W Wielkanoc kościoły są pełne
O wadze świąt Wielkiej Nocy, tajemnicy Zmartwychwstania, a także o tym, jak w przyziemności znaleźć czas na refleksję portal Nowiny.pl rozmawia z ks. Andrzejem Markiem, proboszczem parafii pw. św Jadwigi Śląskiej w Rybniku, największej parafii w mieście.
Marek Grecicha: – Proszę księdza, jak ważny dla katolika, a szerzej chrześcijanina powinien być Wielki Post?
Ks. Andrzej Marek: – Wielki Post to okres, który ma swoją specyfikę, przede wszystkim przez to, że Ewangelia, sam Chrystus, zachęca nas do tego, byśmy zastanowili się nad swoim życiem i spojrzeli na trzy „drogi” – modlitwę, post i jałmużnę. Modlitwa, czyli mój kontakt z Bogiem, osobisty. „Droga” postu, czyli wyrzeczenie się czegość, nie tylko jedzenia, ale swoich nawyków, być może nałogów. Oraz jałmużna, czyli dobroczynność, moje spojrzenie na bliźniego, świat i Kościół. To jest tak naprawdę cały post, choć można byłoby podkreślić o wiele więcej elementów i powiedzieć jeszcze dużo. Cały post jednak zmierza do kulminacji, jaką jest Wielki Tydzień i wszystkie wydarzenia w nim zawarte.
No właśnie, proszę opisać Wielki Tydzień, co ze sobą niosą poszczególne dni?
Wszystko zaczyna się od Niedzieli Palmowej, która przypomina uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy. Do tego momentu nad Chrystusem zbierały się czarne chmury. On czynił dobro, nawracał i leczył, jednak wokół niego zbierali się faryzeusze, czekający na jego potknięcie. Zarzucali mu wiele rzeczy, łapali za słowa, wytykali jego czyny, gdyż w pewnym sensie on łamał ich system myślenia. Wjazd do Jerozolimy pokazuje, że ludzie widzieli jednak w Jezusie mesjasza – nie tylko zbawcę, ale i wyzwoliciela spod politycznych opresji. Tak jakby całe zło, które zbiera się nad Jezusem, opadło. Stąd okrzyki „Hosanna, Hosanna!”, Żydzi przypomnieli sobie o tym, że ma nadejść mesjasz i wydawało im się, że to właśnie ten moment. Wcześniej wytykany przez starszyznę Jezus wjeżdża do Jerozolimy jak król, ludzie kładą palmy przed osiołkiem, na którym siedzi. Widzą w nim swojego wybawiciela, a jednak za kilka dni owo „Hosanna!” zmienia się w „Ukrzyżuj!”.
Następnie mamy już poniedziałek, wtorek i środę, w które tak naprawdę niewiele się dzieje pod względem treści?
W te dni msze odprawiane są normalnie. One są trochę przytłumione, jeśli chodzi o duchowe przeżywanie Wielkiej Nocy. W te dni trwają po prostu liczne przygotowania, spowiedź, próby ministrantów, rekolekcje szkolne. Od Wielkiego Czwartku zaczynamy tak naprawdę Święte Triduum Paschalne, które każdego dnia ukazuje nam inny ewangeliczny obraz tego, co Jezus chciał nam przekazać.
Skupmy się więc na samym Triduum. Wielki Czwartek to dzień, gdy msza odprawiana jest jeszcze normalnie?
Tak, tego dnia Chrystus zwraca naszą uwagę na sakrament Eucharystii oraz kapłaństwa. Spotyka się z uczniami w wieczerniku. To niezwykłe gdyż to spotkanie pełne jest miłości i służby – Jezus umywa uczniom nogi, nawet Judaszowi – a wszystko wobec tych ludzi, którzy za chwilę go opuszczą. Chrystus wie, co Go czeka, wie, że zostanie sam, a to było jedno z jego największych cierpień. Umywanie nóg należało w tamtych czasach do zadań najniżej postawionego służącego.
Przykład w Biblii mamy jeszcz jeden, gdy to kobieta umywa nogi Chrystusowi i wyciera je swoimi włosami.
To jest piękny przykład, tutaj wychodzi cała kobiecość w Biblii. Dzisiaj nie wiemy, czy to Maria Magdalena, czy inna kobieta. Dla Żydówki włosy to było coś, to był atrybut piękna, ona musiała mieć zadbane włosy. To, że ona wyciera nimi Jezusowi nogi, to niezwykły, niesamowity gest miłości. Zrobiła to, bo On okazał jej miłość, nie potępił jej. Jezus służy ludziom przez to, że umywa im nogi, a więc stawia siebie w szeregu sług najniżej, daje im lekcję pokory i miłości. Pokazał kapłanom, co mają robić, co dzisiaj przepięknie pokazuje papież Franciszek. Pokazał też, czym jest Eucharystia – mamy z kościoła wynosić postawę służby, a nie tylko napawać się tym, że jesteśmy razem, śpiewamy czy modlimy się.
Wielki Piątek to już dzień wielkiego skupienia.
Po wydarzeniach Wielkiego Czwartku, Chrystus i uczniowie znajdują się w Ogrójcu, gdzie Jezus ma zamiar czuwać i modlić się, nim przyjdą po niego, bo go skazać. Mamy więc obraz Jezusa-człowieka, ze swoją słabością, z lękiem. Niezwykła walka wewnętrzna kończy się słowami „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Mimo, że Jezus walczy ze sobą, pyta „Czemuś Mi to uczynił?”, po płaczu, pocie i krwi oddaje się w ręce Ojca. Osamotnienie zaznaczamy w Wielki Czwartek przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do ciemnicy.
Piątek to brak normalnej mszy, a to znak, że stało się coś niezwykłego, dla całej wspólnoty?
Po Wielkim Czwartku, po uroczystym momencie, bo jest to przecież dzień ustanowienia dwóch ważnych sakramentów, Najświętszy Sakrament jest w ciemnicy. Ciemnica jest symbolem samotności Jezusa. W kościele wszystko zostaje obnażone, nie ma wystroju ołtarza, a cały Wielki Piątek to czuwanie. Po całodniowym oczekiwaniu spotykamy się wieczorem, by sprawować liturgię Męki Pańskiej. Polega ona na czytaniu Pasji, przypomnieniu drogi krzyżowej i przeniesieniu Jezusa do Bożego Grobu. Bez sprawowania mszy, a komunia rozdawana jest z tej puli, którą już zakonsekrowaliśmy (przygotowaliśmy dop. red.) w czwartek.
No i mamy sobotę, najważniejsza noc dla każdego chrześcijanina – z Wielkiej Soboty na niedzielę.
Tak, to najistotniejszy element triduum. Sobocie towarzyszy już bliskie przygotowanie do świąt, święcimy potrawy, a jednak wielu z nas wciąż utrzymuje postny charakter tego dnia, ogranicza się. U nas w kościele na uroczystościach spotykamy się o 20.00, gdy jest już ciemno. To liturgia bardzo długa, podzielnona na części, a każda z nich ma swoją symbolikę. Mamy więc poświęcenie ognia, wody, mamy liturgię słowa, liturgię chrztu, a wszystko kończy się procesją resurekcyjną, na cześć Zmartwychwstałego. Ogłaszamy więc miastu i światu, że Jezus zmartwychstał i to jest prawda, którą przeżywamy.
Jeśli o przeżywaniu mowa – mówi się, że Wielki Tydzień powinien być przeżywany w skupieniu, by towarzyszyła temu refleksja. Jednak jest przecież tak, że Wielka Sobota to dla wielu wielkie sprzątanie, a czwartek i piątek to wielkie zakupy.
Od komercjalizacji nie uciekniemy. Takie mamy czas, tak dzisiaj działa świat i nie można z tym walczyć, nie da się. Najważniejsze, byśmy my – kapłani – dobrze wykonali swoje zadanie. Bo jeśli nam uda się dobrze przygotować uroczystości, dobrze przygotować i nastawić wiernych na to, z czym wiążą się poszczególne dni triduum, wtedy nie będzie problemu i każdy swoją refleksję z kościoła wyniesie. Mówi się o kryzysie, o tym, że te dni przestają być ważne, jednak prawda jest taka, że od kilku dobrych lat kościoły są w Wielkim Tygodniu pełne, bo ludzie wtedy wracają do Kościoła.
Wiadomo, że ten czas wiąże się z ogromną dla nas pracą – przygotowania, próby, potem spowiedź, która w naszej parafii jest sporym przedsięwzięciem, jednak jestem tutaj pół roku, i choć może to mało, nie widziałem tutaj jeszcze cienia zniechęcenia, czy negatywu. Ja nie mogę się na nich skupiać, muszę robić swoje i głosić Słowo Boże bo i tak ode mnie, człowieka, niewiele zależy.