Niedziela, 30 czerwca 2024

imieniny: Emilii, Lucyny, Marcjala

RSS

Kosztowało go to wiele energii, ale dziś sam ją produkuje. I to z rzeki, czystą... Gdzie? W Rudach

03.11.2023 11:30 | 12 komentarzy | mad

Tomasz Twardoch, mieszkaniec Zabrza, to człowiek patrzący na świat przez techniczne okulary. Na przełomie wieków postanowił zbudować elektrownię wodną w Rudach na rzece Ruda. Dziś to inwestycja, która może służyć za wzór ekologicznego rozwiązania, choć wiele lat temu pomysł ten wywoływał wiele emocji, również negatywnych. - Albo głupota, albo upartość mną kierowały. Czasami miałem ochotę się poddać - wspomina. Po dwudziestu latach starań udało mu się zbudować elektrownię, a od rozpoczęcia produkcji prądu mijają właśnie trzy lata.

Kosztowało go to wiele energii, ale dziś sam ją produkuje. I to z rzeki, czystą... Gdzie? W Rudach
Taka instalacja znajduje się we wnętrzu niewielkiego obiektu, który stanął przy rzece Rudzie. Największy element to turbina śmigłowa
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jak działa elektrownia wodna?

Należy do tego wykorzystać przepływ i spadek wody – to najważniejsze dwa parametry. Po jednej stronie woda jest zasysana, chwilę później przepływa przez wirnik turbiny i wypływa na dolnym stanowisku, oddając energię kinetyczną, która zawarta jest w przepływającej wodzie. Energia podawana jest poprzez przekładnię z turbiny na generator prądu, który bezpośrednio wytwarza napięcie.

W przeciwieństwie do osób, które montują na swoich domach panele fotowoltaiczne, Tomasz Twardoch nie jest prosumentem, lecz wytwrócą energii. Osoby, które zamontowały panele wytwarzają energię i korzystają z niej. - Energia wytworzona w mojej elektrowni w całości trafia do sieci - wyjaśnia przedsiębiorca.

Jej moc wynosi 40 kW, ale muszą być optymalne warunki, czyli idealna ilość wody, bez liści i silnych wiatrów. Czyli np. przeszkadzać mogą nawalne opady deszczu, które niejednokrotnie nawiedzały Raciborszczyznę, ale i upalny sezon, na który nie tylko narzekają rolnicy przez pryzmat suszy, ale i Tomasz, bo wody w Rudzie również jest mniej. Wtedy elektrownię należy przestawić na mniejszą moc. Pracuje np. na 15 czy 16 kW.

- Ludzie przychodzą, gratulują i pytają, jak to osiągnąłem. To bardzo miłe. Chociaż są pesymiści, którzy zastanawiają się, czy dla 40 kW to miało sens. Nie myślą jednak, że gdyby powstało kilka takich elektrowni w regionie, można by wygenerować np. 400 kW. Rozproszone źródła energii mają sens. Nie musi istnieć tylko jedna duża kopcąca elektrownia węglowa; mogłoby być kilka mniejszych, wykorzystujących potencjał natury - mówi Tomasz Twardoch. W tle budynek, w którym mieści się serce elektrowni

- Ludzie przychodzą, gratulują i pytają, jak to osiągnąłem. To bardzo miłe. Chociaż są pesymiści, którzy zastanawiają się, czy dla 40 kW to miało sens. Nie myślą jednak, że gdyby powstało kilka takich elektrowni w regionie, można by wygenerować np. 400 kW. Rozproszone źródła energii mają sens. Nie musi istnieć tylko jedna duża kopcąca elektrownia węglowa; mogłoby być kilka mniejszych, wykorzystujących potencjał natury - mówi Tomasz Twardoch. W tle budynek, w którym mieści się serce elektrowni

Zabrzanin może sterować elektrownią zdalnie, choć często bywa w Rudach. W sąsiedztwie ma zresztą działkę rekreacyjną, z której lubi korzystać zwłaszcza latem. Na miejscu ma także pomocnika do codziennego nadzoru. Całość jest jednak na tyle inteligentna, że kiedy trzeba, to elektrownia sama się wyłącza, zaś klapa piętrząca podnosi się do góry. Tak dzieje się, kiedy wody w rzece jest za dużo. - Jeżeli cokolwiek się dzieje, np. jest zanik napięcia, to dostaję SMS, wchodzę w aplikację i widzę, co się stało. Na bieżąco i od razu przy pomocy człowieka, który jest na miejscu, możemy reagować - zauważa.

Obecnie pracuje jeden generator, ale docelowo miały być dwie turbiny. Tomasz zastanawia się, czy w ogóle przy obecnych warunkach wodnych jest sens zastosowania tej drugiej. Bo w momencie projektowania elektrowni przepływy średnioroczne były wyższe niż obecnie. To właśnie efekt suszy. - To doposażenie wiąże się z ogromnymi kosztami, ale czy ma to sens? Jeszcze nie wiem - zastanawia się.

Pytany, czy zmieniłby coś, kiedy dziś projektowana byłaby jego elektrownia, odpowiada, że postawiłby na inną maszynę, która dostosowywała się do poziomu wody. Zwraca jednak uwagę, że postawił na taką, ze względu na Zbiornik Rybnicki, który jest powyżej, więc zakładano, że przepływ wody będzie stały. Nie zawsze jednak tak jest.

Po pierwsze: satysfakcja

Tomasz mówi, że elektrownia przynosi mu wiele satysfakcji. Często przyciąga turystów, którzy przyjeżdżają do Rud każdego weekendu. To miejsce zwabia osoby z regionu, które chcą zobaczyć Pocysterski Zespół Klasztorno-Pałacowy, przejechać się wąskotorówką, spacerować po lasach, ale zobaczyć też okolicę, w tym elektrownię, przy której zresztą wodują kajakarze często wybierający rzekę Rudę na taką formę rekreacji.

- Ludzie przychodzą, gratulują i pytają, jak to osiągnąłem. To bardzo miłe. Chociaż są pesymiści, którzy zastanawiają się, czy dla 40 kW to miało sens. Nie myślą jednak, że gdyby powstało kilka takich elektrowni w regionie, można by wygenerować np. 400 kW. Rozproszone źródła energii mają sens. Nie musi istnieć tylko jedna duża kopcąca elektrownia węglowa; mogłoby być kilka mniejszych, wykorzystujących potencjał natury - podkreśla rozmówca.

To widok po drugiej stronie mostu, gdzie woda z powrotem trafia do rzeki. Po lewej stronie widoczna jest przepławka - miejsce, przez które przepływają ryby

To widok po drugiej stronie mostu, gdzie woda z powrotem trafia do rzeki. Po lewej stronie widoczna jest przepławka - miejsce, przez które przepływają ryby

Trzeba mieć pomysł i być pewnym siebie

Elektrownia działa w Rudach już trzy lata. Ale czy zabrzanin podjąłby się ponownie tego wyzwania, z doświadczeniem, które nabył w ciągu tych 20 lat? - Nie, ze względu na to, że wszystko zajęło zbyt dużo czasu. Czasami to była walka z wiatrakami, mając na myśli te odwołania. Ale oczywiście nie żałuję, że mam tę elektrownię, cieszę się z niej, ale to wszystko kosztowało mnie wiele energii - odpowiada. Dopytywany, czy ma zamiar wybudować kolejną taką elektrownię, stwierdza, że raczej nie, choć dodaje, że z czasem może zmienić zdanie.

A co poradziłby tym, którzy się nad tym zastawiają? - Budować. Trzymam kciuki, by innym udawało się to szybciej zrealizować. Być może społeczeństwo jest bardziej gotowe na to dziś niż jeszcze 20 lat temu? Na moim przykładzie widać, że ta inwestycja nie przynosi nikomu krzywdy. Niesie za to wiele dobrego. Przede wszystkim trzeba mieć pomysł i pewność, że się tego chce. Mnie tego nie zabrakło, dlatego dzisiaj możemy stać przy tej elektrowni - puentuje.

Dawid Machecki