O siostrach boromeuszkach, które w Wodzisławiu pomagają prawie od 160 lat
W Muzeum prezentowana była wystawa dokumentująca 150 lat bytności sióstr boromeuszek w mieście. Ale jest to wystawa wykraczająca tematyką poza wodzisławskie dzieje zakonnic. Badając ich historię Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum Miejskiego w Wodzisławiu przy współpracy z siostrą Nataną Bańczyk z Mikołowa odkrył nowe fakty z przeszłości Wodzisławia. Przejrzał około cztery tysiące dokumentów źródłowych. Miał dostęp do tajnego archiwum biskupiego. Plon trzymiesięcznej pracy zebrany został zarówno na wystawie, jak i w broszurze.
Ale jest to wystawa wykraczająca tematyką poza wodzisławskie dzieje zakonnic. Badając ich historię Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum Miejskiego w Wodzisławiu przy współpracy z siostrą Nataną Bańczyk z Mikołowa odkrył nowe fakty z przeszłości Wodzisławia. Przejrzał około cztery tysiące dokumentów źródłowych. Miał dostęp do tajnego archiwum biskupiego. Plon trzymiesięcznej pracy zebrany został zarówno na wystawie, jak i w broszurze (o której piszemy obok).
Na zaproszenie proboszcza
Siostry przybyły do Wodzisławia 5 września 1865 r. do nauczania w szkole i opieki nad pacjentami w organizującym się szpitalu. Do miasta zaprosił je ówczesny proboszcz wodzisławski Jan Nepomucen Marks. W Wodzisławiu zamieszkały w kamienicy ze starą apteką przy ul. Kościelnej należącej do aptekarza Knoppa. Szpital, w którym miały pracować jeszcze nie powstał. W 1865 r. zawiązał się dopiero komitet budowy. Jego członkowie szybko się pokłócili, m.in. o to, pod czyim patronatem szpital ma działać: katolików, ewangelików czy Żydów, w którym miejscu ma powstać, itd. Budowa napotykała na ogromne kłopoty, przede wszystkim brakowało pieniędzy. Publiczne zbiórki i datki nie wystarczały. Dopiero przekazanie szpitala miastu w 1873 r. pozwoliło ruszyć z inwestycją. Dwa lata później został otwarty. Pracowały w nim trzy boromeuszki. Opiekowały się pacjentami, prowadziły też całą gospodarkę szpitala, w tym hodowały świnie na zapleczu.
Szpitalny trud
Władze miejskie od początku skąpiły środków na szpital. Warunki, w których przebywali chorzy i pracowały boromeuszki z czasem stawały się coraz trudniejsze. W broszurze czytamy, że zaledwie 25 lat po otwarciu szpitala wizytował go radca medyczny z Opola. „Oprócz błahych usterek w postaci braku regulaminu, pisuaru czy wymalowanej olejną farbą lamperii stwierdzono, że dziedziniec nie był wybrukowany i w czasie słoty błoto wnoszono do środka. Obudowa studni na dziedzińcu, z której czerpano wodę, posadowiona była zbyt nisko. jej nakrycie, wykonane z drewna, nie było szczelne, co powodowało, że brudne wody mogły przedostawać się do środka. Zabudowa gospodarcza, gdzie trzymano świnie, leżała zbyt blisko budynku szpitala, w pobliżu chorych zażywających świeżego powietrza. W obiekcie brakowało mechanicznej wentylacji oraz urządzeń do dezynfekcji. Nie było także osobnego pomieszczenia dla zmarłych. Brak kanalizacji powodował, że ścieki z kuchni, łaźni i budynków gospodarczych, w których trzymano zwierzęta, trafiały bezpośrednio do rynsztoka ulicznego. Szpital stanowił zagrożenie sam dla siebie i leżących tu pacjentów. Można się tylko domyślać, że żyjącym w tym miejscu siostrom było równie ciężko.” W 1913 r. opiekę medyczną nad mieszkańcami przejął szpital powiatowy przy ul. Wałowej. W nowym miejscu boromeuszki kontynuowały opiekę nad pacjentami, zarządzały też gospodarką i finansami. Dotychczasowy szpital miasto sprzedało. Powstał tam dom starców, którym również zarządzały boromeuszki.
Sierociniec w sanepidzie
Część sióstr miała prowadzić przez dwa lata sierociniec w budynku dziesiejszego sanepidu. W 1912 r., z nieznanych powodów przestały to czynić w tym obiekcie. Nowy sierociniec powstał w 1918 r. przy ul. Kościelnej (dzisiejsza Styczyńskiego). Posiadłość kupił proboszcz Franciszek Schnalke. Stary obiekt wyburzono i wzniesiono nowy, nazwany Zakładem św. Józefa. Zaprojektował go raciborski architekt Johann Affa. Przy sierocińcu siostry prowadziły ochronkę i szkołę robót ręcznych. Podczas okupacji do sierocińca trafiały dzieci odbierane sądownie rodzicom. Przebywały tu też polskie dzieci, których rodzice zostali wywiezieni do obozów czy na przymusowe roboty do Niemiec. W 1944 r. sierociniec zamieniono na tymczasowy szpital. Pracowały w nim boromeuszki wcześniej zajmujące się dziećmi. Maluchy wywieziono zaś do domu dziecka w Piekarach. Sierociniec został zbombardowany w marcu 1945 r.
Kuchnia dla głodnych
Siostry przeniosły się do jedynego ocalałego budynku na Styczyńskiego, pod nr 4. Po wojnie urządziły w nim kuchnię wydającą posiłki dla głodnych wodzisławian. Prowiant przekazywał Caritas, pomoc nadchodziła też zagranicy, m.in. z USA. Boromeuszki nie bały się też iść do żołnierzy radzieckich przebywających w Wodzisławiu z prośbą o jedzenie. Siostry przebywały na Styczyńskiego do 1950 r. Wówczas zostały niemal wyrzucone przez komunistyczne władze, które cały kwartał miasta planowały przeznaczyć pod mieszkania dla górników. Część sióstr wyjechała, w Wodzisławiu zostały tylko dwie. Za odebrany budynek dostały kawalerkę przy Świerczewskiego. Dopiero w końcu 1957 r. przy wsparciu proboszcza Eugeniusza Kuczery udało się wynająć piętro prywatnego domu przy Świerczewskiego. Mieszkały tam do 1972 r., kiedy połączyły się z siostrami posługującymi w szpitalu przy Wałowej. Boromeuszki ze szpitala miały lepsze warunki bytowe. Jednak powojenny dyrektor szpitala dr Józef Tumułka co chwilę był przymuszany do pozbycia się sióstr i zastąpienia personelem cywilnym. Siostry musiały opuścić szpitalne mieszkanie w 1951 r. Dr Tumułka przygarnął je do swojej kamienicy na Wałowej. Potem pomieszkiwały przy ul. Radlińskiej, wreszcie w 1972 r. zakończyła się ich tułaczka. Przeprowadziły się do zbudowanego specjalnie dla nich domu przy ul. Małej, gdzie mieszkają do dziś.
(tora)
W projekcie obchodów 150-lecia sióstr bromeuszek wodzisławskiej wspólnoty oprócz Muzeum zaangażowane były m.in. parafia WNMP z ks. prałatem Bogusławem Płonką na czele, siostry bromeuszki ze wspólnoty w Mikołowie i Wodzisławiu Śl., władze miejskie i powiatowe.
- Broszurę „Dzieje Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Wodzisławiu Śl. (1865 - 2015) autorstwa Sławomira Kulpy wydał powiat wodzisławski. Publikacja powstała przy współpracy siostry Natany Bańczyk.