Piątek, 17 maja 2024

imieniny: Sławomira, Paschalisa, Weroniki

RSS

Gdziekolwiek jestem, tam tworzę, i tylko tam, gdzie tworzę, jestem... Ksiądz Łukasz Libowski pisze o tym, co sprawia, że naprawdę żyjemy

12.11.2023 06:59 | 1 komentarz | ż

- Jeśli tedy nie jest człowiek artystą, jeśli zdradza siebie, odwraca się od samego siebie, nie pozostając w zgodzie ze swoją naturą, ze swym losem, ze swym przeznaczeniem, nie podążając za swoim powołaniem, nieuchronnie zamiera, nieuchronnie, niestety, przepada i ginie - pisze ks. Łukasz Libowski.

Gdziekolwiek jestem, tam tworzę, i tylko tam, gdzie tworzę, jestem... Ksiądz Łukasz Libowski pisze o tym, co sprawia, że naprawdę żyjemy
Georg Friedrich Kersting (1785-1847), „Caspar David Friedrich w swojej pracowni”, 1819 rok, olej na płótnie, 51 cm x 40 cm, Alte Nationalgalerie, Berlin.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

2.

„Tylko tam, gdzie tworzę, jestem”

Lecz, mili Czytelnicy, stanowiąca punkt wyjścia niniejszej mojej refleksji myśl Walserowa, widniejąca ponad tą refleksją jako jej tytuł, ma jeszcze część drugą, której w żadnym razie nie wolno pominąć: „Tylko tam, gdzie tworzę, jestem”. Na pierwszy rzut oka zdanie to, współrzędne względem dotąd omawianego, wypada nieszczególnie. Wydaje się ono zrazu niczym więcej, jak powtórzeniem – można ewentualnie dodać, jako że autor gra tutaj, bawi się, żongluje słowami, iż powtórzeniem zmyślnym, wyrafinowanym – treści zdania pierwszego; tak, wydaje się, że oto to samo mówi się tu teraz nie tak samo, że oto to samo mówi się tu teraz inaczej. Tymczasem już chociażby najkrótsza chwila zastanowienia się uświadamia, iż wcale tak nie jest: nie, nie natykamy się tutaj na żadną repetycję tego, co zostało właśnie wypowiedziane, ale mamy tu zupełnie nowy komunikat, mamy tu komunikat, który wprowadza na arenę rozważań ideę nową, nową jakąś jakość.

Otóż główny bohater opowiadania „Malarz” Walsera spostrzega w drugim zdaniu zajmującej nas myśli, interpretowanej niniejszym uniwersalistycznie, a zatem rozciągniętej na wszystkich ludzi, obejmującej każdego człowieka, że wyłącznie tam, gdzie tworzy, tam jest. Pomijając już objaśnioną kwestię znaczenia czasownika „tworzyć”, zakładam przy tym – mam nadzieję, że słusznie – iż orzeczenie zdania nadrzędnego „jest” desygnuje swoisty rodzaj egzystencji, czyli egzystencję, jak bym miał wielką ochotę ją nazwać, intensywną, egzystencję zagęszczoną czy też prawdziwą. Przeciwieństwem takiej egzystencji jest, jak przyjmuję, egzystencja mierna, niewyraźna, miałka, rozprężona, egzystencja na pół gwizdka, egzystencja, co koniec końców nie jest egzystencją, egzystencja – żelazna logika z jednej strony, a prawa symetrii z drugiej i tak nakazują ją tu dookreślić – nieprawdziwa. Z kolei owo adwerbium „tam” rozumiałbym nie tylko może przestrzennie, które to rozumienie samoczynnie się narzuca, ale także i czasowo. To znaczy: przyjmowałbym, że jego zakres semantyczny jest możliwie szeroki i że oznacza ono zarówno miejsce, jak również czas tworzenia, a więc, podsumowując, że oznacza ono twórczą czasoprzestrzeń. Wreszcie pozostaje doprecyzować, iż owo „wyłącznie” – czy też, literalnie trzymając się polskiego przekładu utworu Walsera, „tylko” – sygnalizuje w moim odbiorze, tyleż subtelnie, co złowróżbnie, niepokojąco, że bywają czasoprzestrzenie, w których tworzenie i twórczość nie są podejmowane albo też nie są możliwe. Skutkiem zaś tego z żalem i smutkiem skonstatować należy, że niekiedy, gdy zaprzestaje kreowania, gdy porzuca twórczość, wkracza człowiek w przestrzenie, które są dla niego przestrzeniami nie życia, lecz śmierci, przestrzeniami egzystencji nie intensywnej czy prawdziwej, lecz rozprężonej czy nieprawdziwej, przestrzeniami żałosnej niby-egzystencji, nędznego życia, które nie smakuje i smakować nie może.

Tu dotykamy sedna całego problemu: tworzenie jest warunkiem życia, życia, które jest życiem. Bez twórczości człowiek żyć nie jest w stanie – precyzyjniej: bez twórczości człowiek żyć jest w stanie życiem jeno, które nie jest życiem, nie natomiast życiem, co jest życiem. Jeśli tedy nie jest człowiek artystą, jeśli zdradza siebie, odwraca się od samego siebie, nie pozostając w zgodzie ze swoją naturą, ze swym losem, ze swym przeznaczeniem, nie podążając za swoim powołaniem, nieuchronnie zamiera, nieuchronnie, niestety, przepada i ginie.

* * *

Szanowni Państwo, dzielę się tymi moimi skromnymi przemyśleniami, proszę mi wierzyć, nie w innym celu, jak tylko i wyłącznie po to, by zachęcić nas, Państwa i siebie, siebie i Państwa – doprawdy nie wiem już, kogo bardziej – do dbałości o momenty czy akty twórcze w naszym życiu, do wielkiej troski o momenty czy akty twórcze w naszym życiu każdego rodzaju. W nich, w ich głębokim, dobrym, mądrym przeżywaniu, jestem o tym od jakiegoś, bynajmniej nie krótkiego czasu niezachwianie przekonany, leży nasze szczęście. Nie w całości oczywiście. Ale ufam, że w pewnej mierze. Wcale chętnie zaryzykowałbym tu może nawet twierdzenie, że w mierze niemałej, że w mierze dużej.

ks. Łukasz Libowski