Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Służyłem u boku generała Andersa

16.03.2012 19:15 | 39 komentarzy | woj

Henryk Miodek z Kuźni Raciborskiej obchodził 27 lutego swoje 90. urodziny. Jubilat to były żołnierz armii gen. Andersa, który obecnie przeżywa swoją drugą młodość.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Henryk Miodek urodził się 27 lutego 1922 r. w Życinach w dzisiejszym powiecie kieleckim. Mieszkał w gospodarstwie. Jako młodzieniec pasł bydło i kosił zboże. Kiedy nagle przez jego wioskę przeszedł front drugiej wojny światowej miał 17 lat.

– Musieliśmy uciekać przez okna drewnianego domu, wszystko stało w płomieniach – wspomina. Wojskom polskim nie udało się zatrzymać nacierających Niemców. Polscy żołnierze, którzy zostali za linią frontu, na tyłach wroga,  zrzucali swoje mundury w obawie przed niewolą.

– Nie miałem wtedy żadnych ubrań. Ojciec założył mi jeden z porzuconych polskich mundurów. Za niedługo przejeżdżał obok nas niemiecki patrol i wziął mnie za polskiego żołnierza. Tak trafiłem do niewoli – opowiada mieszkaniec Kuźni. Razem z innymi polskimi wojakami znaleźli się w Częstochowie, skąd Niemcy wywozili polskich żołnierzy do prac w Alpach. – Pracowaliśmy w górach, przy granicy z Jugosławią, która wówczas nie brała jeszcze udziału w wojnie. Polacy zorganizowali nocną ucieczkę. Dotarliśmy do Jugosławii, skąd udało nam się dostać do armii Andersa, formowanej na Bliskim Wchodzie. Dziś już nie jestem pewien czy był to Irak czy Iran – wspomina jubilat.

Pod okiem oficerów

W armii wszyscy chętni mogli się szkolić. Młody Henryk zaczął uczyć się języków i strzelania. Wkrótce umiał porozumiewać się po angielsku, niemiecku i włosku. Nosił karabin thompson. – Gdy przybyliśmy do Włoch, byłem już strzelcem wyborowym. Pełniłem wartę przy sztabie głównym, aby nikt niepożądany nie dostał się do kwater Andersa i innych oficerów – mówi.

Wojna się już skończyła, lecz tysiące Polaków na obczyźnie nie wiedziało czy może wracać do domu. Henryk Miodek razem z innymi żołnierzami zdecydował, że uda się do Anglii, gdzie witano Polaków z otwartymi ramionami. – Tysiące Polaków zamieszkało w domkach, w których przed nami stacjonowali Amerykanie. Do centrum Londynu mieliśmy 15 minut pieszo. Traktowano nas dobrze, dostawaliśmy dobry żołd, a miejscowy ksiądz cieszył się z tak wielkiej liczby katolików. Już wtedy Anglia była krajem wielokulturowym – przypomina Henryk Miodek. U księdza organizowano liczne zabawy, za które żołnierze musieli płacić symboliczne 6 pensów.

Miłość i angielskie wyjście

W Anglii młody Polak poznał przez znajomego angielskiego pilota dziewczynę. Młodzi przypadli sobie do gustu, mieli plany aby wyjechać do Australii. Pilot, brat dziewczyny otrzymał tam 200 ha pola. – Napisałem list do rodziny w Polsce. Ojciec odpisał, żebym wracał do kraju, że tam jest dobrze. Dziś już nie pamiętam dlaczego wróciłem. Dziewczyna nie wiedziała o moim wyjeździe – zamyśla się pan Henryk.

Z Polski powrotu już nie było. Osiedlił się w okolicach Legnicy gdzie w kościele poznał swoją przyszłą żonę. Była nią młoda Janina z domu Zarzycka, której wojna kojarzyła się z Syberią, ciężką pracą i utratą kontaktu z ojcem. Dziewczyna pochodziła z wioski Panowice, która po wojnie została osiedlona przez ludność ukraińską. Po wojnie znalazła tymczasowy dom w zachodniej części kraju.

Młodość utracona w wojennej zawierusze, ciężkie losy i tułaczka związała tą dwójkę. Janina wkrótce odnalazła ojca, który jako zdemobilizowany żołnierz pracował jako szef straży pożarnej w kuźniańskiej fabryce RAFAMET. Tak Henryk i Janina Miodek trafili do Kuźni Raciborskiej.

Druga młodość na emeryturze

Oboje dostali pracę w betoniarni, gdzie przepracowali do emerytury. Janina Miodek została odznaczona w 2005 r. Krzyżem Zesłańców Sybiru, 17 czerwca 2006 r. zmarła. – Przez dwa lata byłem samotnym wdowcem. Teraz przeżywam drugą młodość z moją drugą żoną Joanną – mówi 90-latek. Oboje spędzają wolny czas w domu, przy telewizorze. Pan Henryk lubi szczególnie programy sportowe. – Od młodości zawsze lubiłem ruch – zaznacza.

– Mam dziś 90 lat i dziękuję Bogu, że żyję, to On musiał mnie chronić przez te wszystkie lata – kończy Henryk Miodek.

Marcin Wojnarowski