu ustępuje " nie dotyczy katoPISiorów. Wręcz ustępowanie powoduje ich wzrost własnego ego. Obiecałem że głupcom nie odpuszczę.
Sorry zezem, ale czyjeś chamstwo (piszę teoretycznie bo nie sprawdzałem) nie jest żadnym wytłumaczeniem dla własnego.
gościu, przeczytaj poprzednie wpisy i nie pieprz głupot. Komentarze o aborcji i stosunku KK do tej sprawy a nagle ubek/podglądacz wyskakuje z PO. Więc trudno zachować kulturę przy takim chamie.
No i była kulturalna, merytoryczna dyskusja, ale zezem zaczął walczyć inwektywami. Żal...
inwigilatorze, ubeku; nie chciałem ale wracamy do polityki. Ok, PISiorki, jeżeli peło niszczyła to wy PISiory rozp...lacie ten kraj. Razem z klerem, z waszą załganą moralnością.
Definicja: "Demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości" to jakaś definicja wymyślona przez liberałów "zlobbowanych" przez jakąś mniejszość. A jeśli już, to wszystko zależy o jakie prawa mniejszości chodzi. Jeśli o prawa podstawowe - do ochrony prawnej, do nauki, do pracy...to powinna je zapewniać wszystkim n.p. Konstytucja, ale rozwiązania szczegółowe nie naruszające jej zasad to decyzja większości. Uwzględnienie jakichś szczegółowych praw mniejszości to tylko dobra wola większości. Niestety poprzednia ekipa takiej dobrej woli nie wykazywała, a wręcz ignorowała głosy silniejsze niż mniejszość jak chociażby petycje o referenda które zostały zmielone bez rozpatrzenia. Taka jest niestety prawda że PO zniszczyła tego typu niepisane zasady funkcjonowania państwa jak "poszanowanie prawa mniejszości" i wszystkie kolejne ekipy mogą z takiego alibi nieposzanowania praw poprzedników skorzystać.
demokracja to nie jest dyktatura większości. demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości. WARTO O TYM PAMIĘTAĆ po to, żeby następcy nie mieli alibi do nieposzanowania praw poprzedników.
Co zaś się tyczy aborcji to zgadzam się z tym, że od rozwiązań prawnych są politycy. Jako że w naszym kraju mamy DEMOKRATYCZNIE wybrany parlament to w DEMOKRATYCZNYCH głosowaniach może on przyjąć takie rozwiązania prawne w tej kwestii jakie uważa za słuszne. Miłośników przestrzegania zasad DEMOKRACJI ta sytuacja powinna ucieszyć.
Przede wszystkim nie należy mieszać wiary z nauką. Nauka nie jest od udowadniania czy Bóg istnieje czy nie. Nawet Jaruzelskiemu na łożu śmierci nie przeszkadzało że nauka nie udowodniła istnienia Boga - wyspowiadał się i przyjął Sakramenty. Ważne jest to na co zwrócił uwagę ks. Libowski w kwestii przestrzegania zasad wiary. Albo się akceptuje wszystkie zasady albo się nie jest osobą wierzącą. Uczestnik ruchu drogowego też musi przestrzegać wszystkie zasady. Nie może zrezygnować z zatrzymywania na czerwonym świetle - "bo tak uważa za słuszne". Byłoby dobrze dla Kościoła gdyby jego członkowie (nawet jeśli ich liczba drastycznie by spadła) - łącznie z Hierarchią kościelną - przestrzegali wszystkie zasady wiary a nie tylko te które im odpowiadają. Wówczas wiadomo by było czego się spodziewać po człowieku który twierdzi że jest katolikiem. Dzisiaj u wielu występuje taka "wiara wybiórcza" a to niestety szkodzi zarówno wizerunkowi jak i autorytetowi całego Kościoła.
Nic nowego. Ksiądz przedstawia doktrynę katolicką nie zapominając o zestawieniu aborcji z obozami zagłady. Może dobrze byłoby wspomnieć o milionach ofiar kościoła? A może rozważania zacząć od pytania: czy Bóg istnieje czy nie? Czy naukowo udowodniono istnienie Boga by wprowadzać i powoływać się na Jego prawa? Czy Bóg , jeżeli istnieje, pozwolił człowiekowi na interpretację swoich praw? A może wszechświat to tylko chemia i fizyka a ludzkość to wirus który potrafi zabijać siebie nawzajem i niszczyć wszystko do czego ma dostęp. A może wiara i jej doktryny to tylko usprawiedliwienie dla swoich niecnych czynów? Wiem na pewno jedno, nikt nie powinien drugiemu narzucać swojego światopoglądu i nikt nigdy nie powinien robić drugiemu tego, czego nie zrobił by sobie i swoim najbliższym.