Piątek, 2 sierpnia 2024

imieniny: Alfonsa, Kariny, Gustawa

RSS

[RELACJA] Czarny czwartek LKS Pawłów. Wicelider nie miał litości

01.05.2014 20:41 | 2 komentarze | MAD

Takiego przebiegu meczu A klasy między Tworkowem a Pawłowem nie przewidziałyby nawet najtęższe umysły. O wyjątkowości tej akurat potyczki mówiło się co prawda od jakiegoś czasu z kilku powodów: tysięcznego (!) spotkania sędziego głównego - Stanisława Wieczorka, obecności arbitra technicznego w osobie syna sędziego - jubilata, Błażeja Wieczorka, co na tym poziomie rozgrywek samo w sobie jest wydarzeniem unikatowym oraz klasie obu zespołów. Kibice czekali na zapierające dech w piersiach a przede wszystkim wyrównane widowisko. Podopieczni Romana Kaczora okazali się jednak nad wyraz skuteczni i bez skrupułów zmiażdzyli przyjezdną drużynę.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

LKS Tworków - LKS Pawłów 6:1 (2:0)

Bramki: Dawid Fryt 25., 77., Piotr Wieder 62., Wojciech Podolak 75., Stefan Pawlik 86. - Mateusz Pientka 5. (samobójcza), Dariusz Binek 90+2


LKS Tworków:
Dawid Fichna, Andrzej Kłosok, Kevin Krzyżok, Marcin Wieder (73. Michał Latoń), Edward Kowalczyk, Stefan Pawlik, Paweł Paprocki, Paweł Skowyra (77. Denis Kustos), Piotr Wieder (68. Michał Affa), Wojciech Podolak (82. Mariusz Pytlik), Dawid Fryt 
Trener: Roman Kaczor

LKS Pawłów: Eugeniusz Dudek, Mariusz Zygla, Paweł Kocur, Mateusz Węglorz, Paweł Karczewski (65. Mateusz Nowak), Andrzej Wiglenda, Mateusz Pientka, Dariusz Binek, Adam Kiełtyka (77. Dawid Kocur), Krzysztof Złoczowski (56. Aleksander Herud), Patrick Gwóźdź (87. Karol Przybyła)
Trener: Marek Pikuła

Żółte kartki: Krzysztof Złoczowski, Dariusz Binek (obaj Pawłów)

Sędziowali: Stanisław Wieczorek (główny), Czesław Porwoł, Robert Wala (asystenci), Błażej Wieczorek (techniczny)

 

 

Odwaga, nieprzejednanie, konsekwencja i zegarmistrzowska precyzja. Połączone razem sprawiły, że LKS Tworków wytoczył przeciw gościom z Pawłowa najpotężniejsze działa i w dziewięćdziesiąt minut zmiótł ich z powierzchni ziemi z mocą Panzerfausta. Podopiecznym Marka Pikuły w boju o uratowanie resztek honoru pozostała wytrwałość i walka do samego końca, która poskutkowała zdobyciem chociaż jednego gola.

Czarne sny

- W nawet najczarniejszych snach nie przewidywaliśmy takie wyniku – stwierdził po nieudanym spotkaniu w rozmowie z portalem nowiny.pl, trener Pawłowa Marek Pikuła. - Założenia przed meczem były takie, aby spokojnie przetrzymać pierwszą połowę, długo utrzymywać się przy piłce – zdradził schemat taktyczny szkoleniowiec, a jego podopieczni oceniający to spotkanie gorzkimi słowami przyznali ponadto, że jednym z głównych celów była na tyle skuteczna gra w formacji obronnej, aby rywal nie zdobył gola już w pierwszej połowie. LKS Tworków, jak się okazało, uporał się z tym problemem już w piątej minucie, i to bynajmniej nie z powodu jakiegoś ofensywnego błysku, lecz trafienia samobójczego autorstwa Mateusza Pientki, który długo nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Bramka była to bowiem kuriozalna –  silne podanie po ziemi pod linię bramkową posłał zawodnik Tworkowa Dawid Fryt, a Pientka zamiast pozwolić piłce opuścić murawę, najpierw kopnął ją w słupek, po czym „zreflektował się” kopiąc ją ponownie, tym razem do własnej bramki. - Samobójcza bramka ustawiła praktycznie pierwszą część spotkania – analizował trener Pikuła.
Pawłów chciał wykorzystać rozluźnienie w szeregach rywala w 7. minucie, atakując najpierw zespołowo, co nie przyniosło efektu, ale zmotywowało Pawła Karczewskiego do indywidualnej akcji. Z trzema rywalami, nawet już po wbiegnięciu w pole karne i stanięciu sam na sam z golkiperem gospodarzy, nie mógł wiele zrobić.
Pierwsza połowa, podobnie zresztą jak i druga, to kanonada niecelnych strzałów Pawłowa i niezwykle skutecznych ataków miejscowej drużyny. Przed przerwą Tworków celnych strzałów zgromadził na koncie zaledwie trzy, a jeden z nich, ten z 25. minuty zakończył się drugim trafieniem. Dawid Fryt, już w polu karnym przeciwnika, ograł z wielką łatwością Mariusza Zyglę i posłał soczysty strzał wprost obok lewego słupa bramki strzeżonej przez Eugeniusza Dudka, dzięki czemu gospodarze schodzili do szatni pewnie prowadząc.

 

Goście bez tlenu

Marek Pikuła kontynuuje: - Po przerwie mieliśmy ruszyć do ataku, co niestety spaliło na panewce. Co prawda w pierwszych dwudziestu minutach zagraliśmy odważniej i bardziej ofensywnie, ale żaden nasz strzał nie znalazł drogi do bramki.
I jest w tym sporo racji, bo gościom nie tyle brakowało pomysłu na grę, co skuteczności. Wykończyć akcji nie potrafił w 46. minucie Dariusz Binek, który otrzymał perfekcyjne, przecinające linię obrony niczym pocisk podanie w pole karne. Pawłowianie wielokrotnie silili się również na uderzenia zza pola karnego, przy czym tylko raz zmusili bramkarza gospodarzy do interwencji. Nie wykorzystane sytuacje w mig się zemściły, bo już w 62. minucie zgrabnym kontratakiem popisali się piłkarze Romana Kaczora. Ostatnim ogniwem bramkowej akcji był indywidualny rajd Piotra Wiedera, który posłał piłkę do siatki tuż nad kładącym się Eugeniuszem Dudkiem. To był cios, po którym na deski runęłaby nawet najsilniejsza drużyna. Potężne, że aż krwawiące rany LKS Pawłów, gospodarze posypali jeszcze solą. Litości nad rywalem nie miał bowiem ani Wojciech Podolak, ani Stefan Pawlik. Pierwszy popisał się trafieniem z gatunku tych, które niezwykle rzadko można zobaczyć na tym poziomie rozgrywek – Podolak półwolejem strzelił w prawy dolny róg bramki, z kolei Pawlik zmierzył się z równie trudnym wyzwaniem, bowiem będąc na 35 metrze od bramki rywala i widząc wychodzącego Dudka, zachował zimną krew i posłał piłkę wprost między słupki.

Wydawało się, że wynik został definitywnie zamknięty, a zawodnicy z Pawłowa mogliby przeprowadzić akcję bramkową wyłącznie w przypadku, gdyby każdemu z nich podano tlen. Ale i bez tego dali radę, a dokładnie radę dał Dariusz Binek, godnie liderujący, szczególnie w drugiej połowie, linii napadu. Honorowe trafienie gościom radości wielkiej nie dało, ale kibicom pokazało, że ich zespół walczy do końca w spotkaniu, którego losy rozstrzygnięto już w pierwszej połowie. - Zabrakło nam sił na cały mecz. Na boisku w Tworkowie, które jest o wiele większe od naszego, nie grało nam się nigdy najlepiej. Szybkie ataki rywali nas dobiły, a i z naszą skutecznością bywało różnie – ocenił Marek Pikuła, dodając, że życzy zespołowi z Tworkowa jak najlepszej gry i awansu do okręgówki, na który podopieczni Kaczora zasługują.

 

Wojciech Kowalczyk

 

 

STATYSTYKI:

LKS Tworków:

strzały celne: 8
strzały niecelne: 3 
rzuty wolne: 10
faule: 4
rzuty rożne: 7  
spalone: 5

LKS Pawłów:

strzały celne: 5 
strzały niecelne: 8 
rzuty wolne: 9
faule: 4
rzuty rożne: 6 
spalone: 3