W dniach od 11 do 14 września odbyły się w Warszawie przeróżne akcje i manifestacje związkowe, których celem było zaprotestowanie przeciw polityce rządu Donalda Tuska. Te ogólnopolskie dni protestu odbyły się pod hasłem „dość lekceważenia społeczeństwa”.
Wzięło w nich udział około 200 tysięcy ludzi. Sobotnia Demonstracja była niejako kulminacją związkowych protestów. Rankiem 14 września wyruszyły z Raciborza do Warszawy dwa autobusy pełne związkowców z wielu raciborskich zakładów pracy oraz innych organizacji, stowarzyszeń i inicjatyw obywatelskich. W manifestacjach i innych akcjach wzięli udział członkowie wszystkich 38 regionów „Solidarności”. Nasz region Śląsko – Dąbrowski był reprezentowany najliczniej – do Warszawy udało się 16 tysięcy związkowców. Bardzo silnie była reprezentowana raciborska oświata. Do Warszawy wyruszła kilkudziesięcioosobowa delegacja nauczycieli, na czele ze swą przewodniczącą, panią Teresą Frencel.
Sobotnia kulminacja
Sobotnia manifestacja rozpoczęła się wymarszem związkowców z trzech miejsc: „Solidarność” wyruszyła sprzed Sejmu, Forum Związków Zawodowych spod Stadionu Narodowego, a OPZZ z Placu Defilad przy Pałacu Kultury i Nauki. Do marszu dołączali tłumnie przedstawiciele organizacji społecznych i stowarzyszeń biorących udział w proteście oraz mieszkańcy Warszawy. Pochody spotkały się na rondzie de Gaulle’a, skąd razem przeszli ulicami Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście na Plac Zamkowy. Tam odbył się więc z udziałem szefów trzech największych organizacji związkowych.
Tusk zasłużony dla związków
Teza, że jedynym sukcesem rządów Donalda Tuska jest zjednoczenie polskich związków zawodowych, stała się faktem. Bo to dzięki fatalnej, antypracowniczej i antyspołecznej polityce Tuska wszystkie centrale związkowe zjednoczyły się w walce o godność i podmiotowość obywatela i pracownika. W potężnym pochodzie maszerowali wszyscy – ludzie różnych zawodów, młodzi, starsi, robotnicy, urzędnicy, wszystkie służby mundurowe. Brawo panie premierze! Jednak czegoś pozytywnego - chociaż niezamierzonego pan dokonał, zjednoczył pan naród. Jest pan jednak, chociaż w czymś, urodzonym mężem stanu. Jak mawiał jednak Stanisław Jerzy Lec „Są urodzeni mężowie stanu – wyjątkowego”.
Cele związkowców
Związkowcy protestowali nie o więcej pieniędzy i mniej pracy, lecz o ważne dla państwa sprawy. Domagali i domagają się o obligatoryjne referenda ogólnokrajowe, wycofania fatalnych dla pracowników zmian w Kodeksie pracy, wprowadzających m.in. dwunasto - miesięczne okresy rozliczeniowe czasu pracy i elastyczny czas pracy, zaniechania likwidacji rozwiązań emerytalnych przysługujących pracownikom zatrudnionym w warunkach szczególnych lub o szczególnym charakterze. Chcą też uchwalenia przez Sejm RP ustaw ograniczających stosowanie tzw. umów śmieciowych, które wyniszczają w sposób dosłowny i to w wielu zakresach, młode pokolenie. W dziedzinie oświaty chodzi o zaprzestanie likwidacji szkół i przerzucania finansowania szkolnictwa publicznego na samorządy i rodziców, a także o poprawę funkcjonowania ochrony zdrowia i dostęp do bezpłatnej edukacji. Wciąż aktualne są postulaty stworzenia osłonowego systemu regulacji finansowych oraz ulg podatkowych dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w okresie niezawinionego przestoju produkcyjnego, podwyższenie wysokości płacy minimalnej, zgodnie z obywatelskim projektem ustawy złożonym przez NSZZ Solidarność oraz stworzenie ustawy o systemie rekompensat dla przedsiębiorstw energochłonnych.
Odzyskiwanie godności
Każdy, kto ma oczy, widzi, że system polityczno-gospodarczy Polski został tak skonstruowany, że obywatel jest traktowany jak poddany, czy też chłop pańszczyźniany, klient jak natarczywy petent, a pracownik jak niewolnik w państwie kolonialnym. Nie ma co liczyć, że dojdzie do cudu, że obecny establishment samoistnie się ucywilizuje i zacznie ludzi szanować. Ten szacunek - chcąc, nie chcąc - trzeba sobie wywalczyć - dało się zewsząd słyszeć. Demonstranci podkreślali, że mądre państwa wspierają związki, na zachodzie rozumieją, że warto szanować pracowników i ich reprezentację, że warto prowadzić dialog społeczny. Zależność jest bowiem prosta: tam, gdzie struktury związkowe są wspierane przez państwo i pracodawców, gdzie prowadzony jest dialog społeczny, tam też jest niższe bezrobocie i wyższy wzrost gospodarczy.
Niezatarte wrażenie
Sobotnia manifestacja odbywała się w szczególnej atmosferze: powagi, patriotyzmu, odpowiedzialności za ojczyznę, poczucia jedności i niesamowitej dumy z tego, że jest nas aż tylu. Tłumy związkowców szły z banerami, flagami, instrumentami muzycznymi, ludzie witali się serdecznie, mając głębokie wrażenie, że Polska budzi się ze społecznego letargu a obywatele zaczynają pojmować, że stojąc nad przepaścią, muszą zacząć działać. Tylko wtedy bowiem mają szansę na lepszą przyszłość. Co szalenie cenne, w jednym szeregu maszerowali robotnicy, służby mundurowe, policjanci, naukowcy, dziennikarze, lekarze, pielęgniarki i wielu innych. Naród się więc jednoczy, a to zwykle wróży coś dobrego.
Poparcie warszawiaków
Warszawskie dni protestu spotkały się z wielkim poparciem warszawiaków. Manifestujący doznali wiele serdeczności i wielorakiej pomocy. W sobotę ludzie wywiesili w domach flagi i serdecznie pozdrawiali manifestantów, na chodnikach, przed kościołami gromadziło się wielu mieszkańców stolicy, ludzie starsi i młodsi, w tym ci najbardziej zasłużeni – byłe żołnierki i żołnierze AK. Dochodziło do wzruszających scen bratania się ludzi. Było to dla wielu szalenie intensywne przeżycie, niektórzy, jak później relacjonowali, po raz pierwszy naprawdę zrozumieli pojęcie naród czy też wspólnota narodowa. Taka sama atmosfera panowała podczas zakończenia manifestacji, prze śpiewie pierwszych słów hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła…”. Wielu po raz pierwszy intensywnie i świadomie przeżyło znaczenie tych słów.
Część mediów zawiedziona
Dla wielu mediów, co w Polsce jest niestety od dłuższego już czasu normą, akcje związkowe nie były czymś specjalnym. Nie było żadnych zajść, pijaństwa, burd, bijatyk, interwencji policji, zamieszek. Dla części „dyżurnych” czy też „służbowych” dziennikarzy było to wielkim rozczarowaniem. Nie było bowiem o czym pisać w brukowcach i donosić w innych mediach. Związkowcy stanęli na wysokości zadania. Jak stwierdził przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda: „To dzięki dyscyplinie, profesjonalizmowi i opanowaniu nikt dzisiaj nie powie złego słowa o demonstracji. Była taka, jak być powinna, czyli bezpieczna, przyjazna i pokojowa”. Jak stwierdziła dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog z PAN: „Przebieg czterech dni protestów był przede wszystkim sukcesem w wymiarze merytorycznym. Uczestnicy demonstracji okazali się obywatelami, którzy doskonale wiedzą, w jakiej sprawie wyszli na ulice. Było mało gniewu, a dużo merytorycznych i sensownych uzasadnień”. Uczestnicy wykazali odwagę społeczną oraz umiejętność mówienia prawdy, której wielu wolałby nie słyszeć.
Piotr Sput
NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania w Raciborzu
Komentarze
3 komentarze
Budzą się trochę za póżno. Mniej dzieci w klasie mniej pracy ale nie spodziewali się że będzie mniej nauczycieli. Logika matematyczna się kłania.
po co nauczyciele jak nie ma dzieci. Ja radziłbym nauczycielom uczyć się jakiegoś zawodu . Póki co.to oni nic nie potrafią robić . Nauczycieli nawet na kasjerów do marketów nie przyjmują ,jedynie do wykładania towaru
Jak to jest, że tym nauczycielom "wiecznie mało"? Co ma powiedzieć służba zdrowia?