Wtorek, 23 lipca 2024

imieniny: Bogny, Sławosza, Żelisława

RSS

Złote gody w gminie Rudnik

07.11.2011 11:44 | 1 komentarz | woj

25 października w Górnośląskim Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa w Łubowicach odbyła się uroczystość wręczenia prezydenckich medali za długoletnie pożycie małżeńskie.

Złote gody w gminie Rudnik
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Medale oraz bukiety kwiatów wręczał małżonkom obchodzącym tego roku 50-lecie małżeństwa, Alojzy Pieruszka, wójt gminy Rudnik, Sabina Zięć, dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego w Rudniku oraz Teresa Dudek, była dyrektorka USC, która pomagała w organizacji uroczystości.
Poza odznaczeniami prezydenta RP jubilaci zostali ugoszczeni na bankiecie, podczas którego wręczono im koperty z „upominkiem” z urzędu gminy. Zarówno wójt jak dyrektorki życzyły wszystkim parą kolejnych, szczęśliwych i wspólnych lat w zdrowiu.

Anna i Leonard Bula z Modzurowa poznali się na zabawie w Szonowicach. Młoda Anna oczarowała Leonarda swoim tańcem. W życiu zawodowym najpierw zajmowała się domem, później pracowała w sklepie. Leonard pracował jako traktorzysta. Urodziła im się dwójka dzieci i trzy wnuki. We wspólnym życiu zawsze towarzyszyła im miłość i zgoda.


Anna i Sylewster Czogała z Grzegorzowic pochodzą z tej samej wioski. Jednak dopiero gdy młody Sylwester zaprosił Annę na wesele do swojego kolegi, coś zaiskrzyło. Oboje pracowali na gospodarstwie rolnym, które sami zbudowali. Doczekali się szóstki dzieci, 12 wnuków i dwóch prawnuczków. Co ich łączyło przez tyle lat? - Dużo pracy i wzajemne przebaczenie – mówią zgodnie.


W 1961 r. znajomi Elżbiety i Leona Koczy z Rudnika cieszyli się z pierwszych urodzin swojego dziecka. Na tych urodzinach młody Leon „puścił oko” do Elżbiety... Potem już była kawiarnia, wspólne spotkania i ślub. Kiedy Leon pracował na kolei, Elżbieta zajmowała się domem i gospodarstwem. Urodziły im się dwie córki, mają czworo wnucząt i tyle samo prawnucząt. Małżeństwo zawsze się dobrze rozumiało.


Barbara i Alfred Krajczy z Rudnika zatańczyli pierwszy raz na weselu u szwagra młodego Alfreda. To odważna Barbara zaprosiła Alfreda do tańca. Ten się odwdzięczył zaproszeniem na kolację. I tak już zostali razem. Oby dwoje pracowali w PGR-ze w Rudniku. Urodziła im się czwórka dzieci, czwórka wnucząt i jedna prawnuczka. W swoim życiu przetrzymali wiele trudności i to ich jeszcze mocniej związało.

Elżbieta i Antoni Krybus z Ligoty Książęcej pochodzą z jednej parafii i znali się już jako dzieci. Pierwsze poważne zaloty odbyły się na zabawie gdy byli już pełnoletni. Połączyła ich wspólna praca na gospodarstiw, pięcioro dzieci oraz szóstka wnucząt. Jak dawali sobie radę? – Jeden drugiego musi wysłuchać i do tego trzeba być zgraną parą – uśmiechają się.

Stanisława i Adolf Kunik przyjechali do Strzybnika, gdzie obecnie mieszkają, do pracy. I właśnie w pracy, w PGR-ze się poznali. Wspominają, że weszli w związek naturalnie. Wkrótce pojawiła się dwójka dzieci a później czworo wnucząt. – Czasami było ciężko, ale mobilizowały nas dzieci i rodzina. Dzięki temu dziś cieszymy się z fajnych wnuków – zapewniają i dodają, że niczego w życiu nie żałują.

Maria i Maksymilian Parys z Brzeźnicy już po jednym tańcu czuli, że dobrze trafili. Po zabawie, na której się poznali spotykali się przez cztery lata. Po ślubie prowadzili gospodarstwo rolne. Urodzili im się syn i córka, którzy dali im radość z trójki wnuków. Jubilaci doczekali się także trójki prawnucząt. W życiu skupiali się na pozytywnych cechach partnera, a o błędach starali się szybko zapomnieć.

Anna i Alfred Pendziałek z Lasaków poznali się podczas wspólnych dojazdów do pracy. Potem młody Alfred zaczął odwiedzać Annę i tak już zostali razem. Doczekali się trójki dzieci, szóstki wnucząt i dwóch prawnucząt. Alfred pracował jako cieśla, a Anna pilnowała porządku w urzędzie miasta w Raciborzu. - Całe życie musieliśmy się wspierać i chyba dzięki temu jest nam ciągle ze sobą dobrze – mówią.

Historia Rity i Józefa Schmidt ze Sawikowa zaczęła się na zabawie w Miejscu Odrzańskim. Wtedy młody Józef poprosił do tańca Ritę i powiedział, że mu się podoba. Dokładnie rok i trzy miesiące jeździł na motocyklu simpson do swojej wybranki, aż się pobrali. Mają pięciu synów, dwie córki, dwadzieścioro wnucząt i jednego prawnuka. Józef pracował na kopalni i na gospodarstwie kiedy jego żona zajmowała się domem i dziećmi. – Nie było czasu na kłótnie. Mieliśmy dużo pracy i cały czas myśleliśmy o dobru dzieci – wspominają minione lata.

Maria i Horst Schone poznali się przy pracy. On jeździł po mleko na PGR, gdzie moda Maria pracowała przy bydle. W końcu Horst zaprosił Marię na spacer i tak spotykali się przez trzy lata. Potem ślub, następnie dwójka dzieci, czworo wnucząt i jedna prawnuczka. – Raz było słońce raz był deszcz. Zawsze trzeba potrafić drugiemu ustąpić i zmierzać do zgody – wyjaśniają swój małżeński sukces.

Maria i Hubert Skornia z Brzeźnicy znali się już ze szkoły podstawowej. Po rozłące w latach  liceum, na zabawie w Brzeźnicy coś zaiskrzyło. Urodziło im się czworo dzieci i mają czwórkę wnuków. Hubert Skornia związał się ze sportem. Był m.in. 4-krotnym mistrzem Polski w zapasach. Później zaczął trenować młodych zapaśników i tak wypromował zapaśniczy klub LKS Dąb Brzeźnica. Obecnie nadal jest prezesem klubu. Maria znana z komitetu rodzicielskiego w SP w Brzeźnicy, członkini KGW oraz DKF-u. - Mamy wspólne zainteresowania, dużo pracy i ruchu. Do tego zawsze robiliśmy to co lubimy. Nasze małżeństwo jest partnerstwem – wyjaśniają jubilaci.

Po zabawie odpustowej w Gamowie, młody Alojzy postanowił odprowadzić do domu młodą Ritę. I tak się zaczęła historia państwa Sługa ze Strzybnika. W trakcie małżeństwa urodziły im się dwie córki i jeden syn. Dzieci dały im czworo wnucząt. Rita zajmowała się domem i gospodarstwem kiedy Alojzy pracował na kopalni Anna w Pszowie. – Zawsze towarzyszył nam zdrowy rozsądek. Nie bujać w obłokach – radzą młodszym parą.

To była miłość od pierwszego wejrzenia – mówią o swoim spotkaniu Eryka i Stanisław Sońscy z Łubowic. Zaczęło się od tańca na zabawie w Gamowie kiedy młody Stanisław poprosił wybrankę do tańca. Eryka pracowała w raciborskiej betoniarni, potem w mleczarni oraz w GS. Jej mąż związał się z kółkiem rolniczym w Łubowicach i Sławikowie. Jubilaci mają trójkę dzieci i sześcioro wnucząt. W życiu przyświecały im trzy słowa: miłość, praca, zgoda.

Aniela i Józef Strzeduła ze Sławienka w młodości pracowali razem w Niewiadomiu pod Rybnikiem. Józef przyjechał na Śląsk z Przeworska i chciał zwiedzić tą krainę. Postanowił zobaczyć okolicę swojej koleżanki Anieli. I tak tu został. Doczekali się dwójki dzieci i sześcioro wnucząt. Zawodowo związali się z rolnictwem. – Czasami pieron przeleciał, ale dzięki wzajemnemu szacunkowi i szczerości nasze życie się dobrze ułożyło. Zawsze najważniejsza była dla nas rodzina – mówią wspólnym głosem.

Tekst i zdjęcia pochodzą z aktualnego wydania Nowin Raciborskich