Czwartek, 14 listopada 2024

imieniny: Rogera, Serafina, Agaty

RSS

Zawada mimo osłabienia rozbiła Gaszowice

28.04.2013 21:41 | 16 komentarzy | art

Kiedy w 15. minucie meczu Damian Pozimski, bramkarz Zawady obejrzał czerwoną kartkę a goście wykorzystali rzut karny wydawało się, że nic nie uratuje gospodarzy przed porażką. Tymczasem ci z osłabienia nic sobie nie robili i rozbili gości z Gaszowic aż 5:1.

Zawada mimo osłabienia rozbiła Gaszowice
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Byliśmy tak zmobilizowani żeby wygrać, że nawet osłabienie nie mogło nas dziś powstrzymać – komentował po meczu Robert Tkocz, trener Naprzodu.

Wynik spotkania w 12. minucie otworzył Tobiasz Wodecki, który dobił piłkę po strzale Adriana Goduli. Akcję prostopadłym podaniem zainicjował Zbigniew Poloczek. Kilka chwil później doszło do zdarzenia, które wydawało się całkowicie odmieni losy spotkania. Bramkarz Naprzodu Damian Pozimski zapaśniczym chwytem powalił na ziemię wychodzącego na czystą pozycję Tomasza Sobeczko II i sędzia bez wahania odgwizdał faul na napastniku gości. Pozimski obejrzał czerwoną kartkę, do bramki wskutek braku rezerwowego bramkarza wszedł obrońca Szymon Gardawski (w drugiej połowie popisał się paradą niczym rasowy bramkarz) a Tomasz Sobeczko I skutecznie wykonał rzut karny. Całej sytuacji nie powinno jednak w ogóle być, bo sytuacja bramkowa dla gości była efektem zagrania Tomasza Sobeczki I, który piłkę wywalczył ewidentną nakładką. Nieprawidłowe zagranie napastnika Gaszowic widzieli wszyscy prócz arbitra Marcina Bielawskiego, na którego od razu sypnęły się epitety, a „oferma” było najłagodniejszym z nich.

Sytuacja powaliłaby na łopatki niejedną drużynę, ale ku zaskoczeniu kibiców na Zawadę podziałała ona jak płachta na byka. Osłabienie gospodarzy w ogóle nie było widoczne, bo od razu zaczęli oni stwarzać groźne sytuacje. Już w 25. minucie gospodarze znów objęli prowadzenie – Łukasz Staniek wyłożył piłkę Poloczkowi, który zdecydował się na uderzenie z okolicy pola karnego. Piłka odbiła się od jednego z piłkarzy gości i wpadła do bramki obok zmylonego bramkarza Gaszowic. W tej części meczu gospodarze ostemplowali jeszcze poprzeczkę bramki Dębu.

Po przerwie gra się wyrównała – Zawada nieco się cofnęła, ale goście nie potrafili tego wykorzystać. Gra się znów ożywiła, kiedy Robert Tkocz desygnował do gry rezerwowych graczy. W 65. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Wodecki. Filigranowy pomocnik po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową przelobował bramkarza gości. 3 minuty później ten sam zawodnik ustrzelił hattricka, kiedy strzałem z pierwszej piłki przelobował wracającego do bramki golkipera gości. Wynik spotkania w 85. minucie ustalił Rafał Mitko, który na 5. metrze mimo asysty obrońcy opanował piłkę po podaniu kolegi i uderzył nie do obrony. - Po dwóch porażkach chcieliśmy po prostu wygrać i dla moich zawodników nie miało znaczenia, że gramy w osłabieniu. Tym bardziej, że widzieli dziś słabość Gaszowic. W tej drużynie chyba dzieje się coś niedobrego, skoro przegrywa tak łatwo z niżej notowaną ekipą – powiedział po meczu trener gospodarzy. A Janusz Sobala, opiekun Dębu mógł tylko przyznać mu rację. - Zawada pokazała jak trzeba mecz wybiegać i jak się operuje piłką. My zaś pokazaliśmy jak się nie powinno w piłkę grać – mówił nieco zrezygnowany trener Gaszowic.

 

Naprzód Zawada – Dąb Gaszowice 5:1

Bramki: Wodecki 3, Poloczek, Mitko – Sobeczko I k.

 

(art)