Niedziela, 17 listopada 2024

imieniny: Grzegorza, Salomei, Elżbiety

RSS

Stulatka rozpoczyna dzień od kawy i kanapki z szynką

19.02.2014 11:03 | 1 komentarz | mas

Teresa Trzaskalik z Pszowa 11 lutego obchodziła setne urodziny. Jej recepta na długowieczność? Pogoda ducha i dieta bogata w dobrej jakości mięso.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Teresa Trzaskalik jest drugą stulatką w nowej historii Pszowa, czyli od momentu uzyskania przez miasto samorządności. Dostojną jubilatkę odwiedzili burmistrz Marek Hawel oraz kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Leon Porwoł. Wręczyli bukiet kwiatów, zestaw kołder oraz listy gratulacyjne. Jeden od miasta, drugi od premiera Donalda Tuska. - Radości, zdrowia i błogosławieństwa Bożego. Niech nam pani nadal kwitnie - zwrócił się do stulatki burmistrz Hawel, skądinąd jej sąsiad. - Życzę pani 110 lat, a wtedy porozmawiamy o kolejnych jubileuszach - dodał kierownik Porwoł. - Podczas 90 urodzin mamy mówił pan, że spotkamy się nie prędzej, niż na jej 100 urodzinach - przypomniał syn pani Teresy, Engelbert Trzaskalik. - I dotrzymałem słowa - stwierdził kierownik.

Od urodzenia Teresa Trzaskalik związana jest z Pszowem. Zawsze mieszkała przy ul. Kasprowicza. - Z tym, że wcześniej w domu naprzeciw - mówi jej syn, pan Engelbert. Jako młoda kobieta pracowała w sklepie z materiałami, później, już będąc mężatką, zajmowała się domem. Obecnie ma jednego syna, czworo wnucząt (Rafał Trzaskalik jest gitarzystą w zespole Łzy) i sześcioro prawnucząt. Jeszcze do niedawna stulatka cieszyła się bardzo dobrym zdrowiem. - Całe życia była bardzo aktywna i towarzyska. Taki dobry duch. Chętnie odwiedzała sąsiadki. Lubiła robótki ręczne - wylicza synowa pani Teresy, Elżbieta Trzaskalik. Teraz jubilatka ma już kłopoty ze słuchem i wzrokiem. - Staramy się, by zawsze ktoś przy niej był. Potrafi zapytać „jesteś tu?”, a kiedy słyszy twierdzącą odpowiedź, jest bardzo zadowolona - mówi pan Engelbert.

Pszowska stulatka rozpoczyna dzień od czarnej kawy i kanapki z szynką. Ale wędlina musi być dobrej jakości. W ogóle jest amatorką potraw mięsnych. - Mama nigdy byle czego nie jadła. Pasztetu ze sklepu nie tknęła, bo nie miała pewności, z czego jest zrobiony. Jeśli miała ochotę na pasztet, przyrządzała go sobie sama - podkreśla pan Engelbert.