Hubertus pod Leśniczówką: szlachcic wygrał w kilka sekund
Drugi z prawej Jan Żyłka na American Painthorse
34 jeźdźców wybrało się na Hubertusa do Bieńkowic. Korowód który przeszedł przez wieś liczył oprócz nich jeszcze bryczkę z samorządowcami (prezydent Raciborza z małżonką, wójt Krzyżanowic z zastępcą) i wóz wypełniony rodziną Zientków, na czele z dwulatką Wiktorią. Wszyscy udali się na pole pod Leśniczówką, gdzie odbyły się dwie gonitwy i wyścig z butelkami.
Ledwie Master imprezy Maksymilian Galda dał znak do ścigania Daniela Pendziałka - lisa z ubiegłego roku - a już pożądane trofeum dzierżył w dłoni Zbigniew Odrowąż Kamczyk. Ubrany w strój oficera husarii, należący do Stowarzyszenia Husarii Polskiej gość z Kokoszyc został w kilka sekund królem polowania. - To jedno z najszybszych rozstrzygnięć w historii naszych Hubertusów - komentowali organizatorzy. Postanowili przeprowadzić jeszcze jedną gonitwę, w której zwycięzca nie zyskiwał już tytułu królewskiego. Uciekał Kamczyk i długo był niedościgniony. W końcu kitę zza jego pasa wyrwał Paweł Smoliński. - Byliśmy już zmęczeni, ja i mój koń, gdyby nie to, pojeździlibyśmy jeszcze. Wczoraj byliśmy na Hubertusie w Pstrążnej - przyznał ubrany w strój szlachecki król polowania.
Król polowania od razu trafił przed kamerę TVP Katowice
Najlepszy w łapaniu za butelkę Martin Malcharczyk
Dodatkową atrakcją były wyścigi kończone zdjęciem plastikowej butelki z wbitych w ziemię palików. Zdarzyły się dwa upadki, jeden z uczestników zgubił tak okulary, których bezskutecznie szukało kilku strażaków z miejscowego OSP. Rywalizację wygrał Martin Malcharczyk z Pawłowa na Neli sp, w finale mierząc się z Janem Żyłką dosiadającym konia rasy amerykański malowany z hodowli Pawła Zieglera. Pokonany zarzucił Malcharczykowi, że zdjął butelkę z niewłaściwego palika. - Umówiliśmy się, kto jedzie do którego palika i rywal zmienił trasę w trakcie jazdy, ale uznaję jego wygraną - podsumował przez mikrofon Żyłka.
Hubertusa zorganizowały samorządy z Krzyżanowic i Raciborza oraz miłośnicy koni z Bieńkowic i Sudołu. Na koniec zaproszono jeźdźców i publiczność na poczęstunek - bigos oraz chleb ze smalcem - do pobliskiej Leśniczówki.
(m), zdj. (m) i Grażyna Gocman
Jeźdźcy z raciborskiej Płoni, na koniach z hodowli Henryka Malcharczyka
Legion włosko-polski, drugi z prawej Paweł Smoliński
Komentarze
4 komentarze
Cenzura jak ch**. Czemu mój komentarz został usunięty? W którym miejscu naruszał regulamin? Oj OQL, OQL... :-(
popieram racje (on!!!)
organizacja byla super tylko z ta gonitwa nie do konca (lis powinien byc na drogim koncu)
ten podpis ci bardzo pasuje !!!!
zaczne tak niewiem czy uwaznie patrzyles ale jak byla rozgrzewka to ten kon byl jednym z najszybszych!!! trzeba zaczac od tego ze jak oni byli tuz za nim to bylo logiczne ze oni go zlapia zaraz niewiadomo jaki by byl ten kon to tak bysie to stalo ze dojedzie do rogu i go maja (lis powinien byc na drugim koncu pola a nie metr od nich) po drugie jak masz takiego szybkiego konia to czemu nie zlapales(a) lisa!!!(jak go wogole masz) wiec nie obrazaj innych juz dlugo nie widzialem takiego(taka) pacjenta jak ty!!!! gratulacje dla tego rocznego lisa i dla ubieglorocznego!!!
byłem tam i to widziałem.wszystko było fajne tylko lis i koń jego katastrofa.to ta moja habeta się szybciej zbiera.pozdrawiam wszystkich miłośników koni