Od pstrykania do fotografii przyrodniczej. Dawid Pawlar z Krzyżanowic dokumentuje dziką przyrodę [REPORTAŻ]
Fotografią interesował się od dziecka, choć przez większość jego życia miała ona dla niego znaczenie ogólne. Trzy lata temu uznał, że przyrodnicza jest tą, którą chce zainteresować się bardziej. Połączył w ten sposób dwie największe pasje, bo tą drugą jest właśnie przyroda.
Początki były trudne
Krzyżanowiczanin trzy lata temu uznał, że chce połączyć swoje dwie największe pasje: fotografię oraz zamiłowanie do przyrody, z którą obcował od najmłodszych lat, bo jego babcia Pelagia hodowała króliki i kaczki. W jego biblioteczce nie brakuje też książek przyrodniczych, a w każdą niedzielę oglądał programy ze zwierzętami w roli głównej, więc w jego domu rodzinnym często gościł głos Krystyny Czubówny.
- Czułem chęć połączenia pasji do fotografii i zwierząt w jedno. Chciałem mieć też taką odskocznię od wesel, bo to 15 godzin na nogach w ciągłej akcji, co jest trochę męczące - zaznacza. Swą pasję do fotografii przyrodniczej zaczął rozwijać od czytania i oglądania poradników, chcąc dowiedzieć się m.in.: jak się zachować przy zwierzętach.
- Początki były naprawdę trudne, bo choć jestem po fotografii, to nie znaczy, że od razu byłem świetnym fotografem przyrodniczym. Wychodziłem na pole i chciałem sfotografować: sarny, bażanty, czy zające, ale zwierzęta uciekały. Czułem, że ciężko mi idzie - przyznaje.
Jego kolega – Grzegorz Klon, również trudniący się fotografią, mówił mu, by zaczął od zwierząt dziko żyjących, ale oswojonych. Tak, za jego poradą, pojechał do Rybnika, gdzie fotografował nutrie nad rzeką Nacyną. - One bardzo blisko mnie podchodziły, mogłem więc potrenować prawidłową ekspozycję. Z czasem znów chciałem jednak czegoś więcej, chciałem fotografować zwierzęta w pełni dziko żyjące - przypomina sobie, co wtedy myślał. Tak trafił na kurs „Oblicz natury” na Opolszczyznę, który odbywał się w Stobrawskim Parku Krajobrazowym. Po trzech dniach dowiedział się tego, co pozwoliło mu już w pełni rozwinąć swą pasję. - Bez większego problemu zacząłem podchodzić do zwierząt. Ważne, np. w przypadku ssaków, które najbardziej lubię fotografować, jest to, aby podchodzić do nich pod wiatr, by nie wyczuły człowieka - tłumaczy.
Zjednoczyć z naturą
- Najważniejsze w fotografii przyrodniczej jest zjednoczenie z naturą - mówi fotograf.
Ważna jest też cierpliwość, której, jak zaznacza, nie brakuje mu. Spore znaczenie ma jednak sprzęt, także ten maskujący. Dawid uwielbia pracować za siatki maskującej w kolorze dobranym do otoczenia. Tłumaczy, że właśnie wybiera to rozwiązanie, bo rozłożenie jest banalnie proste, więc w ciągu pięciu minut jest gotowy do pracy.
- W fotografii, co oczywiste, ważna jest perspektywa, w przypadku tej przyrodniczej obiektyw zawsze powinien być skierowany na wysokości oczu zwierzęcia. Kiedy fotografuje zające czy bażanty, to muszę się kłaść na ziemię i przykrywam się siatką maskującą. Aparat montuje natomiast na groundpod z głowicą gimbalową co sprawia, że mam wymarzoną perspektywę. To daje odbiorcy więź, że to nie jest zdjęcie dokumentacyjne, ale bardziej artystyczne. Natomiast dla przykładu sarny fotografuję z pozycji krzesła i aparat mam na statywie. W przypadku jeleni mogę stać np. za drzewem czy krzakiem - opowiada.
Dawid swą przygodę z fotografią przyrodniczą zaczynał z lustrzanką Nikon D3s, wykorzystując do tego obiektyw 70-200 mm f/2,8. Dzisiaj wykonuje zdjęcia bezlusterkowcem – Nikon Z6 II z obiektywem 200-500mm F/5.6. Choć z tym pierwszym aparatem nie pożegnał się, również go zabiera ze sobą, ale rzadziej; sprzęt dobiera w zależności od tego co i jak chce pokazać. Ten pierwszy ma jednak spory mankament do tego typu fotografii – jest głośniejszy przy robieniu zdjęć, niż ten drugi, więc nie raz zdarzyło się, że fotografowane zwierzę po prostu uciekało po kolejnym naciśnięciu spustu migawki.