Święto Gradowe w Pogrzebieniu [25 lat temu]
4 maja 1999 roku w Pogrzebieniu odbyła się tradycyjna procesja z okazji Święta Gradowego.
Święto to było obchodzone od 1877 roku, kiedy to, jak głosi przekaz, na wieś i okolice aż po Pszów spadł 13 czerwca grad wielkości kurzych jaj niszcząc zasiewy, zabijając pasące się na łąkach bydło i owce. Od tego pamiętnego roku ludność wiejska, wychodząc z kościoła obchodziła przydrożne krzyże i okoliczne łąki. W ten dzień rolnicy nie szli do pracy w polu. Procesja miała charakter dziękczynno-błagalny.
4 maja o 15.00 przed pogrzebieńskim kościołem zebrała się grupka parafian. Weszli do środka, gdzie sami, bez udziału księdza, rozpoczęli litanię do Wszystkich Świętych. Najmłodsi chłopcy zabrali krzyż, po czym sformułowała się procesja. Na przedzie szły dzieci, następnie mężczyźni, a po nich kobiety. Zdążała ona najpierw do przyozdobionego kwiatami krzyża przy ul. Lipowej, ufundowanego przez rodzinę von Baildon. Odmawiane tam były specjalne modlitwy, którym przewodniczyła, jak co roku, jedna ze starszych mieszkanek wsi – Łucja Gorywoda. Wszystkie znajdowały się w zeszycie o pożółkłych kartkach, przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
Następny krzyż, przy którym się zatrzymywała się procesja, znajdował się przy ul. Wiejskiej. Po drodze do procesji dołączyły kolejne osoby. Wszyscy kierowali się w stronę pól, w kierunku lasu Krześnioki. Przez cały czas śpiewali pieśni maryjne. Po dojściu do łąk zwanych Rudawca jej uczestnicy zatrzymali się żeby odpocząć. Siadali na trawie, mieli czas na pogawędkę i posiłek, ale na tę chwilę czekały przede wszystkim dzieci, które zaczęły zabawę z ugotowanymi na twardo jajkami, symbolizującymi grad, który spadł w 1877 roku. Zabawa polegała na ich podrzucaniu i chwytaniu. Wygrywał ten, którego jajko jak najdłużej się nie stłukło. Zabawie towarzyszyła radość i entuzjazm. Chłopcy biegali po łące, a dziewczęta w tym czasie zbierały polne kwiaty, z których kobiety plotły wieniec na krzyż niesiony w procesji.
Procesja szła drogą wiodącą do krzyża przy ul. Lubomskiej, następnie do kapliczki św. Błażeja za klasztorem. Ostatnim miejscem, gdzie się zatrzymywała był krzyż ufundowany na pamiątkę gradobicia. Podobna procesja zdążała do Pogrzebienia z Kornowaca, aby wspólnie uczestniczyć we mszy św. i nabożeństwie majowym.
Tekst i zdjęcia Ewa Halewska