Kasprzycka z wizytą u prezydenta. Lenk: dla nas jesteś prawdziwą mistrzynią
Lekkoatletka Justyna Kasprzycka rodem z Raciborza gościła dziś w raciborskim magistracie. Na spotkanie z prezydentem Mirosławem Lenkiem i wiceprezydent Ludmiłą Nowacką czwarta zawodniczka Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie nie przybyła bynajmniej osamotniona. Dzielnie nie towarzyszyli jej trener Karol Szynol, pod okiem którego stawiała pierwsze sportowe kroki oraz prezes "Victorii" Racibórz - Sławomir Szwed.
W urzędzie spotkali się więc wielcy fani sportu, dzięki czemu zawiązała się ciekawa rozmowa. Tym bardziej, że okazja była przednia, bowiem Justyna Kasprzycka od czasu rozpoczęcia nauki i treningów we Wrocławiu, w skali roku niewiele czasu spędza w Raciborzu.
- To nieprawda, że czwarte miejsce jest dla sportowca najgorsze. Dla nas i tak zwyciężyłaś, jesteś prawdziwą mistrzynią. Jestem dumny, że nasi wychowankowie zdobywają takie laury - zwrócił się do lekkoatletki Mirosław Lenk. - Gdyby ktoś przed zawodami powiedział mi, że zdobędę czwartą lokatę, brałabym w ciemno. Jednak później, ta świadomość, że było tak blisko medalu, sprawia poczucie pewnego niedosytu - mówiła Kasprzycka, zdradzając, że wielki wkład w jej ostatnie osiągnięcia wniósł obecny trener, a prywatnie partner życiowy - Dawid Pyra, dzięki któremu skoczkini wróciła do metod szkoleniowych, które u trenera Karola Szynola były na porządku dziennym. - Znów trenuję ogólnorozwojowo, nie przywiązując się uparcie wyłącznie do ćwiczeń związanych ze skakaniem wzwyż - zdradziła sportsmenka.
Sławomir Szwed zaznaczał wielokrotnie jak ważna w sporcie jest wytrwałość, a nawiązując do kariery Kasprzyckiej, stwierdził, że tej nie utraciła nawet w najtrudniejszych momentach. Karol Szynol nie krył, że Justyna chciała w pewnym momencie zrezygnować ze skakania, ale mimo przeciwności losu zacisnęła zęby i dzięki silnej woli podniosła się jeszcze mocniejsza. - A co w takim razie panią motywuje? - pytała podchwytliwie prezydent Ludmiła Nowacka, oczekując - jak zdradziła później z uśmiechem - odpowiedzi: miłość. Zawiodła się natomiast, bowiem, jak się okazuje, Justynę Kasprzycką do boju "napędza" przede wszystkim przeogromna ambicja, którą charakteryzowała się już jako reprezentantka raciborskiej "Victorii".
Włodarzy miasta interesowwało także to, ile czasu dziennie lekkoatletka oddaje się treningowi. - To zależy, ale zazwyczaj nie trwa to dłużej niż 2-3 godziny - odparła Kasprzycka, a trener Szynol przestrzegł, że z treningiem - szczególnie w tak technicznej i niewymagającej wielkiego "wybiegania" dyscyplinie - nie można przesadzać. - Zawsze powtarzam, że najlepiej skacze się podczas 7-8 podejścia - zauważył.
Mistrzostwa świata w Sopocie są melodią przeszłości. Teraz myśli Justyny Kasprzyckiej krążą już wokół zawodów Diamentowej Ligi w Szanghaju, na które raciborzanka wybiera się za miesiąc. - I tak naprawdę mój czas jest wypełniony do września. Czekają mnie jeszcze między innymi mistrzostwa Europy, które z pewnością nie będą najłatwiejsze - informowała zawodniczka. - Wydaje mi się, że nigdy nie jest łatwo. Dlatego trzeba zawsze wierzyć w sukces - zapewnił Mirosław Lenk. - Tak, tylko ludzie będę patrzeć teraz na mnie przez pryzmat świetnym miejsc zajmowanych w międzynarodowych turniejach, przez co wielu stwierdzi, że rozczarowaniem będzie jeśli nie zdobędę medalu. A tymczasem poziom światowej czołówki jest współmierny do poziomu najlepszych zawodników w Europie, dlatego w naszej dyscyplinie nie ma wielkich rozbieżności - tłumaczyła raciborzanka.
Mirosław Lenk nie krył, że wierzy w dalsze sukcesy naszej skoczkini. Ta z kolei zapewniła, że dopóki zdrowie będzie dopisywać, nie odrzuci na bok swojej pasji. - U kobiet jest jednak jeszcze przerwa macierzyńska - wtrącił ze śmiechem Szynol, co Kasprzycka skwitowała krótka: - Jeśli dobrze pójdzie chciałabym wystartować w IO w Rio, po czym zrobić sobie przerwę, aby później wrócić jeszcze na kolejne igrzyska.
Nie obeszło się bez poruszenia kwestii - co w takich okolicznościach było jak najbardziej zasadne - budowy nowej hali przy raciborskiej SMS. - Mam nadzieję, że ta hala spełni wszystkie wymogi, aby można było na niej organizować zawody skoku wzwyż - zwrócił się do prezydenta Karol Szynol, a w jego głosie bynajmniej nie było przekonania, że tak w istocie będzie. - Dzięki temu moglibyśmy zaprosić do Raciborza najlepsze zawodniczki, w tym naszą Justynę. To z pewnością wpłynęłoby pozytywnie na promocję naszego miasta - dodał już z przekonaniem Szynol. - Panie Karolu, załatwione! Bardzo chętnie się w te działania włączę - obiecał prezydent.
W.K.