Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

Mając do wyboru basen i żwirownię wybieram żwirownię

25.05.2014 18:11 | 19 komentarzy | web

- Czasem wydaje się, że miasta w ogóle nie ma, jest gdzieś daleko, w innym wymiarze. O tym, że jest całkiem blisko przypominają wyjące syreny - pisze Czytelnik.

Mając do wyboru basen i żwirownię wybieram żwirownię
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Czy powinien obowiązywać zakaz kąpieli na żwirowniach?

Co to za dzicz wciąż w nas Polaczkach siedzi, że mając do wyboru baseny i aquaparki wciąż wielu z nas decyduje się na kąpiel w niebezpiecznych i niestrzeżonych dzikich kąpieliskach. Jak to? Władze miasta wydały miliony złotych po to, żebyśmy mogli cieszyć się bąbelkami, rurą i elegancką pływalnią, a mimo to wielu z nas, na przekór, idzie się kąpać na żwirownię? Jak tak można? Co to za swołocz tak robi? Kto woli kąpać się w brudnej wodzie, a gdy zajdzie potrzeba sikać i robić kupę pod krzakiem, skoro niedaleko można to wszystko robić w obiekcie wartym miliony złotych...?

Wszystko to prawda, ale tylko dla osoby, która nigdy na żwirowni nie była, a jedynie słyszała jak ta młodzież gdzieś tam na ten Ostróg chodzi, pije, swawoli, a potem cyk do wody i nieszczęście gotowe. Każdy kto był na żwirowni, albo - jak ja - chodzi tam od dziecka... Na basenie nie potrafi się bawić, bo też ile można jeździć tą rurą? W końcu każdemu się znudzi. Dla mnie porównanie aquaparku/basenu do żwirowni nie ma racji bytu.

Żwirownia - przestrzeń, czysta woda (w naszych żwirowniach żyją proszę państwa raki, a zawsze mnie uczono, że raki można spotkać tylko tam, gdzie woda jest naprawdę czysta), natura (zieleń!), woda bez chloru, słońce i cień, lekki wiaterek, szum wierzb...

Przelatująca obok kaczka, gniazdo lysek pośród trzcin, perkoz wynurza się z wody z brzuchem pełnym ryb, a gdzieś tam lustro wody przecina zaskroniec... Można siedzieć w cieniu drzew i patrzeć na to wszystko, nie myśląc o niczym, odpoczywając naprawdę. Można też opalać się, pływać, grillować, palić ognisko, papierosy, co kto lubi.

Teoretycznie są zakazy, ale straż miejska zapuszcza się tam niezwykle rzadko. Bo i po co to wszystko ludziom odbierać? Po co odbierać im tę namiastkę wolności? Wszystko dzieje się z boku. Czasem wydaje się, że miasta w ogóle nie ma, jest gdzieś daleko, w innym wymiarze. O tym, że jest całkiem blisko przypominają wyjące syreny - straży pożarnej, policji, pogotowia... Gdzieś tam w mieście, na drodze, znowu jakiś wypadek, znowu nieszczęście, ale tutaj, na żwirowni, tutaj jest bezpiecznie, tutaj cały ten zgiełk jest daleko. Tutaj można odpoczywać, tak jak - wydaje się - Pan Bóg przykazał.

Tragedia taka jak ta z ostatniej soboty to pokłosie tej wolności, którą cieszą się wszyscy korzystający z byłych żwirowni jako z kąpielisk i miejsc do wędkowania. Żwirownie to nie pustelnie. Tam gdzie są ludzie dochodzi do nieszczęśliwych wypadków. Zawsze. Można pośliznąć się w łazience, uderzyć głową w umywalkę i umrzeć, można jechać przez miasto zgodnie z przepisami i trafić na idiotę bez wyobraźni, który zderzy się z nami, doprowadzając do nieszczęścia, można iść parkiem i dostać po głowie - mimo to nie zakazuje się jazdy samochodem, nie kontroluje się łazienek w mieszkaniach czy aby na pewno są bezpieczne itd.

Taka tragedia może wymusić reakcję władz. Ja powiem od siebie tylko tyle: nie zabierajcie nam żwirowni. Jeśli chcecie, żeby było bezpiecznie to zatrudnijcie ratowników. Wiem, jest aquapark, jest basen przy Oborze, są pływalnie SMS-u i SN-u, ale to nie to samo. Żwirownia to nie jest konkurencja dla krytych pływalni. Jeśli nie będę mógł chodzić na żwirownię, to nie zacznę chodzić do aquaparku... Będę jechał dalej: na Łęg, Nieboczowy, Brzezie, Tworków, Mechnicę... Porównać aquapark ze żwirownią, to tak jakby porównać parówkę z marketu z kiełbasą ze śwniobicia. Nikogo nie zmuszam, żeby chodził na żwirownię - wolę, gdy ludzi jest tam jak najmniej. Ale też proszę, żeby nikt nie zmuszał mnie do rezygnacji z formy letniego wypoczynku jaką cieszę się od ponad dwudziestu lat. Żwirownię pokochałem w czasach, gdy szczytem - zazwyczaj niespełnionych - marzeń były wakacje nad Bałtykiem, a o zagranicy, to nikomu się nawet nie śniło.

Dzikus z Nowych Zagród

PS. Z całego serce współczuję wszystkim, dla których ten młody mężczyzna coś w życiu znaczył, którym był bliski.