Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Napijmy się, bo nareszcie „łyk-end”

28.06.2013 13:01 | 5 komentarzy | AG

Walka z zalewem angielszczyzny, która niczym tajfun wdziera się do języka polskiego jest niestety jak walka z wiatrakami. Może więc nie warto się stresować, że wolimy „weekend” zamiast „popiątku”? W końcu w naszym języku mamy mnóstwo słów pochodzących z łaciny, z języka tureckiego, niemieckiego, francuskiego, które już dawno przestaliśmy traktować jak obce i brzydkie. Teraz widać przyszedł czas na podbój Polski przez język Szekspira.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Czy jesteś za używaniem polskiego słowa „popiątek” zamiast angielskiego „weekend”?

Dwa tygodnie temu opisaliśmy na nowiny.pl propozycję Zdzisława Grubego, uczestnika polskiej edycji gry „Settlersi”, który apeluje o zastąpienie obcojęzycznego słowa „weekend” polskim „popiątek”. W naszej sondzie w tej sprawie wypowiedziało się już prawie 1000 czytelników. Ogromna większość (81 proc.) uznała, że nie ma co kombinować i trzeba się trzymać anglojęzycznego „weekendu”. Spełzły na niczym również wcześniejsze akcje polskich patriotów językowych, zgłaszających takie propozycje, jak „tykoń”, „zapiątek”, „tygoniec”, „tyniec”, „dwudnik” czy „świątnik”. Sprawa wydaje się przesądzona na wieki, ale ku pokrzepieniu serc na przyszłość, czyli przy wchłanianiu kolejnych anglojęzycznych terminów warto przypomnieć, że niektóre narody jednak się „weekendowi” oparły. Np. w Niemczech pewnie zrozumieją to słowo w angielskim oryginale, ale w powszechnym użyciu jest swojskie „wochenende”. Rosjanie, którzy zasysają anglicyzmy na potęgę, akurat na weekend mówią „wychodnyje”, choć oczywiście moskiewska młodzież czasem szpanuje obcym odpowiednikiem. Nawet nasi bracia Czesi oswoili nieco jego pisownię i wymowę, dzięki czemu mają swój własny „vikend”. Podobnie Francuzi, którzy wprawdzie tylko rozdzielili „week-end”, ale za to typowo po francusku akcentują ostatnią sylabę.

A gdyby tak zacząć pisać, albo choć wymawiać to słowo po polsku? Taki na przykład „łykend” pasowałby do nas jak ulał. Jeden łyk, drugi, trzeci, czwarty i… end! No to udanego łykendu!

Arkadiusz Gruchot